TYTUŁ: Szorstkie wino
AUTOR: Jean-Claude Carriere
WYDAWNICTWO: Drzewo Babel
ROK WYDANIA: 2017
LICZBA STRON: 286
Kilka słów o autorze, którego wizerunek zrobiony z owoców wionorośli widnieje na okładce: Jean-Claude Carriere ur 1931r. francuski pisarz, eseista, tłumacz,
dramaturg, scenarzysta. Laureat Oscara i Europejskiej Nagrody Filmowej. Na
podstawie jego scenariuszy zrealizowano blisko 80 filmów. Książka „Szorstkie
wino” jest opisem jego dzieciństwa, próbą autobiografii. Książka obejmuje lata
1931-45, akcja dzieje się we wsi Colombieres-sur-Orb w dolinie Orbu, u stóp
góry Caroux.
Temat tej książki nie jest zbyt wyszukany, ot codzienność na
wsi francuskiej w latach międzywojennych. Autor posiada dar opowiadania,
potrafi snuć opowieść i zainteresować czytelnika. Pojawiły się jednak momenty,
jak dla mnie zbyt szczegółowo opisane, które można było delikatnie skrócić (na
rzecz innych) – to rozdział poświęcony polowaniu i łowieniu ryb. Cerrirere
zanurzył się w detalach, drobiazgowo opisując metody zdobywania pożywienia. Tekst
urozmaicony jest kilkoma fotografiami krajobrazu, oraz zdjęciami rodziny
autora.
Lata 30 i 40 XX wieku, to czas kiedy postęp wypierał to co
znane. Szokująca opowieść o rzece, która dziś nie istnieje, a zaledwie 80 lat
temu stanowiła centrum życia tej społeczności. Na piaszczystym brzegu całe
rodziny spędzały czas w niedzielne popołudnia, chłopcy dokazywali i łowili
ryby, dziewczynki i kobiety pluskały się w czystej wodzie. Wtedy nikt nie bał
się zaczerpnąć wody prosto ze strumyka by się jej napić, dziś to już nie jest
możliwe.
Ciekawe wnioski można wyciągnąć z rozdziału poświęconego czystości.
Mieszkańcy wioski nie znali śmieci – szklane butelki można było ponownie
napełnić, dla puszek i pudełek znajdowano nowe zastosowanie. Nie znano jeszcze
plastiku, a to co zepsute naprawiało się lub zostawiało bo nie wiadomo kiedy
dana część mogłaby się jeszcze przydać. Zdaje sobie sprawę, że w świecie
opanowanym przez plastik takie życie bez śmieci, w zgodzie z przyrodą jest znacznie
trudniejsze. Może jednak warto zastanowić się i podjąć wysiłek by wrócić do
dawnych przyzwyczajeń i trochę odciążyć naszą planetę.
Zabrakło mi opowieści o winie, o etapach jego powstawania.
Autor co prawda wspomina o winobraniu i pracy jakiej wymagała winnica, ale po
książce z takim tytułem i z tak przepiękną okładką spodziewałam się trochę
więcej w tym temacie. Szorstkie wino to taki pierwszy produkt, nie do końca
sfermentowane, taki winny noworodek. Tytuł odnosi się więc metaforycznie do
chłopca, który swoje pierwsze kroki stawiał w małej francuskiej wiosce w
Langwedocji.
Ta historia, to nie tylko powieść autobiograficzna, to
przede wszystkim powieść obyczajowa i historyczna. Bardzo mi się przyjemnie
czytało te wspomnienia. Odniesienie do podstawowych, pierwotnych uczuć
człowieka, do tego co go kształtuje, mimo że większość nabytych w dzieciństwie
umiejętności nie przydała mu się w dorosłym życiu.
Wydawać by się mogło że tak uznany scenarzysta wyrastał
wśród ludzi obeznanych z filmem i sztuką. Okazuje się że nic bardziej mylnego. Rodzicie
Jean-Claude to ludzie prości. Autor wspomina pierwsze przeczytane książki,
pierwsze czasopisma – których w tamtym czasie było niewiele. Naukę pobierał w
wiejskiej szkole, a od 1941r przebywał w internacie kolegium zakonnego w
Ardouane. Tutaj dopiero poznał historię i literaturę, tutaj stawiał swoje
pierwsze kroki w pisaniu wypracowań, oraz na scenie w szkolnych przedstawieniach.
Zachwyt nad krajobrazem, smakami i dźwiękami które przenoszą
do świata dzieciństwa. Świata, który już dziś nie istnieje, którego nie
rozumieją ludzie XXI wieku. Zmieniła się wieś, zmienili się ludzie, zmienił się
nawet język. Autor przytacza ciekawostki o lokalnej mowie, dialekcie, gwarze
oksytańskiej. Podaje informacje o słowach, które weszły do użytku w języku
francuskim, o zacieraniu się wiejskiej mowy.
Mimo, że dziś już tamtego świata nie ma, bo świat pędzi do
przodu, to autor wybierając się w rodzinne strony nadal słyszy echa minionych
dni. Książka napisana jest rzeczowo, pojawiają się elementy nostalgiczne, ale w
swoich wspomnieniach autor nie zachował wsi jako utopii. Mówi o jej zaletach i
wadach, a nas czytelników przenosi do ciekawych czasów.
Polecam jako ciekawostkę historyczną o francuskiej wsi
jakiej na pewno nie znacie.
Książka bierze udział w wyzwaniu:
- Zatytułuj się u ejotkowe postrzeganie świata
- Olimpiada czytelnicza u Pośredniczka książek styczeń
Ta książka, raczej nie jest dla mnie. 😊
OdpowiedzUsuńNie moje klimaty. Ale muszę przyznać, że okładka przyciąga wzrok ;-)
OdpowiedzUsuńZ wielką przyjemnością zajrzę do tych dawnych klimatów, miałam to szczęście, że jeszcze ich echa wypełniły moje dzieciństwo, tytuł już zapisuję. :)
OdpowiedzUsuńSporo dobrego słyszałam o tej książce.
OdpowiedzUsuńPo Twojej recenzji z pewnością sięgnę po tę pozycję.
OdpowiedzUsuńCieszę się :)
UsuńNie słyszałam nic o tej książce, jednak chyba to nie pozycja dla mnie.
OdpowiedzUsuńRozumiem, nie każdy lubi tego typu książki
UsuńHistorie opowiedziane w taki sposób bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńNawet bym sobie ją poczytała. Myślę, że to byłby przyjemny czas :)
OdpowiedzUsuńO francuskiej wsi nie wiem zbyt wiele, więc może się skuszę.
OdpowiedzUsuńNie czytałam nigdy czegoś podobnego, ale uwielbiam takie wspomnienia, wiejski klimat... Aż się rozmarzyłam, książka powinna mnie wciągnąć, więc po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńTutaj autor opowiada o wsi widzianej.oczami dziecka, na prawdę ciekawie to wyszło
UsuńZdecydowanie nie moje klimaty. Co do okładki- ciekawy projekt, ale ja po latach spędzonych na czytaniu thrillerów byłam początkowo trochę przerażona, bo nie dostrzegłam, że to owoce, a moja wyobraźnia ostro pracowała :P
OdpowiedzUsuńSzkoda, że zabrakło opowieści o winie. Co prawda sam napój lubię, ale na książkę raczej się nie zdecyduję :)
OdpowiedzUsuń