Pierwsza powieść Mehgan Quinn, którą przeczytałam („Zjazd rodzinny”) zauroczyła mnie, dobrym humorem i wnikliwą kreacją bohaterów. Z przyjemnością, ale i sporymi oczekiwaniami zasiadłam do lektury „Jak ja go nie cierpię”.
Na okładce słusznie pojawia się oznaczenie "18+", mamy tutaj kilka pikantnych scen. I zaczynając czytać miałam świadomość że one będą, a mimo to zepsuły mi odbiór całości. Sceny erotyczne można opisywać na różne sposoby, w tej akurat książce były one wulgarne, tak samo jak jednoznaczne wypowiedzi czy wiadomość wysyłane przez bohaterów. Do całości historii pasowałoby jednak coś bardziej subtelnego. Autorka porusza w powieści dość istotne tematy i to na ich odbiorze wolałam się skupić.
Rodzeństwo Rowley mierzy się z tragedią rodzinną, gdy byli dziećmi ich mama zmarła na raka, a kilka miesięcy temu najstarsza z sióstr przegrała walkę z tą samą chorobą. Cassidy napisała do każdego list pożegnalny powierzając opiekę nad 4 letnią córką Ryland’owi, a prowadzenie sklepu Aubree .Jedynie Hattie nie otrzymała listu, a zadaniem dla niej było dokończenie studiów.
Niestety dziewczyna nie zdała egzaminów i nie zaliczyli jej semestru. Było to związane z żałobą i wielkim smutkiem, bo przecież Cas była jej bardzo bliska. Hattie wraca do rodzinnego miasteczka i zrobi wszystko by jej rodzina nie dowiedziała się, że ukończenie studiów stoi pod znakiem zapytania. Jak by tego było mało zaczyna pracę u Hayes’a Farrow’a największego wroga swojego brata. Hattie dorastała w przeświadczeniu, że Hayes jest zapatrzonym w siebie dupkiem, do tego diabelnie popularnym i nieprzyzwoicie przystojnym.
Hattie potrzebuje odbudować swoje poczucie własnej wartości i robi to w najgorszy możliwy sposób. Chce zobaczyć w oczach Haysa pożądanie, potwierdzenie, że jest coś warta. 12 lat różnicy wieku to przede wszystkim inne spojrzenie na życie, doświadczenie. Hayes odpycha ją nie dlatego że mu się nie podoba, ale on potrafi przewidzieć konsekwencje. Nie chce tej dziewczyny zniszczyć, złamać, poróżnić z rodziną.
Ona oczywiście wie najlepiej. Hattie budzi w czytelniku irytację tym swoim narzucaniem się, chęcią udowodnienia, że złamie opór muzyka. Zamiast refleksji nad sobą, próbą odbudowania swojego życia rzuca się w wir namiętności.
Hayes jest niezwykle ciekawą postacią. W dzieciństwie porzucony przez matkę i ojca, wychowywany przez babcię szybko znalazł się na szczycie list przebojów. Jedno nieporozumienie poróżniło go z przyjacielem na 10 lat. Hayes nie potrafi zaufać, najbliższe mu osoby wyznały, że lepiej byłoby gdyby się nie urodził. Takie słowa ranią i zostawiają po sobie taką dużą wyrwę, że nie sposób jej zaleczyć. Mężczyzna nie potrafi cieszyć się z własnych sukcesów, szczęście topi w alkoholu i narkotykach, jedyną osobą która trzyma go w pionie jest babcia. A od kiedy przekroczyła próg jego domu, również Hattie. Hayes wie jednak, że najgorszą rzeczą którą może zrobić to zakochać się w tej dziewczynie.
W powieści znalazłam motywy uwielbiane przez czytelniczki: enemies to lovers spora różnica wieku i urokliwe miasteczko nad oceanem. Autorka znamienicie włada piórem, wspaniale przedstawiła ważne wątki: etapy żałoby, szczerość wobec siebie, odrzucenie i zaufanie, traumę z dzieciństwa, która rzutuje na dorosłe życie. Nie brak jej odwagi w opisach scen erotycznych.
Jest to tom 1 serii Almond Bay, do drugiej książki na pewno siądę z innym nastawieniem, ale z pewnością nie odmówię sobie tej lektury.
Moja ocena 4,5 na 6
Nie przepadam za tego typu książkami. Wolę coś mniej przewidywalnego. Jednak polecę tę książkę mojej mamie, myślę że jej się spodoba. Angela
OdpowiedzUsuńEnemies to lovers to bardzo popularny motyw.
OdpowiedzUsuńTo prawda, moja córka też go bardzo lubi.
UsuńLubię motyw age gap i enemies to lovers więc to książka dla mnie.
OdpowiedzUsuń❤️❤️❤️
UsuńWidzę że całkiem wysoka ocena treści publikacji. Wnioskuję że całkiem fajnie opisane postaci
OdpowiedzUsuńCharakterystyka zdecydowanie bardzo ciekawie rozpisana.
Usuń