wtorek, 1 lipca 2025

Kraina mleka i miodu

 TYTUŁ: Kraina mleka i miodu 

AUTOR: C Pam Zhang 

WYDAWNICTWO: Znak

ROK WYDANIA: 2025

LICZBA STRON: 312

Kto by się spodziewał, że przeczytam książkę z działu fantastyka – wizję świata po apokalipsie? Jak to się stało?

Nie przeczytałam opisu, skusiła mnie okładka - znowu 🫣🤣

Takie przypadkowe wyjście ze strefy komfortu bywa ożywcze. A do tego sposób w jaki ta książka jest napisana: narracja pierwszoosobowa i śladowa ilość dialogów, a mimo to... działa to hipnotyzująco. Forma pochłania, niepokoi, trzyma w napięciu.

Przez natłok obowiązków (dom-praca-szpital 🚙)czytałam ją dłużej niż zazwyczaj. Ale! Mogłam dzięki temu pogadać o niej z większą ilością osób : u nas w pracy pytanie : "co czytasz?" - to standard 😁

Katastrofa ekologiczna: smog, który przykrył ziemię i nie dopuszcza do niej promieni słonecznych spowodował głód i wymieranie zwierząt i roślin. Świat stoi na krawędzi katastrofy, wysokobiałkowa fasolomąka zastąpiła jedzenie, a szary pył pokrywa niemal wszystko. 

Narratorka odpowiada na ogłoszenie o pracę na stanowisku prywatnej szefowej kuchni w "elitarnej enklawie badawczej" z siedzibą na jednej z alpejskich gór. Pracodawcą jest ktoś kto ma pomysł jak odrodzić świat, jak przywrócić bioróżnorodność, jak utrwalić odmiany odporne na smog. Projekt wspierali prywatni inwestorzy, ale włoski rząd oddając ziemię pod ten eksperyment oczekiwał, że efekty pracy zostaną mu udostępnione. 

Odizolowane miejsce działa na wyobraźnię. Głodni mieszkańcy nizin oczekiwali, że natychmiast dostaną dostęp do świeżej żywności, buntowali się że wydzielono ziemię ich kraju i oddano w prywatne ręce. 

Co działo się za ogrodzeniem opisuje narratorka, ona jest w samym centrum wydarzeń. Gotuje. A raczej tworzy kulinarne dzieła sztuki: potrawy, które mają przywoływać smaki dzieciństwa, rozbudzać wyobraźnię, a przede wszystkim – pobudzać apetyt inwestorów. Jednak nawet w kuchni nie ma swobody. Musi odgrywać rolę narzuconą przez pracodawcę i jego córkę. To gra – misternie ułożona, pełna niedomówień i manipulacji.

Ze wspomnień narratorki:

"... dotarłam do kraju, który zaistniał dzięki wyobraźni dwójki ludzi opętanych: albo tajemnicami, albo narcyzmem, albo kłamstwami, albo bogactwem, albo mądrością, dalekowzrocznością, odwagą, albo i strachem. Sami wybierzcie. "

Teza Aidy, która sama jest genetyczną wizjonerką, jest zatrważająca, ale chyba najbardziej przez to, że jest prawdziwa: ludzi są głupi, krótkowzroczni i zajęci sobą. "Zniszczyliby nasz wysiłek, gdyby o nim wiedzieli. Oddaj tę krainę ludziom, a spustoszą ją i ogołocą w tydzień".

To książka, która porusza – także dlatego, że wizja ekologicznej katastrofy, jaką snuje autorka, wcale nie jest tak nieprawdopodobna. Pokazuje świat, w którym większość roślin i zwierząt wyginęła, a ludzie zmuszeni są walczyć o resztki. Ale równie mocno opowiada o pragnieniu tworzenia – nawet wbrew wszystkiemu.

Jak już wspomniałam, książka bardzo mnie zaskoczyła. Forma narracji – bez dialogów, ale z niezwykle obrazowym językiem – wciąga, bo nie można odłożyć książki nie znając odpowiedzi na pytania kiedy i w jaki sposób pęknie ta bańka, w której ukryli się bohaterowie?

