wtorek, 12 marca 2019

Trzy razy miłość

TYTUŁ: Trzy razy miłość

AUTOR: Jolanta Kosowska

WYDAWNICTWO: Novae Res

ROK WYDANIA: 2019

LICZBA STRON: 296


Mam za sobą dwie powieści Jolanty Kosowskiej W labiryncie obłędu i Wróć do Triory. Bardzo przypadł mi do gustu styl autorki, jej dar do opisywania pięknych miejsc, sposób przekazywania emocji i pomysł na kreację bohaterów. Dlatego bez wahania napisałam maila gdy Pani Jolanta poszukiwała recenzentów swojej najnowszej powieści.

Martyna to ambitna studentka medycyny. Dziewczyna nie bardzo może liczyć na pomoc rodziny więc by się utrzymać udziela korepetycji, otrzymuje też stypendium naukowe. Na jednym z wyjazdów w góry poznaje Łukasza który studiuje fizjoterapię na AWF. Pierwsze spotkanie nie należy do udanych. Kilka miesięcy później muszą współpracować ze sobą by zorganizować wyjazd na Mazury. Znajomość zaczyna się rozwijać. Martyna przestaje zauważać co się wokół niej dzieje. Łukasz absorbuje cały jej czas. Po interwencji ojca chłopaka, zaczyna przygotowywać Łukasza do egzaminów na medycynę. Ucząc się z nim o mały włos nie zawaliła sesji. Chłopak uważał, że poświęcenie i cała uwaga Martyny mu się po prostu należą. Po jednej z kłótni para się rozstała.

" To żadna miłość, jeżeli dla niej musisz się wyrzec wszystkiego, nawet samej siebie."

Odejście Martyny podziałało na Łukasza jak kubeł zimnej wody. Przewartościował swoje życie, zrozumiał, że ją kocha i bez niej nie wyobraża sobie przyszłości. Po kilkomiesięcznej przerwie wracają do sobie i znów życie staje się piękniejsze. Do czasu aż nie padło jedno niefortunne zdanie, zdanie którego Łukasz nawet dobrze nie pamiętał, zdanie przez które Martyna uciekła z miasta na kilka lat.

Mamy przeskoki czasowe i naprzemienną narrację. Te same wydarzenia możemy obserwować z dwóch perspektyw co bardzo korzystnie wpływa na fabułę i na naszą ocenę bohaterów. Akcja powieści rozgrywa się na przestrzeni kilkunastu lat, Martyna i Łukasz dojrzewają, każde na nowo ułożyło sobie życie. Wystarczyło jednak jedno spotkanie by tłumione uczucie wybuchło  ponownie.

Ta książka dedykowana jest tym, którzy nie wierzą w miłość. Nie chciałabym jednak takiej miłości która połączyła Martynę i Łukasza (początkowo była toksyczna, potem stała się obsesją zatruwającą życie obojga, w moim subiektywnym odczuciu była wyidealizowaną mrzonką). Nie chciałabym też miłości której doświadczył Krzysiek, czyli nieodwzajemnionego uczucia. Mimo, że trwała krótko najpiękniejsza według mnie miłość połączyła Jarka i Elkę, oni się uzupełniali, wspierali, byli parą "tańczącą walca".

Gdy Łukasz i Martyna spotykają się po latach ona ciągle powtarza "wszystko między nami jest takie samo jak kiedyś, ale jednak zupełnie inne. Nasz świat wzbogacił się o Małgorzatę, Krzysztofa, Hanię i Borysa." - ale to są tylko słowa, myśli które nie pobudzają jej do działania, a dla mnie powtórzone wielokrotnie stały się irytujące. Nie udało im się naprawić tego co było między nimi, nie było szczerej rozmowy o tym co się stało. Były zapewnienia o miłości, czułe słówka - zabrakło konkretów.

Miłość Martyny i Łukasza była ich obsesją. Obsesją która niszczyła ich od środka, a w czasie gdy pozostawała uśpiona niszczyła tych z którymi byli związani przez los. Łukasz poświęcił całe swoje życie na poszukiwanie Martyny, na odzyskanie jej. Czy mu się udało, czy niedopowiedzenia nawarstwiły się tworząc mur nie do przebicia? Związek Martyny to sinusoida, gdzie wychylenia w dół trwały znacznie dłużej niż te w górę. To przeplatanka wzlotów i upadków.

Na zakończenie autorka serwuje nam to co w jej powieściach lubię najbardziej czyli piękne włoskie krajobrazy. Plastyczny język, malowanie słowem, opisy nie przytłaczają, są tłem dla wydarzeń, ale tłem przy którym trzeba na chwilę się zatrzymać.

Podsumowując: nie dam wam dzisiaj jednoznacznej oceny tej książki. Znalazłam tutaj elementy które podobały mi się w poprzednich powieściach, styl i język powodujące lekkość lektury. Co do samej fabuły to myślę, że niekoniecznie wpłynie ona pozytywnie na tych, którzy przestali wierzyć w miłość. W powieści to uczucie pokazane zostało ze swej destrukcyjnej strony (tak przynajmniej ja to odebrałam, a wasze wrażenia mogą być zupełnie inne). Stąd moje delikatne rozczarowanie, że sugestia zawarta w dedykacji nie została spełniona.

Jest to 23 książka przeczytana w 2019 roku.
Książka bierze udział w wyzwaniu:
* Olimpiada czytelnicza u pośredniczka książek marzec

* #czytambopolskie na blogu Poligon domowy marzec

11 komentarzy:

  1. W przypadku twórczości tej autorki, jeśli chodzi o mnie, bywa różnie. jedne książki podobają mi się bardziej, inne mniej. Ta mnie ciekawi, więc na pewno, po nią sięgnę. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Te woskie krajobrazy kusza, choc sama powiesć brzmi jednak dość banalnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. chyba nie moje klimaty książkowe ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niespecjalnie przemawia do mnie ta książka. Nie lubię zagmatwania wątkowego, który - według mnie, po zapoznaniu się z Twoją opinią - tutaj występuje. Także podziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm, chyba to nie dla mnie, odpuszczę sobie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wydaje mi się dość schematyczna. Na ten moment ciężko mi powiedzieć czy chciałabym przeczytać. O takich związkach czyta mi się ciężko.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja jeszcze nie znam książek tej autorki, ale na pewno je poznam w przyszłości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie polecam zacząć od czegoś innego np. Wróć do Triory

      Usuń
  8. Bardzo lubię książki tej Pisarki, pewnie po tę książkę również sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zdecydowanie nie mój klimat. Nie lubię patetycznych wyznań ani sugestii, że dla miłości trzeba wyrzec się siebie, więc już "na dzień dobry" jestem na nie. Według mnie w miłości jest wręcz przeciwnie, a kiedy wyrzekasz się siebie, to to już nie jest miłość, a poświęcenie. Oczywiście kiedy przychodzi choroba trzeba się wspierać i wtedy w naturalny sposób musisz się trochę wyrzec własnych potrzeb, ale żeby definicją "prawdziwej" miłości było poświęcenie, zbudowanie siebie na nowo czy wyrzeczenie się siebie to ode mnie zdecydowane nie. Według mnie miłość to wsparcie, wiara w siebie nawzajem, w nasze wzajemne ideały, pomysły... Długo by mówić.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziwna to była książka. Dawno żadna nie wywołała we mnie tyle... złości:) P. Kosowska lubi pogmatwać bohaterom kroki;)

    OdpowiedzUsuń