niedziela, 25 marca 2018

To nie moje ciało


TYTUŁ: To nie moje ciało…

AUTOR: Agnieszka Janiak

WYDAWNICTWO: WFW

ROK WYDANIA: 2018

LICZBA STRON: 157



Rozpoczęłam nie dawno na Facebooku dyskusję dotyczącą okładek. Rozumiem że okładki z gołymi klatami mogą zniechęcać, bo jednoznacznie sugerują gatunek danej powieści, a nie każdy lubi erotyki. Nie rozumiem jednak stanowiska osób które kategorycznie odmawiają czytania książek z kobietami na okładce. Co więc zatem ze stwierdzeniem: nie oceniaj książki po okładce?
Dlaczego takimi przemyśleniami zaczynam tę recenzję? Ponieważ książka, o której dzisiaj opowiem urzekła mnie swoją prostotą, czerwień materiału, biała czcionka – nie wiele nam to mówi o treści. Na Instagramie zadałam pytanie jaki gatunek kryje się za tą okładką - nikt nie podał właściwej odpowiedzi. Na tyle okładki znajduje się fragment, który też nie za dużo zdradza w temacie zawartości książki.

Ja najchętniej sięgam po thrillery i kryminały, najczęściej jednak czytam powieści obyczajowe, fantastykę czytuje niezwykle rzadko. Pytanie więc czy dobrowolnie sięgnęłabym po książkę z gatunku science fiction? Raczej nie, ale gdy już zostałam przez wydawnictwo rzucona na głęboką wodę okazało się że nie było tak źle.

Rok 2050 doktor Lucy wraz z kilkoma wolontariuszami opiekuje się dziećmi poszkodowanymi przez koncerny farmaceutyczne. W powietrzu nad Afryką rozpylono zmutowane wirusy, skutki tych działań były tragiczne. Od 8 lat Lucy przebywa w azylu wraz z dziećmi, które najbardziej ucierpiały i którym trzeba pomóc odkrywając nową szczepionkę.

Lucy to kobieta mająca ok 50-lat, całe swoje życie poświęciła badaniom laboratoryjnym. W 100% oddaje się swojej pracy nie zważając na swoje potrzeby. Wraz z nią w azylu przebywa również Aron lekarz z Sydney. Mężczyzna od dawna jest w niej zakochany, ale ona ucina wszystkie rozmowy na temat uczuć. Sama sobie nie pozwala nawet na myśli w tym temacie, chociaż w głębi serca…

Lucy to inteligentna kobieta, jeszcze w czasie studiów została zaproszona do tajnych badań. Agencja rządowa pracowała nad stworzeniem klonów, które miały zasiedlić nową planetę gdy dojdzie do zagłady Ziemi.

Akcja prowadzona jest dwutorowo, z jednej strony śledzimy losy Lucy w Afryce, a z drugiej przenosimy się na nową planetę i towarzyszymy klonowi Lucy. Obraz wykreowany przez autorkę jest spójny i ciekawie przedstawiony.  Książka jest niewielka objętościowo a ja dałam się wciągnąć w ten świat z przyszłości. Było to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie, a szczegóły o które zadbała pani Agnieszka nie były dla mnie trudne w odbiorze, ale powodowały, że z zaciekawieniem przewracałam kolejne strony.

Co robiły kolony na nowej planecie? Stworzyły miasto i w nim zamieszkały, miały zadbać o zaludnienie tego miejsca.

„Rozpoczęliśmy tutaj nowe życie, bez bagażu ziemskich doświadczeń. Jednak cieszę się, ze nie zabrano nam wszystkiego. Przede wszystkim odczuwania i darzenia drugiego człowieka uczuciem, ponieważ to daje siłę i wiarę w przyszłość.”

Chociaż osadzona w przyszłości, fabuła pięknie opowiada o przyjaźni i miłości. Wątki, które zazwyczaj znajdujemy w powieściach obyczajowych tutaj nabrały zupełnie nowego znaczenia. 

Książka liczy zaledwie 157 stron więc dajcie jej szanse, dajcie się na jeden wieczór "wystrzelić w kosmos" i przeżyjcie oryginalną przygodę. 

Ja tę książkę oceniam bardzo pozytywnie, chociaż małego minusika daję za nadużywanie zaimka osobowego "tobie" w dialogach, gdzie bardziej naturalnie brzmiałoby "ci". 

Może przez przypadek udało mi się odkryć gatunek, po który będę sięgała częściej?

Jest to 29 książka przeczytana w 2018 roku:


Książka bierze udział w wyzwaniu
* Olimpiada czytelnicza 2018 u Pośredniczka książek marzec
* Dziecięce poczytania u kraina-ksiazką-zwana.pl
#czytambopolskie 2018 na blogu poligon-domowy



7 komentarzy:

  1. Ta książka raczej a nie wpisze się moje gusta czytelnicze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie słyszałam o niej wcześniej. Na razie sobie odpuszczę.


    Pozdrawiam,
    www.nie-oceniam-po-okladkach.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Niby ciekawa... Ale chyba nie dla mnie :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Z jednej strony oryginalna, z drugiej to raczej nie mój gatunek. Tym razem chyba jednak sobie odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Książka wciągająca, zaskakująca, jednak to nie taka lekka i prosta lektura przed snem...trzeba się przy niej możliwie (na ile dzieci i inne domowe lub zawodowe obowiązki pozwalają) skupić, skoncentrować...

    Książka już od samego początku mnie zaskoczyła, spodziewałam się czegoś innego, nie wiem, czy lżejszego czy może weselszego... jest to pozytywne zadziwienie:)

    Wiedziałam, że po autorce mogę spodziewać się czegoś oryginalnego, twórczego, kreatywnego, jednak "To nie moje ciało..." to "coś"co trafia do naszych serc i myśli.


    OdpowiedzUsuń
  6. Okładka intrygująca. Co do treści mogłabym się skusić i nie mówię stanowczego nie.

    PS. Gratuluję pięknego wyniku książkowego ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Okładka intryguje mnie od początku, ale nawiązując do Twojego początku, nie zdarzyło mi się jeszcze odrzucić książki tylko z powodu okładki.
    Tematyka recenzowanej przez Ciebie książki wydaje się rzeczywiście bardzo interesująca, a liczba stron daje mi nadzieję, że uda mi się ją gdzieś wcisnąć w mój wielki stos książek do przeczytania. ;)

    OdpowiedzUsuń