piątek, 28 lutego 2020

Spadek Barbary Tryźnianki

TYTUŁ: Spadek Barbary Tryźnianki
AUTOR: Andrzej F. Paczkowski
WYDAWNICTWO: WasPos
ROK WYDANIA: 2020
LICZBA STRON: 239


Zdecydowanie do przeczytania tej książki skusiła mnie okładka. Zapowiadała wspaniałą podróż w czasie do XIX wieku. Gdy trafiła do mnie i przeczytałam słowo od autora wiedziałam już że przepadałam.

Swego czasu zaczytywałam się w powieściach Marii Rodziewiczówny. W tym miejscu chciałabym podziękować koleżance która zaopatrzyła mnie w cały karton książek autorki. Koleżanki już niestety nie ma na tym świecie [*] ale jak widać przez książki pamięć o niej będzie trwała.
Moją ulubioną powieścią autorki jest "Między ustami a brzegiem pucharu", niestety nie czytałam "Barbary Tryźnianki" więc to co zaproponował pan Andrzej było dla mnie czymś nowym, a przez to fascynującym.

Umiera Antoni Michałek senior rodu, bogaty posiadacz ziemski. Wdowa pani Maria wraz z wnuczką 5 letnią Michasią czynią przygotowania do pogrzebu. Kobieta czeka na przyjazd trójki swoich dzieci. Joanna, Mateusz i Dominiki mają jednak swoje życie w mieście i rzadko przyjeżdżają do domu. Pani Maria wierzy że śmierć ojca nieco otrzeźwi jej dzieci. Młodzi ludzie przyjeżdżają w ostatniej chwili o jedyne co ich interesuje to zapis w testamencie, wszyscy troje bowiem uważają że pieniądze ojca im się należą.

Pani Maria z mężem starała się wychować dzieci by były pełne szacunku do pracy i ziemi. Wyrośli w pięknym otoczeniu przyrody ale tak na prawdę nigdy go nie widzieli. Od najmłodszych lat mieli postawę roszczeniową a gdy tylko mogli uciekli do miasta by pomnażać pieniądze. Tylko ostatni syn, ojciec Michasi, wydał się w rodziców, niestety zmarł pozostawiając pod opieką babci małą córeczkę.

Na kilka dni przed śmiercią pan Antoni zmienia zapis w testamencie. W czasie choroby dzieci nie odwiedziły go ani razu dlatego postanawia ich wydziedziczyć. Zabezpiecza przyszłość żony i wnuczki a pozostałą część spadku powierza opiece Barbary Tryźnianki. Rodzeństwo wpada w szał, żądza pieniądza jest tak wielka, że rozgoryczeni nie bacząc na matkę wracają do miasta i rozpoczynają poszukiwania kobiety. To staje się ich obsesją, nakręcają siebie nawzajem próbując odzyskać to co im się "należy".

Trochę zabrakło mi szczegółowych opisów, takiego klimatu retro który wyzierałby z każdego kąta. Autor skupił się na kreacji bohaterów, na relacjach miedzy nimi, na ich reakcjach na wydarzenia co oczywiście jest plusem, ale osobiście w powieściach których akcja dzieje się na przełomie XIX i XX wieku cenię sobie pobudzające opisu realiów tamtych czasów.

Kreacja bohaterów jest spójna i dopracowana. Autor doskonale przedstawił pazerność rodzeństwa i smutek serca matki z takiej sytuacji. Tajemnicza Barbara Tryźnianka chociaż pojawia się dopiero pod koniec powieści przez cały czas intryguje.

Joanna, Mateusz i Dominiki poszukują odpowiedzi na pytania, ale nie na te najważniejsze. Dla nich liczą się tylko pieniądze. Czy gdy poznają sekret testamentu ojca ich zachowanie ulegnie przemianie? Przeczytajcie bo mimo iż akcja dzieje się na początku XX wieku to przekalkować można ją do współczesności. Pieniądze często przesłaniają więzi rodzinne i międzyludzkie, a na zmianę zachowania niekiedy może już być za późno.

Polecam.

Jest to 20 książka, którą przeczytałam w 2020r.
Książka bierze udział w wyzwaniu:
Olimpiada czytelnicza u Pośredniczka książek

środa, 26 lutego 2020

Oskarżenie

TYTUŁ: Oskarżenie

AUTOR: Remigiusz Mróz
WYDAWNICTWO: Czwarta Strona
ROK WYDANIA: 2017
LICZBA STRON: 558


Oj, minęło już sporo czasu od mojego ostatniego spotkania z Chyłką. Dokładnie od października 2017r.  Jednym z moich postanowień noworocznych był powrót do tej serii. Udało się to zrealizować dzięki mojemu zacięciu w realizowaniu czytelniczych wyzwań ;)

Aby jednak przejść do Oskarżenia musiałam sobie przypomnieć kilka ostatnich rozdziałów Inwigilacji, która to zakończyła się bardzo mocnym akcentem. W 6 już tomie serii - którego nie warto zaczynać nie znając poprzednich - duet Kordian Chyłka przestaje mieć prawo zawodowego bytu. Oryński zostaje zwolniony z kancelarii, ma rok do kolejnego egzaminu, ale to nic w porównaniu z tym co go czeka w prywatnym życiu.

Chyłka otrzymuje telefon od żony Tadeusza Tesarewicza, legendy Solidarności, mężczyzny oskarżonego o 4 brutalne morderstwa. Kobieta twierdzi, że ma dowód na niewinność męża. Joanna nie widzi w tej sprawie nic ciekawego, jednak gdy następnego dnia pani Tesarewcz nie żyje, adwokatka wie że to coś dla niej. Rusza sądowa machina, oskarżony jednak nie do końca pali się do współpracy z Chyłką.

