TYTUŁ: Melodia zapomnianych miłości
AUTOR: Dorota Gąsiorowska
WYDAWNICTWO: Między słowami
ROK WYDANIA: 2017
LICZBA STRON: 463
Do książek pani Doroty mam pewien sentyment, jej debiut to była również moja pierwsza zrecenzowana książka. Sięgam więc po jej powieści z dużą dozą sympatii. "Melodie..." stały na półce zdecydowanie za długo, a styczeń jest dobrym miesiącem na zmniejszanie stosu hańby więc wybór padł na nie.
Na wstępie powiem że nieco mnie ta książka wymęczyła (może sięganie po obyczajówkę zaraz po Żywicy było błędem?) . Akcja rozwijała się bardzo, bardzo wolno. Sekrety rodzinne jakoś nie chciały ujrzeć światła dziennego,a podkreślanie jak bardzo misja Blanki jest tajemnicza było irytujące.
Blanka to kobieta w okolicach trzydziestki. Uczy gry na skrzypcach, jej ojciec gra w filharmonii, a babka była bardzo utalentowaną skrzypaczką. Instrument babki Walentyny to rodzinna pamiątka dotąd ukryta w szafie. Zygmunt wie że matka po wojnie już na nich nie grała a wiązała się z tym jakaś tragiczna historia.
Bianka dostaje propozycję pracy, ma wakacje spędzić w Kazimierzu Dolnym w domu pani Klary. Czym dokładnie ma zajmować się dziewczyna pozostaje tajemnicą ale dotyczy zamkniętego w sobie, niewidomego Sama, syna Klary. Dom w Kazimierzu jest bardzo ponury, jego właścicielka ekscentryczna i nieprzyjemna. Bianka znajduje jednak wsparcie w gospodyni domowej pani Marcie. Samuel, któremu przynosi do pokoju posiłki odpycha od siebie wszystkich i nie ma szans by Blance udało się do niego dotrzeć.
Blanka spędza bardzo mało czasu z Samem, kilka zdawkowych rozmów, jego napady złości, przytłaczające milczenie - tak to najczęściej wyglądało. Więcej chwil kobieta spędza na spacerach po miasteczku i w odwiedzinach u nowopoznanych znajomych.
Sam był światowej klasy skrzypkiem. W wyniku wypadku jego ojciec zginął, a on sam stracił wzrok. Mężczyzna odciął się od wszystkich a całe dnie spędza zamknięty w pokoju. Czy gra Blanki którą słyszy przez ścianę zmiękczy jego serce?
Ciężko mi było wykrzesać zainteresowanie rodzinną tajemnicą. Zbyt długi był ku temu wstęp ale mroczny dom, w którym się nie rozmawia a rzuca rozkazy zdecydowanie spełnił swoje zadanie jako siedlisko rodzinnych sekretów. Połączenie losów Klary i babki Walentyny wypadło dobrze, ale gdyby wokół tej historii skupiła się większa część fabuły na pewno wypadłoby to bardziej realnie. W moim odbiorze książka była przegadana, zabrakło też emocji. Blanka jako bohaterka była raczej nijaka, to już większe emocje budziła córka pani Marty i jej rodzinne problemy.
Dla fanek lekkich, niezobowiązujących obyczajówek powieść powinna być satysfakcjonująca. Dla tych szukających większych wrażeń może okazać się zbyt nudna
Sama nie wiem. Nie jestem jakąś wielką fanką obyczajówek, więc myślę, że książka by mnie nieco przynudzała. Chyba pójdę za radą i na razie spasuję. :)
OdpowiedzUsuńTej książki autorki jeszcze nie czytałam. Mam jednak w planach.
OdpowiedzUsuńJakoś nie mam większej ochoty na sięganie po tę książkę w tej chwili. 😊
OdpowiedzUsuń