To jedna z tych książek, które nie pozwalają wrócić do codzienności bez zastanowienia się nad tym, dokąd zmierza nasz świat. Choć formalnie to fantastyka, zaskakuje realizmem i ostrzega przed skutkami naszej beztroski. C Pam Zhang zaserwowała opowieść, która zostaje w głowie na długo – niczym smak dania, którego nigdy wcześniej nie jadłaś, a które czujesz wciąż na języku.



poniedziałek, 23 czerwca 2025

Nie ma przed czym uciekać

 TYTUŁ: Nie ma przed czym uciekać 

AUTOR: Rebecca Makkai

WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Poznańskie 

ROK WYDANIA: 2025 (pierwsze wydanie 2011)

LICZBA STRON: 366


Taki długi weekend zafundował mi mąż: wizyta w samym środku planu serialu #OstryDyżur 🏥 Kilka ‼️ godzin czytania bez przerwy (dobrze, że książkę miałam ze sobą 📖), ekskluzywny przejazd 🚑 z jednego szpitala do drugiego...
A teraz? Nie będzie już podróży pociągiem — tylko samochodem. Ale wiecie co? To oznacza więcej czasu na audiobooki! 🎧

Dzisiaj więc o książce, która pozwoliła mi przetrwać:

Jeśli masz już dość oklepanych wątków – ta książka jest dla Ciebie! Tutaj nic nie jest znajome, bo fabuła jest niesamowicie oryginalna. Mało realna, ale bardzo przyjemna w odbiorze.

Bibliotekarka Lucy sumiennie wykonuje swoją pracę, choć nie jest to szczyt jej marzeń. Dziesięcioletni Ian, stały bywalec biblioteki, szybko zyskuje jej sympatię. Niestety, nie można tego powiedzieć o jego matce. Pani Drake ma spore oczekiwania i jeszcze więcej zakazów dotyczących lektur wybieranych przez syna. W oczach Lucy rodzice chłopca są zbyt rygorystyczni — do tego wysyłają go na "rehabilitację", by zawczasu „naprostować” jego orientację.

Ian ucieka z domu i ukrywa się w bibliotece. Znajduje go Lucy. I? Na pewno nie dzwoni do rodziców.

Kobieta przed trzydziestką i dziesięcioletni chłopiec wyruszają w podróż po Stanach, a właściwie – jadą do babci, jak twierdzi Ian. Lucy daje się wciągnąć w tę wyprawę, a odkąd wsiada do samochodu, nie podejmuje żadnej racjonalnej decyzji. Każdy kolejny kilometr budzi uśmiech politowania — bo co ona właściwie wyprawia?! A Ian? Jest szczęśliwy, bo przeżywa przygodę życia. Jak bohaterowie jego ulubionych książek.

Dla mnie ta powieść to jedna wielka hiperbola — celowo wyolbrzymiona, by zwrócić uwagę na problem homoseksualności u dzieci i sposób, w jaki dorośli reagują na coś, czego nie rozumieją. Reakcja rodziców i pastora, którzy chcą „nawrócić” chłopca, kontrastuje z postawą Lucy, która pragnie go chronić. Ucieczka nie jest jednak rozwiązaniem.

To książka z gatunku dzieje się / nie dzieje się. Akcja toczy się spokojnie, bez dramatycznych zwrotów, a jednak fabuła wyraźnie zmierza do celu. Ta podróż pochłania czytelnika — kolejne przystanki skłaniają do refleksji na temat wolności, tożsamości i wpływu środowiska, w którym dorastamy, na naszą przyszłość.

Na pewno ta książka zajęła moją głowę, bo trudno było przewidzieć, dokąd ta podróż zmierza. Czułam się, jakbym jechała bez mapy, z bohaterami, którzy nie znają kierunku, ale mają wielkie serca i jeszcze większy bagaż emocji. A w dodatku, podczas lektury towarzyszyło mi pytanie: czy to się naprawdę może dobrze skończyć...?

To nie jest powieść dla tych, którzy szukają logicznej fabuły i realistycznych decyzji. Ale jeśli lubisz historie, które balansują na granicy absurdu i emocjonalnej prawdy — daj się porwać tej nietypowej opowieści. Nie ma przed czym uciekać zostawia w czytelniku ślad i zmusza do zadania sobie ważnych pytań. A może o to właśnie chodzi w dobrej literaturze?






 

środa, 18 czerwca 2025

Czas rezurekcji

 TYTUŁ: Czas rezurekcji 

AUTOR: Max Czornyj 

WYDAWNICTWO: Filia

ROK WYDANIA: 2025

LICZBA STRON:

Do książek Czornyja trzeba podejść z odpowiednim nastawieniem, bo znając autora będzie krwawo, brutalnie, bez owijania w bawełnę. W lutym przeczytałam świetną Uwierz jej więc sięgnięcie po kolejną tegoroczną premierę było obowiązkowe. 