W tym czasie niespodziewanie aresztowany zostaje Kordian. Wszystko wskazuje na to że ktoś pociąga za sznurki, bo Zordon ma trafić do celi Gorzyma. Akcja się zagęszcza. Chyłka by ratować swojego aplikanta udaje się po pomoc do ... - oj nie poczęstuję was takim spoilerem ;) ale by w pełni zrozumieć sytuację w jakiej znalazł się Zordon i jak mocno Chyłka został przyparta do muru musicie znać poprzednie części.

Akcja nie zwalnia ani odrobinę, Chyłka próbuje się zorientować w co została wmanewrowana. Nagle z obrońcy stała się oskarżycielem posiłkowym. Ponadto życie osobiste nie daje czasu na wytchnienie, Pasożyt rośnie, Kordian próbuje poznać prawdę o jego ojcu, a sama Chyłka nawet nie przeczuwa jak źle wszystko może się skończyć.

Miałam pewne zastrzeżenia co do sprawy Tesarewicza i jego szybkiego uniewinnienia tylko dlatego, że pojawił się jeden nowy dowód. Coś mi tu mocno nie grało. Ale na szczęście Kormak miał te same wątpliwości więc moja ciekawość pod tym względem została zaspokojona.

Co do wątków relacji między bohaterami to pozostają na tym samym poziomie co w poprzednich  częściach. Odpowiednio cięte riposty, tym razem jednak nie zakrapiane alkoholem ze strony Chyłki, ale okraszone gandalfem białym ze strony Zordona. Kreacja bohaterów jak najbardziej spójna i mimo, że śledzimy ich losy już przez sześć książek to nie są oni przewidywalni, a wręcz zaskakują na każdym kroku.

Mimo plusów nie jestem jednak pewna czy sięgnę po kolejne tomy. Książkę czyta się lekko, ale wątki sensacyjne trochę mnie przerastają. Nie mogłam nadążyć za fabułą, za zwrotami akcji, trudno było mi wszystko ze sobą powiązać i okazało się że tę samą trudność mieli główni bohaterowie, bo nawet oni nie mieli szans na znalezienie spoiwa łączącego wszystkie zebrane informacje. Sprawa przedstawiona w ten sposób nie budzi czytelniczej satysfakcji. Więc na prawdę trudno mi się teraz zdeklarować czy będę czytała dalej.

A wy należycie do fanów twórczości Remigiusza Mroza?

Moje recenzje poprzednich tomów znajdziecie tutaj:
Kasacja
Zaginięcie
Rewizja
Immunitet
* Inwigilacja

Jest to 20 książka, którą przeczytałam w 2020r.
Książka bierze udział w wyzwaniu:
Olimpiada czytelnicza u Pośredniczka książek

poniedziałek, 24 lutego 2020

Syn pszczelarza

TYTUŁ: Syn pszczelarza

AUTOR: Kelly Irvin
WYDAWNICTWO: Prószyński i S-ka
ROK WYDANIA: 2020
LICZBA STRON: 371


Po dość smutnym i trudnym czasie dla mojej rodziny wracam do świata książek. Powieści przynoszą ukojenie, pozwalają na chwilę odpocząć galopującym myślom, pomagają się wyciszyć. A książka, w której bohaterowie w pełni oddają się woli Bożej działa tym bardziej uzdrawiająco.

Bohaterowie "Syna pszczelarza" to Amisze. Żyją we współczesnym świecie, a jednak w swojej społeczności w której czas stanął w miejscu. Życie w zgodzie z naturą i wolą Bożą, oddanie swego losu w ręce Boga i wiara w Jego plan i opiekę nad każdym człowiekiem. To zaskakuje a jednocześnie budzi ogromny podziw.

Abigail dwa lata temu straciła męża, teraz z piątką dzieci przenosi się do innego stanu. Ma zamieszkać u brata a potem związać się z dawnym adoratorem Stephenem. Jednak ziemia na którą przybywają jest bardzo nie przyjazna, suche nieurodzajne pola południowego Teksasu bardzo różnią się od znanego im zielonego Tennessee.  Dzieci Abigail bardzo tęsknią za domem, kobieta też coraz częściej zastanawia się czy podjęła dobrą decyzję. Jej najstarsza córka jawnie okazuje niezadowolenie z sytuacji w ktorej się znalazła. Mimo to Debora posłuszna matce i zasadom wspólnoty próbuje znaleźć jasne strony nowego życia.

Młoda kobieta próbuje poznać Fineasza, syna pszczelarza który bardzo ją intryguje. W wieku 8 lat w wypadku samochodowym zginęła jego mama, a on został bardzo okaleczony, do dziś blizny szpecą jego twarz.  Deborę i Fineasza połączyła samotność, a później ze zdumieniem odkrywali że mają ze sobą dużo wspólnego. Młody mężczyzna jednak zaciekle broni się przed narastającym uczuciem, wie jak wygląda i nie chce tym skrzywdzić Debory. Ona jednak wie, że miły jej sercu mężczyzna ma do zaofiarowania coś znacznie cenniejszego niż wygląd.

"Kiedy patrzę ci w oczy, wcale nie widzę blizn. Bóg dał ci piękne oczy, przez które zaglądam prosto do twojego serca i widzę, co czujesz. Nic przede mną nie ukryjesz."

Dwa romantyczne wątki

Największym plusem tej powieści jest rodzące się uczucie i dwa romantyczne wątki. Pierwsza niezapomniana miłość i dojrzały związek dwóch osób. Tutaj nie ma miejsca na gwałtowny wybuch emocji, wszystko rozgrywa się w naturalnym powolnym tempie. Ja kibicowałam obydwóm parom, chociaż jednej postaci było mi szkoda, odrzucenie przecież boli. A podwójne tym bardziej. Autorka jednak zadbała by każdy znalazł.swoją odrobinę szczęścia. Okazuje się też że można pięknie pisać o miłości i nie są wcale do tego potrzebne sceny erotyczne.

