niedziela, 20 maja 2018

Nigdy nie zapomnę

TYTUŁ: Nigdy nie zapomnę

AUTOR: Kerry Lonsdale

WYDAWNICTWO: Znak

ROK WYDANIA: 2017

LICZBA STRON: 418


Tę książkę wygrałam kiedyś w facebookowym konkursie. Na okładce zaznaczono, że to książka którą polecisz najlepszej przyjaciółce, dlatego ja swój egzemplarz najpierw pożyczyłam siostrze wiedząc że sama się szybko za tę powieść nie wezmę. Minęło chyba dobre pół roku odkąd książka stoi na półce, a teraz przyszła na nią pora bo wyjątkowo ładnie pasuje mi do wyzwania u ejotkowe postrzeganie świata. Zapraszam was na recenzję, kolejnej świetnej książki, której pozwoliłam zbyt długo czekać.

To miał być najpiękniejszy dzień w życiu Aime, wymarzony ślub z Jamsem, przyjacielem z dzieciństwa, miłością jej życia. Niestety zamiast białej sukni jest żałobny kir. Dwa miesiące przed ślubem James wyjechał w służbową podróż do Meksyku, a tam w niewyjaśnionych do końca okolicznościach ulega wypadkowi i tonie. Ta strata jest dla Aime niewyobrażalna, jakby jednak tego było mało, przed kościołem zaczepia ją obca kobieta mówiąc, że James żyje.   

Ziarno niepewności zostało zasiane, Aime nie potrafi przeżyć żałoby, nie porafi ruszyć na przód ze swoim  życiem, gdzieś podskórnie czuje, że tajemnicza kobieta mogła mieć racje. 

Aime otaczają życzliwi jej ludzie, kochający ją rodzice, przyjaciółki, brat Jamesa i nowo poznany znajomy Ian. Ian jest fotografem, wystawia swoje prace z w galerii sztuki, ponieważ jego zdjęcia są na prawdę zachwycające. Aime i Ian zbliżają się do siebie, ale dziewczyna już na wstępie znajomości zaznacza, że między nimi możliwa jest tylko przyjaźń.

Dzięki wsparciu bliskich Aime spełnia swoje marzenie i otwiera kawiarnie. Takie plany snuła już za czasów Jamesa, ale teraz bała się, że bez jego pomocy nie uda się jej ich zrealizować. Gdy życie Aime osiąga stabilizację tajemnicza kobieta pojawia się ponownie, tym razem swoje słowa, o tym, że James żyje, popiera obrazem, którego chłopak jest autorem. Aime rozpoznaje styl i podpis ukochanego, rzuca więc wszystko i rusza do Meksyku, bo tylko tam znajdzie odpowiedź na dręczące ją pytanie: Czy James żyje?

Ta opowieść dosłownie porywa, nie sposób sie od niej oderwać. Pomysł na fabułę zaskakujący i nie oczywisty czego można by się spodziewać po książce z gatunku romans. 

Aime uzależniała swoje życie od Jamesa, on był jej pierwszą i jedyną miłością, bez niego nie potrafiła zrobić kroku. Informacja o tym, że on nie żyje była dla niej wstrząsająca, co jednak gdyby to okazało się nie prawdą? Dla czytelnika, który zaprzyjaźnia się z bohaterką, sytuacja w której sie ona znalazła jest równie emocjonująca. Autorka pięknie ukazała emocje, które towarzyszą poszczególnym scenom. Dodatkowo lekkość stylu sprawia że książka czyta się sama. Zakończenie jest otwarte, dalsze rozdziały mogą być dopisane, a to daje nadzieję na powstanie kolejnego tomu.

Polecam, bo książka okazała sie fantastycznym, nie banalnym romansem.

Jest to 46 książka przeczytana w 2018 roku
Ksiażka bierze udział w wyzwaniu:
*olimpiada czytelnicza maj
* dziecięce poczytania maj

8 komentarzy:

  1. Skoro to nie jest kolejny banalny romans, to chętnie się na nią skuszę. Chociaż pewnie przeczytam ją jak Ty, po pół roku, bo najpierw muszę uporać się z zaległościami :D

    Pozdrawiam i zapraszam:
    Biblioteka Feniksa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie wychodzę z zaległości i takie właśnie perełki znajduję na swojej półce

      Usuń
  2. Mocno kusiłaś, no i mnie skusiłaś. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, że tak pozytywnie Cię zaskoczyła. Zapisuję sobie ten tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam takie wciągające historie. W sam raz na wolne, wakacyjne dni. Chciałabym przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię otwarte zakończenia, między innymi dlatego, że zazwyczaj nie jestem zadowolona z tych które oferują nam autorzy ;) Po przeczytaniu takiej książki możemy pokierować losami bohaterów jak nam się tylko podoba.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja nie wiem. Kocham moje stałe autorki obyczajówek, romansów, ale czasem mam przesyt tej tematyki i pewnie nie sięgnę z braku czasu po kolejną. Nie nadążam ze swoimi 😉

    OdpowiedzUsuń