czwartek, 19 października 2017

UNTIL November

TYTUŁ: UNTIL November

AUTOR: Aurora Rose Reynolds

WYDAWNICTWO: EditioRed

ROK WYDANIA: 2017

LICZBA STRON: 247




Jedno słowo opisujące książkę: "sweetaśna".  Powinnam to napisać pogrubioną różową czcionką, tak było słodko.

November to 25 letnia dziewczyna, której dzieciństwo matka zamieniła w piekło. Wkraczając w dorosłość dziewczyna poznaje ojca i dla niego zostawia Nowy York i przeprowadza się do Tennessee. Tam prowadzi księgowość w klubie ze striptizem należącym do ojca. Wkrótce po przyjeździe poznaje Ashera, który zawładnie jej życiem.

Asher,  boski facet, idealna budowa ciała, dwudniowy seksowny zarost i lekka chrypka - chodzący lep na kobiety. Taką też ma reputacje w mieście, sypiał z każdą dziewczyną która tego chciała, do czasu... aż zobaczył November. 

To było jak rażenie piorunem, strzała Amora wbita prosto w serce, a może po prostu klątwa Maysonów, którzy mogą w życiu znaleźć tylko jedną prawdziwą miłość.

Związek November i Asha pełen jest namiętności i zaborczości. Wszystko rozwija się bardzo szybko, nie ma czasu na podchody czy powolne zakochiwanie się, od razu jest skok na głęboką wodę. 

Książka to niecałe 250 stron, zawiązała się jakaś akcja, pojawiły się tajemnicze wiersze i niebezpieczne spotkania, ale wszystko to działo się bardzo szybko. Najważniejszy wątek to miłość i namiętność, ale można było to ograniczyć na korzyść akcji.

Książka nie jest zła, ale zdecydowanie dla młodszych (niż ja) odbiorców. Słodkie sceny, książę na białym koniu (a raczej w wielkim jeepie) i sezam pełen złota, książka w pozytywny sposób oderwana od rzeczywistości. Jeśli macie ochotę na takiego słodkiego cukiereczka to przeczytajcie, zwłaszcza że będą jeszcze kolejne części.


Jest to 87 książka którą przeczytałam w 2017r.

Książka bierze udział w wyzwaniu:
*Olimpiada czytelnicza na blogu pośredniczka-ksiażek.pl  październik
* Czytam ile chcę na blogu książko miłości moja

5 komentarzy:

  1. Dostałam tę książkę w prezencie, ale chyba nie poświęcę jej czasu. Zwłaszcza, że do grona młodzieży czy nastolatków już nie należę.:)
    kocieczytanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. kurcze, że niby jestem na nią za stara?! nie mów tak! Na złość Tobie ją przeczytam :D hahaha albo żeby sobie udowodnić, że nie jestem taka stara :D

    ale rozumiem cię, jak się ma rodzinę, dzieci i ten etap zakochania za sobą, a teraz rzeczywistość i rachunki to takie książki są jak bajeczki. Tylko, że takich tez potrzebujemy!

    OdpowiedzUsuń
  3. taka odrobina słodyczy jest czasami potrzebna :) ale książke polecę córce

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie się za nią zabieram i trochę się boję. Z jednej strony przyda mi się słodka historia, bo po "Światło, które utraciliśmy"jestem w emocjonalnym dołku, z drugiej średnio przekonują mnie takie lukrowane scenariusze. Zobaczę, jakie wywoła na mnie wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
  5. O nie! Takie cukiereczki nie dla mnie, ale recenzja doskonała. Chyba będę ją czytać przed snem by zasypiać z uśmiechem na ustach. :)

    OdpowiedzUsuń