Podsumowując książka okazała się bardzo przyjemną, niosącą nadzieję lekturą. Może nie chciałabym żyć jak Amisze ale na pewno chciałbym mieć ich wiarę i ufność (zwlaszcza w ostatnich dniach). Ta powieść jest bardzo ciepła i rodzinna, z niecierpliwością czekam na kolejne tomy a Wam polecam, poznajcie Fineasza syna pszczelarza.

Jest to 19 książka, którą przeczytałam w 2020r.
Książka bierze udział w wyzwaniu:
Olimpiada czytelnicza u Pośredniczka książek

wtorek, 18 lutego 2020

W pętli

TYTUŁ: W pętli

AUTOR: Nicholas Evans
WYDAWNICTWO: Albatros
ROK WYDANIA: 2015
LICZBA STRON: 480


Oj długo stała ta książka na półce. Tak długo, że zupełnie nie pamiętam skąd ją mam. Zrobiła mi się mała luka między pozycjami recenzenckimi więc wybrałam sobie tę do przeczytania. Jest to format kieszonkowy więc niestety mała czcionka miała wpływ na przyjemność czytania - tzn. trochę tę przyjemność osłabiła.

Montana, ranczerskie miasteczko otoczone górami. Córka najbogatszego ranczera w okolicy, Bucka Caldera na progu swojego domu zauważa wilka. Wilka, który zaczaił się na jej rocznego synka. Kobiecie udało się przegonić zwierzę, ale ogromny strach padł na mieszkańców miasteczka. Po spędzeniu bydła z letnich pastwisk odnotowano liczne straty, wiele krów zostało zagryzionych, trudno jednak w 100% orzec czy zrobiły to wilki. Ranczerzy wiedzą jednak swoje i już przygotowują się do polowania.

Do miasteczka przybywa młoda pani biolog specjalizująca się w ochronie wilków. Helen Ross szybko popada w konflikt z miejscowymi. Zamieszkuje w chatce w lesie i tropi wilki by założyć im monitorujące obroże. Przez kilka pierwszych tygodni nie trafia na ślady zwierząt, czyżby był tutaj tylko jeden wilk - samotnik. Kobiecie udaje się ustalić, że ktoś z miasteczka próbuje chronić wilki i pomaga im unikać zastawionych przez nią sideł.

Mamy w powieści dwie frakcje - ranczerów troszczących się o swoje bydło i pragnących odstrzelić wilki oraz miłośników przyrody, którzy jednak realnie oceniają zagrożenie płynące od strony drapieżników. Okazuje się że w jednej rodzinie mogą być przedstawiciele obydwu grup, sytuacja robi się więc niezwykle ciekawa, a w punkcie kulminacyjnym dochodzi do prawdziwej eskalacji wszystkich konfliktów. Akcja mocno przyspiesza i robi się na prawdę mrocznie i poważnie.

Pierwsze 150 stron to przedstawienie bohaterów i tych pierwszo i tych drugoplanowych. Po za pierwszym pojawieniem się wilka akcji było bardzo mało. Później zaczęło się to całkiem ciekawie rozkręcać. Na scenę wkroczył syn Caldera - jąkający się Luck, historia tej rodziny sama w sobie jest również bardzo ciekawa więc emocje rosną. Jak już wkręciłam się w tę powieść to trudno ją było odłożyć. Dodatkowym atutem są fragmenty przedstawione oczami wilków. Nie było ich dużo ale tworzyły niepowtarzalny klimat tej powieści.

Wątek romansowy rozwinął się w bardzo nieoczekiwanym kierunku łamiąc stereotypy. Nie ma tutaj nagłego wybuchu namiętności, ale jest dojrzewanie do uczucia co ostatnio bardzo doceniam w powieściach. Tak jak wspomniałam postacie były na początku dość szczegółowo opisane co znacznie wpływa na odbiór przez czytelnika decyzji które muszą podjąć.

Podsumowując. Książka okazała się bardzo fajną przygodą. Powieści amerykańskie w ostatnich latach porzuciłam na rzecz polskich, a myślę teraz że warto to zrównoważyć. Książkę polecam jako niesamowitą przygodę z wilkami i walkę z przeciwnościami losu. Przeczytajcie.

Jest to 18 książka, którą przeczytałam w 2020r.
Książka bierze udział w wyzwaniu:
Olimpiada czytelnicza u Pośredniczka książek

niedziela, 16 lutego 2020

Odrobina poezji

Po poezję sięgam niezmiernie rzadko. Taki uraz z czasów szkolnych i wypracowania na temat "co poeta miał na myśli". Brr... Aż mnie ciarki przechodzą. Postanowiłam się.z.tą traumą zmierzyć, ponieważ dzięki współpracy z portalem Sztukater trafiły do mnie dwa tomiki wierszy. Dwa zupełnie różne tomiki.





TYTUŁ: Maszketny hajmat
AUTOR: Michał Radomski
WYDAWNICTWO: Warszawska Firma Wydawnicza
ROK WYDANIA: 2019
LICZBA STRON: 68

Pan Michał rocznik 1990 pochodzi ze Śląska. Tomik który trafił w moje ręce nie jest jego debiutem, wcześniej ukazał się zbiór wierszy  "Umuzor nes" oraz horror tragikomiczny zapisany w formie poematu "Blahebobla". Maszketny hajmat powstał we współpracy z ilustratorki która poradziła mu posprzątanie w szufladzie na pomysły.

