czwartek, 28 listopada 2019

Okruchy gorzkiej czekolady

TYTUŁ: Okruchy gorzkiej czekolady. Morze ciemności

AUTOR: Elżbieta Sidorowicz
WYDAWNICTWO: Zysk i s-ka
ROK WYDANIA: 2019
LICZBA STRON: 514



Do przeczytania tej książki skusiła mnie piękna, ale równocześnie tchnąca smutkiem okładka, ponadto sam tytuł też wzbudził moje zainteresowanie. Opis jest zwięzły, niby coś zdradza i przygotowuje na sporą dawkę emocji.

Zacznijmy od znanego wszystkim wątku starego domu, na wsi (tutaj to akurat obrzeża Warszawy), który wymaga remontu. Rodzice 17-letniej Ani kupują dom, który wymaga kapitalnego remontu, to stary dworek, którego piętro uległo zniszczeniu podczas pożaru. Tata dziewczyny jest architektem, dlatego stworzenie pięknego wnętrza nie jest dla niego problemem. W ciągu dwóch miesięcy wakacji, które Ania spędza na obozie konnym dom zmienia się nie do poznania zachowując jednak swój szlachecki urok. Daleko mu jednak do pełnego wygód, ciepłego domu (brak bieżącej wody, gazu) - jest to jednak spełnienie marzeń całej rodziny.

Rodzina Kielanowiczów nie miała szansy na radość ze spełnionego marzenia, deszcz, śliska droga, rozpędzony tir. Rodzice Ani giną w wypadku. Dosłownie chwila wystarczyła by świat dziewczyny runął w gruzach. To jak autorka oddała emocje opisując przeżycia dziewczyny w momencie przekazywania tej tragicznej informacji to majstersztyk, uzupełniony idealnie graficznym układem tekstu, uwierzcie mi tego się nie dało czytać na spokojnie. Łzy leją się strumieniami, a to jeszcze nie koniec... Najbliższą rodziną Ani jest teraz przyrodnia siostra jej mamy - Iwona. Kobieta roszczeniowa, zapatrzona w siebie egoistka. W kontaktach z Anią brak jej zupełnie empatii - ta kobieta ma uzyskać prawo do opieki nad dziewczyną, bardzo chętnie, bo upatrzyła w tym sporo korzyści dla siebie. Na szczęście losem Ani interesuje się jej wychowawczyni pani Barska, kobieta widząc w jakiej sytuacji jest jej uczennica nie waha się i dzięki pomocy syna (prawnika) adoptuje Anię. Ciotka nie bardzo o nią walczy, więc całą papierkologię udaje się sprawnie ogarnąć.

Pierwsze miesiące po śmierci rodziców są dla dziewczyny niezwykle bolesne, przechodzi przez wszystkie etapy żałoby wspierana przez panią Barską i psychologa. Ania jest silną dziewczyna, ale wystarczy wspomnienie, ulotna myśl, by ciężar który na nią spadł przytłaczał ją jeszcze bardziej. Dziewczyna chce jednak walczyć o siebie i jedynym rozwiązaniem jakie dla siebie widzi jest zamieszkanie w domu rodziców. Pani Barska ulega, ale chyba nie do końca zdaje sobie sprawę w jakich warunkach będzie mieszkała Ania. Brak wody i kłopoty z ogrzaniem domu, dojazdy do szkoły (1,5 godz w jedną stronę). Nie było lekko, ale upór nie pozwolił dziewczynie zrezygnować. Walka z domem to swego rodzaju terapia.

Ania uczy się w liceum plastycznym, jest bardzo uzdolniona. Gdy wraca do szkoły po miesięcznej przerwie okazuje się, że koledzy z klasy nie wiedzą jak z nią rozmawiać, obchodzą się z nią delikatnie i to najlepiej z daleka, okazuje się też ze najlepsza przyjaciółka zawiodła. Jest jednak Michał i Pola, nowa dziewczyna w klasie. Ten wątek doskonale pokazuje jak jesteśmy bezradni wobec tragedii, która przeżywa ktoś inny, jak mało w nas empatii, zwykłej uwagi i najprostszych słów.

Ta powieść to nie jest książka do przeczytania na raz, bagaż emocjonalny jest ogromny, gdy już wydaje się że Ania pogodziła się z tragedią otrzymuje kolejny cios od życia. Ta książka trafi prosto w serce, jest emocjonalną bombą która na pewno rozniesie was na kawałki. Może wyrażam się zbyt kolokwialnie, ale ta powieść nie jest przesycona patetyzmem, to zwykła ludzka historia przepełniona bólem. Strata rodziców jest niewyobrażalna, tym bardziej okrutna gdy w jednej chwili traci się oboje rodziców. Autorka wzięła na warsztat bardzo trudy temat, ale literacko udźwignęła go w cudowny sposób.

Styl narracji sprawia, że czyta się bardzo sprawnie. Akcja, dialogi ale też sporo przemyśleń, rozmów z Bogiem, próba ułożenia sobie świata na nowo. Autorka dodatkowo w fabułę wplotła ciekawostki ze świata architektury i malarstwa, nie są to nudne zapychacze ale kreowanie świata słowem. Plastyczne opisy, kolory, faktury, światło - widać tutaj ogromną wiedzę autorki w tym zakresie.

Podsumowując, nie czytajcie tej książki w słabszym dla was okresie emocjonalnym, bo trudno będzie wam przestać płakać. Autorka bardzo głęboko weszła w temat żałoby i relacji międzyludzkich, stworzyła wielowymiarowe postacie. Ta książka to 514 stron emocji. Polecam, bo jest to powieść z którą warto się zmierzyć, przemyśleć ją i odnieść do siebie.

Jest to 118 ksiażka przeczytana w 2019r.
Książka bierze udział w wyzwaniu:

* Olimpiada czytelnicza u Pośredniczka książek

11 komentarzy:

  1. Okładka wygląda bardzo znajomo. Kojarzy mi się z którąś z książek Santor 😊 fabuła zachęca. Cenię takie emocjonujące lektury. Tytuł zapiszę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tę książkę muszę koniecznie przeczytać. Lubię takie emocjonalne historie. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z każdym słowem 💗

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie ta książka w ogóle do siebie nie przekonuje. Przeczytałam 50 stron ale nie podeszła mi. Chyba nie jest jej czas.

    OdpowiedzUsuń
  5. Na taką, wyzwalającą wiele emocji książkę, muszę mieć odpowiedni nastrój.

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie przymierzam się do jej przeczytania. chyba potrzebuje czegoś tak mocno przepełnionego emocjami. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapewne pomoże wielu osobom jak poradzić sobie w trudnych sytuacjach. Chętnie bym przeczytała:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeśli książka wywołuje łzy to znaczy, że bohaterowie są dobrze wykreowani, prawdziwi, do których możemy się przywiązać emocjonalnie i im współczuć. Takie ksiazki lubię najbardziej. Może jednak skorzystać z twojej rady i przeczytam jak minie okres jesiennych nostalgii :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam za sobą lekturę. Książka jest bardzo emocjonalna i dobra.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń