TYTUŁ: Zjazd rodzinny
AUTOR: Meghan Quinn
WYDAWNICTWO: Insignis
ROK WYDANIA: 2023
LICZBA STRON: 482
Są takie książki, które można pokochać od pierwszej strony. „Zjazd rodzinny” Meghan Quinn zdecydowanie do takich powieści należy. Z każdą kolejną stroną było coraz lepiej, a mamy tych stron ponad 400. To prawdziwa czytelnicza uczta. Błyskotliwe dialogi, poważne rozmowy, niesztampowi bohaterowie, 6 perspektyw w narracji, dobry humor i wspaniały morał.
Rodzeństwo Chance organizuje przyjęcie z okazji 50 rocznicy ślubu rodziców. Co jest złego w zaproszeniach rozesłanych mailem? Widocznie coś jest, skoro wiecznie zapracowany Ford postanawia przylecieć i dopilnować wszystkiego osobiście. Ale on już tak ma, Ford stoi na czele rodzinnej firmy, jest biznesmenem, to on podejmuje wszystkie najlepsze decyzje. Palmer też przyjeżdża na kilka tygodni przed przyjęciem, jest instagramerką przy okazji pobytu w domu zbierze materiał na nowe posty. Cooper czuje się przytłoczony, znowu zostaje uznany za tego, który z niczym sobie nie radzi, trzeba go kontrolować. A on po prostu potrzebuje by ktoś po prostu uwierzył w jego możliwości. Chciałby pomóc bratu w prowadzeniu firmy ale już na wstępie został skreślony. Palmer nawet nie podejmuje próby, wie że przez to co zrobiła w przeszłości nie powinna pracować w rodzinnym przedsiębiorstwie.
Przyjazd na Marina Island będzie idealną okazją do konfrontacji. Od lat rodzeństwo nie rozmawiało ze sobą szczerze, organizacja przyjęcia jest punktem zapalnym. Trzy silne charaktery, trzy wizje przyjęcia, trzy podejścia do życia. A jakby tego było mało to mamy jeszcze trzy miłosne historie.
Kocham każdy motyw w tej powieści. Uwielbiam każdą żenującą sytuację, w której znaleźli się bohaterowie, bo dawno nie śmiałam się w głos czytając książkę. Te sytuacje zostały tak dobrze rozpisane, tak dobrze współgrały z całością, pasowały idealnie. Mamy też kilka pikantnych szczegółów. Całość jednak dobrze wyważona, bo oprócz lekkich wątków znajdziemy tutaj poważne rozmowy o poszukiwaniu siebie, o wyznaczaniu celów, o poprawie relacji.
Jest to też książka o wychowaniu, nie o oczekiwaniach czy wymaganiach rodziców, ale o wartościach którymi żyje ta rodzina. Jacy ludzie wyrośli z domu, w którym na pierwszym miejscu była miłość? No właśnie. Rodzice włożyli całe serce, dali dom dwóm chłopcom, zawsze na równi traktowali ich z biologiczną córką, pozwalali uczyć się na własnych błędach. Nie zauważyli jednak, że chłopcy cały czas czuli potrzebę udowadniania sobie, że zasługują na ich miłość. Mimo, że znaleźli swoje miejsce na ziemi, ciągle tkwiło w nich to że byli adoptowani. Nauka na własnych błędach to najlepsza nauka, ale czasami potrzeba wsparcia, rozmowy, krytyki. Jeden moment w tej historii zaważył na tym, że relacje posypały się na lata. Wtedy zabrakło rozmowy, czy teraz po latach w warstwie wzajemnych pretensji znajdzie się przestrzeń na szczerość, otwartość i przede wszystkim na wysłuchanie drugiej osoby?
Styl autorki, jest niesamowicie przyjemny, lekki czyta się bardzo szybko. Mamy narrację pierwszoosobową z perspektywy aż sześciorga bohaterów i mimo iż takie pisanie wymagało wysiłku to wszystko bardzo dobrze do siebie pasowało, każdy bohater miał czas dla siebie.
Wspomniałam, że podoba mi się morał tej historii, proszę bardzo: rodzina jest najważniejsza, razem jesteśmy silni i możemy wszystko. Na prawdę, jest to niesamowicie rodzinna powieść, pełna ciepła i trudnej drogi do porozumienia, ale pokazuje, że warto.
Współpraca z portalem recenzenckim Sztukater.
Lubię Lubię czytać takie książki, więc chętnie sięgnę po ten tytuł.
OdpowiedzUsuńJaka zachęcająca recenzja. Książka czeka na mojej półce.
OdpowiedzUsuńLubię, gdy książka jest lekko napisana i sprawnie się ją czyta.
OdpowiedzUsuńCzytałam już w zeszłym roku, również polecam!
OdpowiedzUsuń👍
Usuń