Tomik liczy 28 utworów lirycznych. Są zarówno wiersze dłuższe jak i krótsze, o budowie stroficznej (zwrotkowej) lub ciągłej. Wszystkie jednak napisane są gwarą śląską. Ja pochodzę z Wielkopolski więc gdyby nie dołączony do wierszy słownik miałabym nie lada problem z rozszyfrowaniem treści. A treść jest w odbiorze całkiem przyjemna - trzeba jedynie podjąć wysiłek i przetłumaczyć z "naszego" na język polski.

Tematem wierszy jest codzienność Ślązaków, życie rodzinne, praca, a przede wszystkim dobre jedzenie. W większości utworów podmiot liryczny jest pozytywnie nastawiony do świata, przebija z tych wierszy raczej optymizm czasami pragmatyzm.

Spotkanie z wierszami zawartymi w tym tomiku to była ciekawa literacka przygoda. Przede wszystkim ze względu na język.

TYTUŁ: Grawitacja myśli. Wiersze
AUTOR: Karolina Tokarska-Leszczuk
WYDAWNICTWO: Warszawska Firma Wydawnicza
ROK WYDANIA: 2019
LICZBA STRON: 80

Po ten tomik sięgnęłam zaintrygowana nieco tytułem. Grawitacja to zjawisko naturalne, wzajemne przyciąganie się - ciekawa byłam jak to się ma do poezji.

Autorka studiowała filologię rosyjską i pedagogikę resocjalizacyjną, pracuje z ludźmi dotkniętymi życiowymi tragediami.

Tomik liczy 60 utworów. Cześć z nich posiada tytuły, większość jednak nie. Wszystkie są wierszami o budowie ciągłej. Rymy występują sporadycznie.

Podmiot liryczny odkrywa przed nami swój świat wewnętrzny i w formie monologu mówi o swoich przeżyciach, wzruszeniach, dzieli się refleksją. Osoba mówiąca w tych wierszach szuka Sensu Istnienia, głębi życia. Utwory zaprezentowane w tym tomiku pobudzają do przemyśleń. Są ukierunkowane na poszukiwanie.

Odniosłam wrażenie dojmującego smutku i patowej sytuacji w jakiej znalazł się podmiot liryczny. Szuka on odmiany i radości, jak na razie bezskutecznie.

Ten tomik trudno przeczytać na raz, trzeba sobie dawkować te utwory. Każdy.z.wierszy.wymaga chwili zastanowienia, przemyślenia zawartych w nim słów. Nie będę oceniała tych utworów pod.względem.treści, bo ile czytelników tyle interpretacji i refleksji. Warto jednak czasami sięgnąć po coś takiego i zastanowić nas swoim Sensem Istnienia.

czwartek, 13 lutego 2020

Jak wytresować kota?

TYTUŁ: Jak wytresować kota? Historie prawdziwe

AUTOR: Dawid Ratajczak
WYDAWNICTWO: Skrzat
ROK WYDANIA: 2019
LICZBA STRON: 156




Książka "Jak wytresować kota? Historie prawdziwe" to dla Gabi lektura obowiązkowa. Marzy o tym by mieć kilka kotów, ja jak na razie stawiam na teorię, bo na praktykę jeszcze trochę za wcześnie. Więc ta pozycja wydawała się dla nas odpowiednia.

Trzy poprzednie książki Dawida Ratajczaka to poradniki (i je pewnie też kiedyś kupimy) ale ten tom to zbiór humorystycznych historii o kotach i ich właścicielach. Ta książka udowadnia że choćbyśmy przeczytali ogromną ilość poradników to kot i tak nas zaskoczy.

Jak wprowadzić kotu dietę odchudzającą, jak przeżyć święta z kotem, jak wyprowadzić futrzaka na spacer, te inne historie opowiedziane ze sporą dozą humoru. Dziewczynom się podobało mimo że pewne opowieści były zbyt rozciągnięte, ja natomiast czułam niedosyt bo chętnie poczytałabym o innych kocich wybrykach.
Lekki styl opowiadanych anegdot sprawia, że ta lektura to sama przyjemność, do której z pewnością jeszcze kiedyś wrócimy.

Lidka (8 lat) - lubię koty ale nie wiem czy chciałabym mieć jakiegoś w domu. Opowieść o Szajbie skaczącej na choinkę była najlepsza! A historia podawania tabletki przypominała trochę to jak moja babcia podawała lekarstwa Kilerowi (pies rasy Shih tzu mojej mamy).


Gabi (10 lat) - chcę kota, albo dwa, a najlepiej pięć - im bardziej futrzastego tym lepiej... Maine coon byłby w sam raz :) takie zabawne ale i trochę straszne historie mnie nie zniechęcają, bo myślę że świetnie sprawdziłabym się w roli kociego opiekuna. Koty są takie przytulaśne, ale gdy nie chcą się tulić to potrafią to okazać.




Ja mam co do kotów ambiwalentne uczucia. Mogą mruczeć, przytulać się ale chodzenia po meblach bym nie zniosła. Tak więc Gabi głowa w tym żeby mnie przekonać, ale szybciej zgodziłabym się na psa. 


Co do książki to jak najbardziej polecamy. Może nie dla najmłodszych czytelników ale 7+ będzie w sam raz. Życzymy miłej lektury :)


P. S. Czy odwiedzają mojego bloga kociarze?



Jest to 17 książka, którą przeczytałam w 2020r.
Książka bierze udział w wyzwaniu:

Olimpiada czytelnicza u Pośredniczka książek

wtorek, 11 lutego 2020

Gdyby ocean milczał

TYTUŁ: Gdyby ocean milczał
AUTOR: Anna Wysocka-Kalkowska
WYDAWNICTWO: Psychoskok
ROK WYDANIA: 2019
LICZBA STRON: 238


W 2017 roku wrażenie zrobiła na mnie powieść "Kiedy wiosna nie nadchodzi" - krótka recenzja tutaj. I mimo iż zupełnie nie potrafiłabym Wam o tej książce opowiedzieć to pozostało mi po niej dobre wrażenie. Na tyle dobre, że bez wahania sięgnęłam po kolejną książkę pani Anny.


