niedziela, 25 lutego 2024

Ptasznik

 TYTUŁ: Ptasznik 

AUTOR: Marek Stelar

WYDAWNICTWO: Filia 

ROK WYDANIA: 2024

LICZBA STRON: 347



Czy uważacie, że lepiej zacząć czytanie książek danego autora od jego debiutu, aby zobaczyć początki jego twórczości, czy może warto zacząć od najnowszej książki, aby poznać jego aktualny styl i ewolucję?

Ja zaczęłam od najnowszej :) zupełnie nie wiedząc czego się spodziewać. 

Pierwsze kilka stron było dziwne. Konkrety opakowane w złotko czyli mowa - trawa. Potem było już lepiej, ale mimo wszystko długo czytałam tę książkę. Przy końcu przyspieszyłam, bo dałam się wciągnąć akcji. 

Heinrich Vogel żyje na własnych warunkach, mieszka na łodzi, nie ma znajomych, jest wolnym ptakiem. Tą wolnością cieszy się każdego dnia, a docenia ją tym bardziej, że w przeszłości spędził 5 lat za kratkami. 

Stare sprawy jednak upomną się o mężczyznę w najmniej spodziewanym czasie i okolicznościach. Ojciec Heinricha ginie w zamachu zostawiając za sobą sporo niedokończonych interesów. Syn nie chce mieć nic wspólnego z pozostawionym spadkiem ani długami. Jednak wierzyciele czekają na spłatę. 

Vogel zostaje wciągnięty w niebezpieczną grę. Stawka jest wysoka. Korzystając z pomocy prywatnego detektywa i pewnej pani komisarz próbuje zrozumieć w co został uwikłany.

Intryga nie jest skomplikowana, chociaż jej prostota objawia się na końcu. Jest bardzo realna, przełom lat 80 i 90 sprzyjał ciemnym interesom, ci którzy potrafili trafić w odpowiednie miejsce i moment zbijali niezłą kasę. A za kasą często kryje się nietykalność, jeśli wiadomo komu można zaufać, a komu trzeba wręczyć odpowiednio wypchaną kopertę. Teraz jednak, 30 lat później za manipulacje rodziców dzieci płacą wysoką cenę. 

Retrospekcje grają tutaj kluczową rolę. Zarówno te z pobytu Vogla w więzieniu, jak i te z młodości jego ojca. Wszystkie poszlaki zaczynają się zazębiać, sieć powiązań staje się coraz bardziej lepka. Z każdą kolejną stroną, z każdym nowym zwrotem akcji czytało się lepiej, wchodziłam głębiej w tę historię. 

Bardzo podobała mi się kreacja głównego bohatera. Jego portret psychologiczny, uzasadnienie pewnych zachowań, wpływ jaki wywarło na niego więzienie, kodeks moralny którym się kieruje. Pod tym względem wszystko perfekcyjnie wykonane. Postacie drugoplanowe również dobrze rozpisane. 

Pani komisarz znana jest czytelnikom Marka Stelara z innej serii. Tutaj tylko delikatna wzmianka o jej przeszłości, a ja chętnie poznam szczegóły i przeczytam "Wybraną". 

Małe dwa minusy za początek i za romans, bo był to moim zdaniem wątek zbędny. Można było dać szansę przyjaźni damsko- męskiej, a rozwinąć ją w coś więcej w kolejnych tomach serii. Stąd ocena 4/5 ⭐, a w dwóch słowach: intrygująca i realistyczna 🕸️.

sobota, 24 lutego 2024

Zjazd rodzinny

TYTUŁ: Zjazd rodzinny

AUTOR: Meghan Quinn

WYDAWNICTWO: Insignis

ROK WYDANIA: 2023

LICZBA STRON: 482



Są takie książki, które można pokochać od pierwszej strony. „Zjazd rodzinny” Meghan Quinn zdecydowanie do takich powieści należy. Z każdą kolejną stroną było coraz lepiej, a mamy tych stron ponad 400. To prawdziwa czytelnicza uczta. Błyskotliwe dialogi, poważne rozmowy, niesztampowi bohaterowie, 6 perspektyw w narracji, dobry humor i wspaniały morał.

