niedziela, 10 czerwca 2018

Dzieci z Bullerbyn

TYTUŁ: Dzieci z Bullerbyn

AUTOR: Astrid Lindgren

WYDAWNICTWO: Nasza księgarnia

ROK WYDANIA: 2007

LICZBA STRON: 277


Nigdy wcześniej nie czytałam tej książki, nie była ona moją lekturą w czasach szkolnych. Moja młodsza siostra zaczytywała się wręcz w tej powieści. Nie miałam wcześniej jakoś motywacji by tę książkę przeczytać, ale gdy w podręczniku mojej córki znalazły się fragmenty, to zaproponowałam dziewczynkom byśmy przeczytały całość. I przeczytałyśmy. Zabrało nam to prawie pół roku. Książka przeplatana była oczywiście innymi utworami, ale jakoś ciężko było do niej wrócić, podjąć przerwany wątek na nowo.

"Dzieci z Bullerbyn" to opowieść o dzieciach mieszkających w małej osadzie w Szwecji. Lasse, Bosse i Lisa to rodzeństwo, ich sąsiadkami są siostry Anna i Britta, a sąsiadem jest Olle. Osada składa się tylko z trzech domów, a wszyscy jej mieszkańcy żyją z sobą w przyjaźni. Poznajemy przygody dzieciaków, ich drogę do szkoły, psoty na podwórku i zimowe pomysły. Z kart powieści przebija radość i beztroska.

Narracja jest pierwszoosobowa, i z takim typem opowieści moje córki spotkały się po raz pierwszy. ("Czemu ona ciągle gada i gada, a nic się nie dzieje" - taki był pierwszy komentarz Lidki 6 lat). Po pierwszych rozdziałach zapoznawczych nadchodzi czas na prawdziwą historię. Większość z nich była zabawna, ale niektóre dość dla mnie nużące. Z perspektywy rodzica irytowało mnie trochę nawarstwienie powtórzeń, oraz zdziwiły niektóre wypowiedzi dzieci. np.:

"-Biedne dziecko - powiedział Lasse, gdy szliśmy do Zagrody Południowej. - Najlepiej byłoby dla niej, gdyby umarła, dopóki jest jeszcze mała." 
(Była to reakcja chłopca na nowo narodzone dziecko, które było jeszcze pomarszczone i czerwone.)

Ja się książką nie zachwyciłam, a czytanie jej wręcz mnie wymęczyło. A co myślą o tej lekturze moje córki:

GABRYSIA (8 lat): początek był trochę kiepski, ale podobało mi się jak Lisa opowiadała o przygodach dzieci. Dobrze, że miała dwie przyjaciółki i z nimi przeżywała przygody. Zabawne dla mnie było to gdy z Anną wybrały się na zakupy i zapomniały o kiełbasie oraz to, jak pilnowały małego dziecka. Dzieci mieszkające w Bullerbyn miały fajnie, dobrze że ja też mieszkam na wsi, może kiedyś przeżyję podobne przygody.

LIDKA (6 lat): dla mnie to była trochę długa książka, ale lubię jak mama mi czyta. Chłopaki z tej książki trochę broili i lubili psocić dziewczynkom, ale one się nie dały i też wymyślały im dowcipy. Podobało mi się że można się śmiać przy takiej książce.

Różnica w odbiorze wynika zapewne z mojego wieku ;) ale cieszę sie że przeczytałam dziewczynkom tę ksiażkę, a gdy będą chciały do niej wrócić to już przeczytają ją sobie same.

A wy czytałyście "Dzieci z Bullerbyn"? Jak wspominacie tę lekturę?

to 53 książka przeczytana w 2018 roku
Ksiażka bierze udział w wyzwaniu: 

* olimpiada czytelnicza u pośredniczka książek czerwiec
*dziecięce poczytania u kraina ksiażką zwana czerwiec

2 komentarze:

  1. To najlepsza książka mojego dzieciństwa. 😊 ♥️

    OdpowiedzUsuń
  2. To jedna z bardzo nielicznych książek, którą czytałam kilka razy. Uwielbiam ją! :)

    OdpowiedzUsuń