"Póki szumi ocean, póki wieje wiatr, póki świeci słońce, póki każdego ranka zaczyna się nowy dzień, wszystko może się zdarzyć... ". 

Nicol która zdobyła właśnie dyplom czuje, że Paryż stoi przed nią otworem, nowe życie planuje też jej siostra Isabell. Młode kobiety umówiły się na kawę by razem celebrować ten moment. I nagle sielankę popołudnia nad Sekwaną przerywa odgłos strzałów. Nicol musi wrócić do rodzinnego Cornac nad oceanem i zaopiekować się 9-letnią córką siostry. Czy poczucie winy które toczy ją od środka (przecież mogła wybrać tego dnia inną kawiarnię) pozwoli jej jeszcze kiedyś być szczęśliwą?

Nicol przejmuje rodzinny interes i postanawia wprowadzić zmiany w pensjonacie, pomaga jej mama, która udzielając jej pożyczki na remont wymusza na niej pozostanie w miasteczku. Nicol tęskni za Paryżem, ale wie że teraz musi zostać tutaj, że Colett niezwykle wrażliwa dziewczynka potrzebuje stabilizacji. Nicol ma wsparcie swojej przyjaciółki, która w związku z problemami z chłopakiem również wróciła do Cornac. 

Ta powieść jest na prawdę przepięknie napisana. Mamy Nicol, która musi przeorganizować zupełnie swoje życie, która musi na nowo ułożyć relacje z mamą, bo ona była tą zawsze mniej kochaną córką. Kobietę która musi odłożyć na bok swoje marzenia, bo są sprawy ważniejsze. Jest też Colett utalentowana dziewczynka, która widzi i czuje więcej niż inni, a której posypał się cały świat, jej mama zginęła, a taty nigdy nie poznała. Jednym z zadań Nicol jest odszukanie ojca swojej przybranej córki, Isabell przed śmiercią zdradziła tylko jego imię, miała się z nim spotkać tamtego dnia. Czy możliwe że on również był w tamtej kawiarni?

Emocje, emocje i jeszcze raz emocje. Autorka umie posługiwać się piórem i tworzy na prawdę niesamowite historie. Ja jestem zauroczona, a zakończenie niesamowicie mnie wzruszyło. Mimo losu który w jednej sekundzie może się odwrócić zawsze jest nadzieja że coś dobrego może się wydarzyć, bo ocean cały czas szumi. 

Styl autorki jest bardzo przyjemny, ona snuje tą opowieść w taki sposób że trudno się od niej oderwać. Bohaterki zarówno pierwszo jak i drugoplanowe przedstawione tak, że nie sposób ich nie polubić - nie są kryształowe, mają swoje wady, a przez co są bardziej ludzkie i bliskie czytelnikowi. Dialogi ciekawie poprowadzone, jest zachowana równowaga miedzy opisami, a rozmowami bohaterów, a przez co bardzo płynnie się to czyta.

To powieść która porusza wiele ważnych aspektów. Poczucia winy tak dużego, że aż wywołuje ból, tęsknoty tak wielkiej że trudno ją zaspokoić. A jednocześnie nadziei i wiary w anioły. Serdecznie polecam.

Książkę zrecenzowałam w ramach współpracy z portalem Sztukater.

Jest to 16 książka, którą przeczytałam w 2020r.
Książka bierze udział w wyzwaniu:
Olimpiada czytelnicza u Pośredniczka książek

niedziela, 9 lutego 2020

Pokutnicy

TYTUŁ: Pokutnicy

AUTOR: Bartosz Dudek
WYDAWNICTWO: Novae Res
ROK WYDANIA: 2020
LICZBA STRON: 214



Północna Anglia rok 1876. Już te słowa w opisie wystarczą bym zainteresowała się danym tytułem. Jednak po ostatniej czytelniczej porażce zasiadłam do tej powieści bez żadnych oczekiwań, ot relaks z książką.

Od razu powiem, że wróciłam na właściwe czytelnicze tory. Od pierwszych stron wyraźna jest lekkość narracji, a to zdecydowanie sprzyja przyjemności czytania.

Avalon Amherst zatrzymuje się przejazdem w gospodzie w miasteczku Snow Parcels. Planuje zostać tutaj tylko jedną noc, jednak rankiem życie, a raczej Śmierć weryfikuje jego plany. Rose właścicielka gospody znajduje martwego męża, wieczorem nie zwracała na niego większej uwagi myśląc że po prostu się upił i zasnął przy stoliku. Okazuje się, że Avalon jest byłym śledczym i zauważa, że śmierć Terry'ego nie była spowodowana przyczyną naturalną - mężczyzna został otruty.

Ta śmierć stała się sporą sensacją w miasteczku, a pogrzeb i stypa okazją do wymieniania pogłosek. Avalon poznaje najważniejszych mieszkańców: księdza Petera Vynn'a i jego brata Marcusa członka Izby Lordów, oraz kowala i jego syna, młodego doktora oraz koleżanki Rose. Amherst próbuje rozwikłać zagadkę tajemniczej śmierci mężczyzny, tymczasem dochodzi do kolejnego zabójstwa. Czy po spokojnym dotąd miasteczku grasuje niebezpieczny morderca?

Oprócz kryminału mamy tutaj również gorący romans i młodzieńczą miłostkę. I chociaż romans, a potem wyznanie miłosne nastąpił bardzo szybko raczej bym się tutaj tego nie czepiała, bo doskonale uzupełniał główną akcję.  