Rodzeństwo Chance organizuje przyjęcie z okazji 50 rocznicy ślubu rodziców. Co jest złego w zaproszeniach rozesłanych mailem? Widocznie coś jest, skoro wiecznie zapracowany Ford postanawia przylecieć i dopilnować wszystkiego osobiście. Ale on już tak ma, Ford stoi na czele rodzinnej firmy, jest biznesmenem, to on podejmuje wszystkie najlepsze decyzje. Palmer też przyjeżdża na kilka tygodni przed przyjęciem, jest instagramerką przy okazji pobytu w domu zbierze materiał na nowe posty. Cooper czuje się przytłoczony, znowu zostaje uznany za tego, który z niczym sobie nie radzi, trzeba go kontrolować. A on po prostu potrzebuje by ktoś po prostu uwierzył w jego możliwości. Chciałby pomóc bratu w prowadzeniu firmy ale już na wstępie został skreślony. Palmer nawet nie podejmuje próby, wie że przez to co zrobiła w przeszłości nie powinna pracować w rodzinnym przedsiębiorstwie.

Przyjazd na Marina Island będzie idealną okazją do konfrontacji. Od lat rodzeństwo nie rozmawiało ze sobą szczerze, organizacja przyjęcia jest punktem zapalnym. Trzy silne charaktery, trzy wizje przyjęcia, trzy podejścia do życia. A jakby tego było mało to mamy jeszcze trzy miłosne historie.

Kocham każdy motyw w tej powieści. Uwielbiam każdą żenującą sytuację, w której znaleźli się bohaterowie, bo dawno nie śmiałam się w głos czytając książkę. Te sytuacje zostały tak dobrze rozpisane, tak dobrze współgrały z całością, pasowały idealnie. Mamy też kilka pikantnych szczegółów. Całość jednak dobrze wyważona, bo oprócz lekkich wątków znajdziemy tutaj poważne rozmowy o poszukiwaniu siebie, o wyznaczaniu celów, o poprawie relacji.

Jest to też książka o wychowaniu, nie o oczekiwaniach czy wymaganiach rodziców, ale o wartościach którymi żyje ta rodzina. Jacy ludzie wyrośli z domu, w którym na pierwszym miejscu była miłość? No właśnie. Rodzice włożyli całe serce, dali dom dwóm chłopcom, zawsze na równi traktowali ich z biologiczną córką, pozwalali uczyć się na własnych błędach. Nie zauważyli jednak, że chłopcy cały czas czuli potrzebę udowadniania sobie, że zasługują na ich miłość. Mimo, że znaleźli swoje miejsce na ziemi, ciągle tkwiło w nich to że byli adoptowani. Nauka na własnych błędach to najlepsza nauka, ale czasami potrzeba wsparcia, rozmowy, krytyki. Jeden moment w tej historii zaważył na tym, że relacje posypały się na lata. Wtedy zabrakło rozmowy, czy teraz po latach w warstwie wzajemnych pretensji znajdzie się przestrzeń na szczerość, otwartość i przede wszystkim na wysłuchanie drugiej osoby?

Styl autorki, jest niesamowicie przyjemny, lekki czyta się bardzo szybko. Mamy narrację pierwszoosobową z perspektywy aż sześciorga bohaterów i mimo iż takie pisanie wymagało wysiłku to wszystko bardzo dobrze do siebie pasowało, każdy bohater miał czas dla siebie.

Wspomniałam, że podoba mi się morał tej historii, proszę bardzo: rodzina jest najważniejsza, razem jesteśmy silni i możemy wszystko. Na prawdę, jest to niesamowicie rodzinna powieść, pełna ciepła i trudnej drogi do porozumienia, ale pokazuje, że warto.

