AUTOR: Katarzyna Mak
WYDAWNICTWO: Novae Res
ROK WYDANIA: 2017
LICZBA STRON: 188
Książkę kupiłam niedawno w promocji na taniaksiazka.pl, zdjęłam ją z półki dlatego, że idealnie pasuje do hasła, które w lipcu zaproponowała wiedzmowa-glowologia (tytuł z liczbą). Opis okładkowy obiecuje romans jak z bajki - czy udało mi się wczuć w ten baśniowy klimat? Sprawdźcie.
Michalina jest taką życiową sirotką, cały czas ma pod górkę, a kłopoty w prost ją kochają. Wychowywała ją babcia, która nie chciała mówić o przeszłości. Dziewczyna mieszka z chłopakiem w odziedziczonym po babce mieszkaniu, które pozostawia wiele do życzenia. Właśnie rozpoczyna praktyki, ale niestety samochód wymaga naprawy i dziewczyna musi dojechać do gospodarstwa agroturystycznego rowerem. Spóźnia się dwadzieścia minut ... i wpada z impetem na szefa.
Szefem okazuje się być nieziemsko przystojny, niewiele od niej starszy Mikołaj. Odkąd się poznają życie Michaliny nabiera tępa i jak za sprawą czarodziejskiej różdżki wszystkie problemy zaczynają znikać. A dziewczyna pierwszy raz w życiu czuje co to prawdziwa miłość.
To chyba był błąd, że sięgnęłam po tę książkę zaraz po "Poświęceniu", bo chyba dopadł mnie książkowy kac. "Dwadzieścia minut do szczęścia" miało być miłą, lekką i odprężającą lekturą, ale pełna emocji po poprzedniej książce, przy tej tylko się irytowałam.
Powieść Katarzyny Mak niestety wydała mi się płytka i powierzchowna. Przyjemna w odbiorze, ale niestety pozbawiona emocji. Główna bohaterka nie do końca ogarnia co się dookoła niej dzieje, a Mikołaj chce ją uszczęśliwić na siłę nie licząc sie zupełnie z jej zdaniem. Zakończenie jest różowo-mdłe (dosłownie!), a z opowieści z pieprzykiem zrobiła się historia dla naiwnych panienek wierzących w księcia na białym koniu.
Przyzwyczaiłam sie ostatnio do bardzo dobrych książek, więc ta mnie zawiodła. Myślę, że gdyby rozwinąć pewne wątki można by nadać tej powieści charakteru. Jako, że jest to debiut nie skreślam jeszcze autorki i dam jej szansę jeśli zdecyduje się napisać coś jeszcze.
Jeśli macie ochotę na bajkowy, niezobowiązujący romans to możecie spróbować przeczytać tę książkę, ale na prawdę nie obiecujcie sobie po niej zbyt wiele.
Jest to 64 książka przeczytana w 2018 roku.
- Dziecięce poczytania u Kraina książką zwana lipiec
- Olimpiada czytelnicza u Pośredniczka książek lipiec
- -#czytambopolskie lipiec
-wyzwanie czytelnicze u wiedźmowa głowologia
Ja tym razem mówię pas. 😊
OdpowiedzUsuńCzytałam i już nie mogę się doczekać drugiej części :) pozdrawiam cieplutko i zapraszam do siebie www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com
OdpowiedzUsuńOch nie, dla mnie romans to dużo, słabemu romansowi mówię zdecydowane NIE.
OdpowiedzUsuńJa jednak myślę, że to może być coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńLubię takie historię :)
O rany, przerażają mnie tak krótkie książki xD Swoją drogą i tak nie moja tematyka.
OdpowiedzUsuńCzyli książka może się spodobać, ale nie ma co liczyć na cuda. Możliwe, że dam jej szansę, jeśli wpadnie w moje łapki, ale nie będę szukać jej na siłę.
OdpowiedzUsuń