"Pokutnicy" to dość zgrabny kryminał, intryga ciekawie zapleciona, dobrze skonstruowana, autor skupia się na akcji szczędząc opisów (z wyjątkiem sceny erotycznej, którą właściwie mógł sobie darować i zostawić w domyśle czytelnika), małomiasteczkowy klimat tajemnic bardzo dobrze acz oszczędnie nakreślony. Jednak sporym minusem rzucającym się w oczy (zwłaszcza dla osób lubiących powieści historyczne) jest współczesny język bohaterów, pod koniec XIX wieku nikt raczej nie używał słów np. stres, super. Styl dialogów mógł być również bardziej stylizowany - przyznaje, że wymiana zdań między bohaterami nieco mnie raziła. Co do retro klimatu to nie ma w powieści żadnych odniesień do jakiś ważnych wydarzeń historycznych, ot obyczajówka z 1876 roku. Opisy miejsc i ubiorów bohaterów zgodne z epoką.

Motyw morderstw jak najbardziej prawdopodobny. Wszystkie etapy zbrodni logiczne i dopracowane, o ten wątek autor zadbał w każdym calu. Co do śledztwa, to na początku wszystko szło trochę zbyt szybko i gładko, posądziłam nawet autora o pewną naiwność i podsuwanie bohaterom zbyt szybko tropów z których łatwo wyciągnąć wnioski. Potem jednak wszystko się zgrabnie unormowało, a ja mogłam wraz z bohaterem rozwiązać zagadkę. Moje przypuszczenia jednak zniwelował ostry zwrot akcji więc tutaj również duży plus.

Jak widać plusy tutaj przeważają nad minusami więc debiut jak najbardziej udany. 
Ta książka otwiera cykl więc myślę że będzie już tylko lepiej. Planowany jest "Pięcioksiąg Amhersta" więc z niecierpliwością  czekam na kolejne tomy. Czytało się lekko i przyjemnie, jak dla mnie był to bardzo odprężający kryminał dlatego jeśli dopadnie was czytelnicza niemoc to ten kryminał retro na pewno pozwoli wam wrócić do przyjemności jaką daje czytanie.

Polecam. 

Książkę zrecenzowałam w ramach współpracy z portalem Sztukater.

Jest to 15 książka, którą przeczytałam w 2020r.
Książka bierze udział w wyzwaniu:
Olimpiada czytelnicza u Pośredniczka książek


czwartek, 6 lutego 2020

Thriller obyczajowy

TYTUŁ: I żyli długo i szczęśliwie

AUTOR: C.C. MacDonald
WYDAWNICTWO: Otwarte
ROK WYDANIA: 2020
LICZBA STRON: 403



Nie mam nic przeciwko mixom gatunkowym, a wręcz lubię po nie sięgać (o ile nie jest to oczywiście obyczajówka z wątkami paranormalnymi). Thrillery to mój sposób na relaks więc ta książka miała być przyjemnością, co niestety się nie spełniło...

Naomi i Charlie są małżeństwem z niewielkimi stażem, ale mają już za sobą spore doświadczenia. Mężczyzna przez swoje niedopatrzenie stracił wszystko nad czym pracował, popadł w depresję, teraz dzięki pomocy żony próbuje rozwinąć nową firmę. Naomi od zawsze marzyła o domu nad morzem, przeprowadzka z Londynu to nie był dla niej problem, problemem jest to że jedyny dom na jaki było ich stać to ten wymagający generalnego remontu. Oczkiem w głowie rodziców jest niespełna dwuletnia Prue, Naomi jednak obsesyjnie myśli o powiększeniu rodziny. Model rodzice plus troje dzieci to był jej cel, jak na razie jednak starania o drugą ciążę nie przynoszą efektu.

Sporą część dnia Prue spędza w żłobku. Naomi jeszcze z nikim się nie zaprzyjaźniła w nowym miejscu, w oko jednak wpada jej jeden z ojców przyprowadzający syna do żłobka. Sean jest zupełnym przeciwieństwem jej męża, wysoki, umięśniony, pewny siebie - te cechy wystarczyły by zawrócić kobiecie w głowie. Naomi zaprasza go na kawę, a on mówi jej o fajnych zajęciach dla dzieci. Jej fantazje spełniają się w najmniej spodziewanym momencie, a potem mężczyzna znika. Kilka tygodni później kobieta odkrywa że jest w ciąży, pytanie tylko kto jest ojcem...

"Miłość tak samo jak gwiazda, najjaśniej płonie na początku, a małżeństwo to często jej gasnące stadium"

Narracja w czasie teraźniejszym jakoś niekoniecznie mi podeszła. Zabrakło lekkości, a przez nadmiar opisów lektura była dość nużąca. Często też Naomi kilkakrotnie rozmyślała o tym samym rozkładając jakieś wydarzenie na czynniki pierwsze. Pojawiają się też wstawki z portali internetowych dla kobiet w ciąży oraz kilka rozmów z messengera lecz nieznanych czytelników bohaterów. Czytanie szło mi opornie, jak na thriller (albo chociaż elementy thrillera) akcja rozwijała się bardzo wolno. Kilka informacji jednak pozwoliło mi na wysnucie teorii co do motywu - mimo że nie pojawiła się jeszcze zbrodnia. Pojawiające się w domu przedmioty przypominały mi trochę wydarzenia z powieści "Na skraju załamania" B. A. Paris

Kreacja bohaterów.

Naomi to dość samolubna kobieta, ona ma plan na życie i musi go wykonać punkt po punkcie a mąż ma tańczyć tak jak ona mu zagra. Gdy coś nie idzie zgodnie z planem, ona obsesyjnie wręcz stara się to wyeliminować. Jej przemyślenia i rozwodzenie się nad problemami było strasznie irytujące. W momencie kulminacyjnym przyznaję, zaskoczyła mnie pozytywnie.