Zauważyłam jednak, że Czas rezurekcji to tom 2. Czasu mało, a jednak warto było zapoznać się z częścią 1. Na ratunek przyszedł audiobook. Słuchało się dobrze, ale chyba po raz pierwszy zniesmaczyły mnie opisy sceny zbrodni. 🤯 Podążałam za Sarą Adam i bratem Hektorem, próbując rozwiązać zagadkę jubileuszowego mordercy. Zwroty akcji robią tutaj robotę! Sprawca ucieka, a ja zostałam z myślą jak dobrze że tom 2 już jest. 

I tutaj pierwsze rozczarowanie: autor nie pociągnął wątków z Czasu śmierci. Rozpoczął zupełnie nowe. 

Brat Hektor zostaje wysłany do Zakonu Misterystów by zbadać sprawę marderstwa i rzekomej świętości jednego z barci.

Jest mrocznie! Stare klasztorne mury, ciemne zakamarki, cele które skrywają niejedną tajemnicę - klimat zdecydowanie jest. Herezje, egzorcyzmy i bezgraniczne zło, z którym trzeba stanąć twarzą w twarz. W ostatecznym rozrachunku jednak wychodzi na to, że tylko człowiek potrafi tak skrzywdzić drugiego człowieka💔

Krótkie rozdziały ułatwiają lekturę, ale niektóre sceny są rozpisane tak dynamicznie, że musiałam sama siebie stopować i przeczytać na spokojnie jeszcze raz. 

Na kilka stron przed końcem już miałam przeczucie, że nie wszystko się wyjaśni. I miałam rację. Zakończenie jest tak skonstruowane, że absolutnie nie wiem co z czym połączyć. W świecie Czornyja wszystko jest możliwe. Więc spodziewajmy się niespodziewanego. 

Na pewno ta książka budzi emocje. Pozostawia po sobie mętlik, nie odłożycie jej na półkę, żeby za 5 minut o niej zapomnieć. Nawet jeżeli zakończenie nie jest satysfakcjonujące to i tak będziecie o nim myśleć! I o to chodzi 💪 bo Max Czornyj wie co robi zostawiając nam książkę w takiej właśnie formie.

poniedziałek, 16 czerwca 2025

Ilustrator

 TYTUŁ: Ilustrator. Przygody ojca Koziołka Matołka tylko dla dorosłych.

AUTOR: Marek Górlikowski

WYDAWNICTWO: Znak

ROK WYDANIA: 2025

LICZBA STRON: 420 + bibliografia

Z zakurzonego kufra historii – recenzja książki Marka Górlikowskiego o Marianie Walentynowiczu

Na strychach domów, w zapomnianych teczkach i starych kufrach można znaleźć prawdziwe skarby – nie tylko rodzinne pamiątki, lecz także fragmenty większej, często przemilczanej historii. Właśnie taką drogą podążył Marek Górlikowski, odkrywając nieznane dotąd prace i losy Mariana Walentynowicza – ilustratora, podróżnika, satyryka i korespondenta wojennego.

Widzisz Koziołka Matołka – myślisz Makuszyński. To naturalne skojarzenie, ale tylko w połowie prawdziwe. Za kultowe ilustracje tej postaci odpowiadał właśnie Marian Walentynowicz. Tworzył w tym samym czasie co Walt Disney i, jak pokazuje książka Górlikowskiego, miał potencjał, by stać się równie rozpoznawalną ikoną polskiej (a może i światowej) ilustracji.

Za pieniądze zarobione dzięki Koziołkowi mógł realizować swoje pasje – podróżował po świecie: odwiedził Amerykę, Kanadę, Japonię, Bali.Z wypraw przywoził nie tylko trofea myśliwskie i zdjęcia, lecz także – jak się domyślamy – inspiracje. Niestety, rękopis jego wspomnień z podróży nigdy się nie odnalazł. A potem przyszła wojna, która na zawsze zmieniła jego życie.

"Gdyby nie wojna albo gdybyśmy po niej trafili na drugą stronę żelaznej kurtyny, pewnie zrobiłby światową karierę."

„Maryś”, jak go nazywano, nie pozostał bierny – brał czynny udział w działaniach wojennych. Był korespondentem wojennym, często znajdującym się na pierwszej linii frontu. Przeszedł cały szlak bojowy z generałem Maczkiem. Z tamtego okresu pozostały po nim niezwykłe komiksy i karykatury – świadectwa tego, że nawet w okopach można było znaleźć miejsce na ironię i kreskę.

Po wojnie przyszły trudne lata. Choć polityczne zawirowania zmiotły z powierzchni wielu twórców, Walentynowicz – być może dzięki temu, że „nie dorobił się teczki” – mógł nadal rysować. Tworzył satyryczne komiksy, oczywiście w granicach dozwolonych przez ówczesną władzę. Ale tworzył – i to się liczy.