Współpraca z portalem recenzenckim Sztukater.

poniedziałek, 12 lutego 2024

Kochanka nazistów

 TYTUŁ: Kochanka nazistów 

AUTOR: Maria Paszyńska 

WYDAWNICTWO: Filia

ROK WYDANIA: 2024

LICZBA STRON: 412



 Zwykle unikam książek o tematyce II wojny światowej, tym bardziej tych o "chwytliwych tytułach", które moim zdaniem umniejszają wagę tematu. Tym razem zrobiłam wyjątek, bo o twórczości pani Marii Paszyńskiej mam bardzo dobre zdanie. Wiedziałam że tutaj nie będzie banalnego podejścia do historii.

Nie chcę pisać Wam streszczenia tej książki, ale zacytuję akapit z posłowia:

To brutalna opowieść o męstwie jednostek, odwadze, ideałach i heroizmie młodziutkich dziewcząt, tragedii ich osamotnienia, o odrzuceniu i oskarżeniach o zdradę w powojennej rzeczywistości, jedynej zapłacie za ofiarność, jaką było więzienie. 

Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie. Przez co możemy lepiej poznać Mariannę, jej uczucia, motywacje. Mimo że jest to opowieść pełna emocji, bohaterka przytaczając kolejne wydarzenia jakby się od nich odcina, opisuje ból, strach, a sama stoi gdzieś obok. Najbardziej poruszające są fragmenty już po wojnie, kiedy upragniona wolność nie nadeszła. Żołnierze AK, nie doczekali wolnej Polski 💔

Pierwszy moment, w którym musiałam na chwilę przerwać czytanie to było ślubowanie. To jak każde słowo wypowiadane było z sercem, z wiarą w zwycięstwo. Jak na szali położone zostało 18 letnie życie, rodzina, marzenia, ambicje. 

Drugi moment to "spacer" przez ruiny Warszawy i aresztowanie. Wtedy dosłownie opadło ze mnie wszystko. 😥 A potem było już tylko gorzej. Czytanie z szeroko otwartymi oczami i myślą jak to było możliwe...

Emocje! Druga część książki nie zostawiła na mnie suchej nitki. Pierwszą połowę czytałam z ciekawością, ale bez zaangażowania. Druga totalnie mnie złamała. 

Bycie wywiadowczynią w głębokiej konspiracji to jedna z trudniejszych misji. Marianna została zostawiona sama sobie, miała zostawiać meldunki i nadal zdobywać informacje. Młoda dziewczyna nie miała żadnego wsparcia, żadnej bliskiej osoby obok siebie. Takich żołnierek było zapewne więcej. To raczej mało znany fragment historii II wojny światowej. Dopiero teraz możemy uczynić zadość bohaterkom, które nie walczyły z bronią w ręku, ale zrobiły dla Sprawy wszystko co w ich mocy. 

Nie napiszę, że musicie tę książkę przeczytać. Bo musi to być indywidualna decyzja. Każdy zna siebie na tyle by wiedzieć jak reaguje na mocne opisy w powieściach wojennych, a tutaj są mocne . To książka której tytuł może odpychać, ale jeśli tylko dlatego odpuścicie lekturę to przemyślcie to jeszcze raz.

Moja ocena 4,5/5 ⭐

czwartek, 8 lutego 2024

Ja tu tylko zabijam

 TYTUŁ: Ja tu tylko zabijam.

AUTOR: Marta Obuch

WYDAWNICTWO: Filia

ROK WYDANIA: 2024

LICZBA STRON: 348



Taka okładka nastraja mega pozytywnie. Rzuca się w oczy i na pewno będziecie chcieli przyjrzeć się jej bliżej w księgarni czy bibliotece :) 

Profesor filozofii Bogdan Bukowiński zostawia swój dom i ogród pod opieką Tosi. Młoda kobieta z przyjemnością dogląda roślin i psa, do czasu aż nie zostaje podejrzana o włamanie. Od tego momentu wokół Antoniny dzieje się coraz więcej dziwnych zdarzeń, napad z nożem, próba morderstwa, ucieczka na hulajnodze. 