Charles to taki życiowy ciamajda, płynie z prądem i żyje pod pantoflem Naomi. Mamy szansę poznać nieco jego przeszłość, ale to wcale nie stawia go w lepszym świetle.

Sean intryguje, nie tylko wyglądem, ale przede wszystkim zachowaniem. Czasami narrator odkrywa przed czytelnikiem karty co podsyca ciekawość. Sean to niezły aktor i potrafi nieźle zbajerować, jego pojawienie się na kolacji u Charlesa nieźle zamiesza w życiu tej rodziny.

Podsumowując jest to faktycznie powieść obyczajowa z elementami thrillera. Nie ma tutaj niestety żadnego napięcia, żadnego dreszczyku emocji. Jest za to rosnąca irytacja i pragnienie by tylko zaczęło się coś dziać. Pomysł był dobry, bo motyw i postać Seana na prawdę były ciekawe, ale wykonanie wypadło słabo. Dla osób które sięgają tylko po obyczajówki może to być fajna alternatywa, dla osób namiętnie czytających thrillery będzie to niestety strata czasu.

Jest to 14 książka, którą przeczytałam w 2020r.
Książka bierze udział w wyzwaniu:
Olimpiada czytelnicza u Pośredniczka książek

wtorek, 4 lutego 2020

Próba sił

TYTUŁ: Próba sił

AUTOR: T. S. Tomson
WYDAWNICTWO: Novae Res
ROK WYDANIA: 2019
LICZBA STRON: 376


Nie jestem fanką ani fantastyki ani horrorów, jednak od czasu do czasu staram się sprawdzać czy może coś się u mnie zmieniło w tym temacie. Tym razem skuszona dobrymi recenzjami sięgnęłam po debiut autora skrywającego się pod pseudonimem. T. S. Tomson to urodzony w 1988 r. w Bielsko-Białej miłośnik horrorów.

Miejsce akcji: miasteczko Tensas w USA. Czas akcji: tuż przed Bożym Narodzeniem. Bohaterowie: rodzina Rose: jej córka, zięć i wnuczka oraz ich najlepszy przyjaciel, a także Samantha uciekająca przed swoim alfonsem.

Rose od jakiegoś czasu męczą koszmarne sny. Kobieta przeczuwa, że stanie się coś złego. Uspokaja się jednak gdy pewnej nocy przychodzi do niej dziewczynka ubrana w lekką sukienkę i zostawia na szybie napis "nie bój się".  Tej samej nocy samobójstwo popełnia jeden z mieszkańców miasteczka.

Katie, Stephan i ich 10-letnia córka przygotowują swój dom na święta. Pomaga im w tym Eddie. Gdy po skończonej pracy odkładają narzędzia do szopy atakuje ich stado wilków (dom stoi na nieogrodzonej posesji w sąsiedztwie lasu) - ta scena jak najbardziej jeży włosy na karku. Od tego czasu zaczyna się dziać coraz więcej niepokojących rzeczy. Pojawiają się postacie, które nie zostawiają śladów na śniegu, a pastor odprawiający mszę pogrzebową zachowuje się co najmniej dziwnie.

Samantha przyjmuje jednego z ważniejszych klientów swojego szefa. To spotkanie mogło się skończyć tragicznie, poturbowana dziewczyna ledwo stojąc na nogach próbuje dostać się do swojego mieszkania. Na jej drodze staje dziwna mała dziewczynka w białej sukience. Delikatnym dotykiem uzdrawia wszystkie rany na ciele Sam, a w leżącym na chodniku śniegu wypisuje palcem ciąg cyfr. Samantha nie wie co one oznaczają, ale chwyta się myśli że to coś ważnego. Próbując rozwiązać zagadkę tajemniczego kodu zwiera znajomość z Robem fanem Star Wars. Chłopak ustala, że ten numer to współrzędne geograficzne, razem więc wyruszają w trzydniową podróż do Tensas.

Tymczasem miasteczko zostaje odcięte od świata. Zamieć śnieżna paraliżuje ulice, zasilanie zostaje wyłączone, a Rose domyśla się że nadszedł już czas... Od tego momentu fabuła zostaje przestawiona na inny poziom - moim zdaniem gorszy.

Do połowy czytało mi się całkiem przyjemnie i z rosnącym zaciekawieniem. Intrygujące przedstawienie postaci, Rose, Stephen i Eddie mają za sobą trudną przeszłość co autor oddał w bardzo ciekawy sposób. Samantha i Rob też należą do nietuzinkowych bohaterów. Zostali oni wplątani w jakąś walkę z ...(właściwie to nie wiadomo z kim) o życie córki Stephena. Wiele tutaj niewyjaśnionych paranormalnych zjawisk i wątki religijne co jak można się spodziewać prowadzi do starcia dobra i zła.

Co do analizy tekstu to wyłapałam kilka błędów logicznych. Myślę jednak, że są spowodowane tym iż autor chciał przyspieszyć akcję, a zapomniał o dopracowaniu drobiazgów. Charakterystyka wyglądu zewnętrznego postaci też nieco odbiega od podanego ich wieku. Są to jednak szczegóły na które przy debiucie można przymknąć oko ale warto zwrócić na nie uwagę by nie pojawiły się w przyszłości.

Klimat grozy.
Małe miasteczko jest, zimowa, mroźna sceneria jest, widmowe postacie są. Niby więc wszystkie elementy pasują ale jednak coś nie do końca gra. Zabrakło mi jakiegoś mocniejszego akcentu, który wyjaśniałby to dlaczego główni bohaterowie muszą się spotkać w danym miejscu by uratować dziewczynkę. Przeczucie Rose to dla mnie jednak trochę za mało.