Książkę czytało mi się znakomicie (zdecydowanie muszę częściej sięgać po biografie!). Górlikowski z ogromną dbałością o szczegóły przedstawia nie tylko głównego bohatera, lecz także osoby, które mu towarzyszyły. Często wybiega w przyszłość, pokazując, jak potoczyły się ich losy – w czasie wojny i po niej. Dzięki temu historia zyskuje głębię i kontekst – przypomnienie, że wielką historię tworzą zwykli ludzie. Małe trybiki w ogromnej machinie.

Na marginesie zanotowałam sobie kilka ciekawostek: Koziołek Matołek był rysowany kilkukrotnie – najpierw w roku, gdy odniósł ogromny sukces (1933), następnie powielany w czasie wojny, po czym narysowany na nowo w 1947 roku. Istnieje także jego wersja socjalistyczna z 1957 roku. W książce znajdziemy również streszczenia fabularne komiksów tworzonych przez Walentynowicza – co pozwala lepiej zrozumieć jego styl, tematykę i humor.

Podsumowując: to nie tylko opowieść o ilustratorze Koziołka Matołka, ale przede wszystkim o niezwykle barwnej postaci, której życie było gotowym scenariuszem na film. Dzięki tej książce Marian Walentynowicz wraca na należne mu miejsce w historii polskiej kultury.



środa, 11 czerwca 2025

Bez miłości

 TYTUŁ: Bez miłości 

AUTOR: Zofia Mąkosa

WYDAWNICTWO: Książnica

ROK WYDANIA: 2025

LICZBA STRON: 331

Pierwsze lata po odzyskaniu niepodległości na terenach przygranicznych były wyjątkowo niespokojne. Trzciel został przedzielony niesprawiedliwą granicą — po stronie polskiej znalazła się część z torami kolejowymi i stacją, podczas gdy Niemcom przypadł niewielki fragment miasta. Granica rozcięła gospodarstwa, rozdzieliła rodziny, a na przemieszczanie się między stronami potrzebne były specjalne przepustki. Ta właśnie sytuacja graniczna staje się miejscem i tłem dla fabuły serii „Pomiędzy” — nazwa jakże wymowna!

Tom pierwszy przeczytałam, przygotowując się do spotkania autorskiego z panią Zofią jesienią 2024 roku. W maju miałam przyjemność rozmawiać z autorką ponownie, tym razem w ramach Tygodnia Bibliotek, tuż przed premierą tomu „Bez miłości”. To właśnie wtedy pani Zofia zdradziła, że wyśle swoją bohaterkę do Niepruszewa — miejscowości, z której pochodzi jej babcia, a w której ja obecnie pracuję.

📖 Kilka słów o fabule:

Weronika Wieczorek wychodzi za mąż za Freda, syna zamożnego Niemca. To małżeństwo z rozsądku — Weronika ma ku temu ważny powód, a ojciec Freda potrzebuje pokazać światu, że jego syn do czegoś się nadaje. Sam Fred przeżył koszmar wielkiej wojny — po powrocie do domu nie odzywa się, boi się burzy i podniesionych głosów. Weronika stara się umocnić swoją pozycję w rodzinie, dba o męża i udowadnia teściowi, że kobieta może mieć głowę do interesów.

Joanna, młoda archiwistka z Poznania, przyjeżdża do Trzciela na wakacje i święta. Dzięki odpowiednim przepustkom może spędzić tu kilka dni. W tym czasie obserwuje ruch na granicy, zbiera informacje i przekazuje je dalej.

Mieszkańcy Trzciela stają się świadkami wydarzeń historycznych, takich jak zjazd Stahlhelm — niemieckiej organizacji paramilitarnej. Uczą się radzić sobie z szalejącą inflacją, obserwują jak rozwija się przemyt, a gangi rosną w siłę.

Warstwa historyczna została dopracowana w najmniejszych szczegółach — od opisów Trzciela i Poznania, przez sytuację polityczną i społeczne nastroje, aż po... pogodę. Pani Zofia, przez lata związana z nauczaniem historii, posiada nie tylko wiedzę, ale i niezwykły dar opowiadania.

Historia bohaterów może nie jest wyjątkowo skomplikowana, nie znajdziemy w niej spektakularnych dramatów, ale odnajdziemy prawdziwe życie lat 20. To opowieść o codzienności wpisanej w wielką historię — i to właśnie jest największą siłą tej powieści. To człowiek na tle burzliwych dziejów.

Wątki snują sie spokojnie, pozwalają na odpoczynek przy lekturze i na refleksje nad historią. Polecam obie części, ja z niecierpliwością będę czekała na kontynuację.