Zagadka kryminalna co do ogółu została ciekawie zarysowana, co do szczegółów już trochę mniej. Trochę przerost formy komediowej nad treścią kryminalną. Nie żebym oczekiwała krwawego kryminału i teraz miała pretensje, że nie wyszło. Bardziej chodzi mi o to, że dialogi, pomyłki, sytuacje były nieco naciągane. Naciągane po to by być śmiesznymi i to mnie dekoncentrowało. A warstwa kryminalna nie budziła większych emocji.

Akcja mknie na złamanie karku. Skacze z jednego miejsca w drugie. Czyta się szybko, ale trzeba się też szybko orientować w sytuacji. Nie była to męcząca lektura ale też nie otwierałam jej z jakąś większą przyjemnością. Przeczytana, i tyle. 

Jeszcze słów kilka o wątku romantycznym: Dawno żadna para mnie tak nie irytowała. Nie że tylko bohaterka, ale on też. Tosia i Lulek, przyjaciele. Oczywiście już możecie sobie dopisać zakończenie, ale był ktoś kto tej oczywistości nie widział i ktoś kto starał się tę oczywistość przykryć nieprzyzwoitym humorem. 

Moja ocena 2,5/5 ⭐ ale bardziej wynika to z tego, że jest specyficzna i nie koniecznie do mnie trafiła niż z tego, że jest zła. Myślę, że na odpowiednim gruncie, może być oceniona wysoko. 

piątek, 2 lutego 2024

Wyspa słońca

 TYTUŁ: Wyspa słońca 

AUTOR: Ewa Salwin

WYDAWNICTWO: Skarpa Warszawska 

ROK WYDANIA: 2024

LICZBA STRON: 350

Dwóch nieodłącznych towarzyszy z czasów burzliwej historii Rosji po Rewolucji 1917 roku: książka pełna tajemnic i filiżanka gorącej herbaty, której aromat przenosi nas w głąb minionych epok. 

Delikatna porcelana trafia w ręce ploretariatu.

Michaił Aleksandrowicz przeprowadza się do miasta jakich wiele. Mieszka z żoną, przestrzeń którą zajmują mieści się dosłownie tylko w czterech ścianach. On jest pisarzem, pisać musi pod dyktando nowej władzy, ale nawet to nie gwarantuje, że zostanie wydany. Żeby dostać zaliczkę musi się poniżać, płaszczyć, a przy tym mocno uważać na słowa. Po wprowadzeniu nowego porządku Michaił stracił wszystko, rodzinę, nazwisko, dom, majątek. Ona, Nina: kiedyś służąca jego rodziny, teraz żona, pracuje w fabryce, próbuje zrozumieć swojego męża, ale między nimi jest coś co skutecznie blokuje bliskość. 

Przez początek trzeba przebrnąć, przestawić się na styl, który przenosi nas do Rosji. Krótkie, urywane zdania podsycają nerwową atmosferę. Cały czas trzeba zachować czujność. Trzeba też czytać między wierszami. 

Nie bójcie się tematów historycznych, bo są one tutaj tłem. Nie znajdziecie tutaj faktów czy postaci rzeczywistych, ale ludzi, których historia wciągnęła w swoje koło. Nie zaznają spokoju jeśli nie znajdą w swoim wnętrzu bezpiecznej przystani. Niezależnie od czasów, w których przyszło nam istnieć tak samo cierpimy po stracie, tak samo chcemy kochać, tak samo chcemy czuć, że żyjemy. Tak samo szukamy miejsca, w którym chcielibyśmy ukryć się przed światem. 

Nie jest to książka łatwa w odbiorze, bo głównie skupia się na emocjach, które targają bohaterami. Wymaga zaangażowania, skupienia. To na pewno wyjście z czytelniczej strefy komfortu. Ale warto!