Podsumowując dla mnie książka okazała się średniakiem. Dwie dobre sceny i ciekawe przedstawienie postaci to trochę za mało. To co miało być horrorem dla mnie było niewyjaśnionymi zwidami bohaterów. Zakończenie też nie jest jasne i klarowne, a pozostanie w sferze domysłów wywołuje niedosyt.

Książkę zrecenzowałam w ramach współpracy z portalem Sztukater.

Jest to 13 książka, którą przeczytałam w 2020r.
Książka bierze udział w wyzwaniu:
Olimpiada czytelnicza u Pośredniczka książek


niedziela, 2 lutego 2020

Podsumowanie stycznia


Patrząc pod względem przeczytanych książek i ilości poznanych historii mogłabym ze zdziwieniem powiedzieć, czy to na pewno dopiero koniec stycznia? A z drugiej strony to już koniec pierwszego miesiąca roku, przecież nie dalej jak wczoraj był Sylwester. Czas pędzi jak szalony...

Czytelniczo był to bardzo udany miesiąc. Udało mi się przeczytać 12 książek i wszystkie je zrecenzować. Na zdjęciu brakuje Tatuażysty z Auschwitz  <klik> (bo tę książkę pożyczyła mi ciocia) i "Coś do ukrycia" <klik> czyli książki z biblioteki. Pozostałe dumnie stać będą na mojej półce.


Czytelniczym strzałem w 10 okazało się "Drzewo anioła" <klik> - uwielbiam takie rodzinne historie pełne tajemnic, które wyjaśniają się gdy życie bohaterów przedstawione jest za pomocą retrospekcji.

Lekkim rozczarowaniem okazała się powieść Magdaleny Majcher - coś ten romans do mnie nie trafił, a wątek historyczny został potraktowany nieco po macoszemu. <recenzja>

Rewelacyjna seria kryminalna, która wciąga od pierwszej strony. W drugim tomie gdy już wszystko ma szansę się wyjaśnić dostajemy najgorszą z możliwych informację: "ciąg dalszy nastąpi..." Czwarta małpa i Piąta ofiara.

Jojo Moyes tym razem mnie zachwyciła. Historia opisana na 500 stronach a dotycząca m.in biblioteki konnej i niepokornych kobiet była cudowna - przeczytajcie! <recenzja>

Seria Magdaleny Krauze to taki słodki romantyczny cukierek. Przyjemna lekka lektura której nie mam nic do zarzucenia. Czekałam na ciebie i Zaufaj mi jeszcze raz

"Ciężar pianina" niesztampowa historia, podróż w głąb samego siebie i oczywiście rodzinne sekrety. Ta propozycja od wydawnictwa Czarna Owca zdobyła moje uznanie. <recenzja>

"Zimowa róża" to książka z tzw. półki wstydu. Cieszę się że dałam jej szansę bo niesie ze sobą ważne przesłanie. <klik>

"Kryształowe serce" książka ulubionej autorki nie mogła być czytelniczą porażką. Autorka kolejny raz pokazuje że zna się na swoim fachu, a jej wyobraźnia jest niczym nie ograniczona. <klik>

Oby cały rok był tak fantastyczny. Co do zmniejszania stosu hańby to raczej średnio mi się udało, mimo że przeczytałam 3 książki z domowej biblioteczki które stały na niej dość długo. Do swoich zbiorów dołożyłam 12 nowych książek aż 8 za sprawą współpracy z portalem Sztukater. 

Najbliższe czytelnicze plany to: 



Kiedy Debora Lantz przyjeżdża wraz z rodzeństwem i matką do południowego Teksasu, spodziewa się tam zastać krainę obfitości i oazę zieleni. Rzeczywistość jednak przedstawia się nieco inaczej, a maleńka gmina amiszów, do której dołączyła rodzina Debory, boryka się z trudnościami i ledwo wiąże koniec z końcem.

Debora tęskni za domem i zielonym Tennessee, lecz nade wszystko pragnie szczęścia matki, wdowy z piątką dzieci, która przyjechała tu poślubić Stephena, adoratora sprzed lat. Teksas napawa Deborę wstrętem; nie może pojąć, po co Bóg miałby stworzyć miejsce tak ohydne, pełne dziwnych zwierząt oraz roślinności, która ledwie odrosła od ziemi. Poznaje Fineasza Kinga, syna miejscowego pszczelarza, okaleczonego w dzieciństwie w wyniku wypadku, w którym zginęła jego matka. Ta dwójka dojmująco samotnych młodych ludzi ku własnemu zdumieniu odkrywa, że wiele ich łączy…

"Syn pszczelarza" to opowieść współczesna, choć zarazem jakby z innej epoki - życie toczy się tu wedle ściśle określonych reguł, nierzadko nam obcych, a ludzie dążą do prostoty i oddają się z pokorą codziennym czynnościom. To również opowieść o rozterkach i miłości wbrew wszelkim przeciwnościom losu.



Powieść obyczajowa, w której czytelnik styka się z emocjami oraz sytuacjami, które znamy z codziennego życia. Ponieważ tę pozycję przygotowała dla czytelników Anna Wysocka-Kalkowska możemy być pewni, że wzruszeń i głębokich przemyśleń nie zabraknie.

Nie zabraknie również chwil, gdzie fabuła nami wstrząśnie, albowiem cała historia dzieje się zaraz po ataku islamskiego terrorysty, który nad paryską Sekwaną pozbawił życia wielu osobom.

Jak bardzo odmieni się los pogrążonych w żałobie bliskich ofiar? Świat, pomimo tej tragedii, nie zamierza się przecież zatrzymać.

Z twórczością Anny Wysockiej-Kalkowskiej spotkałam się przy okazji lektury Kiedy wiosna nie nadchodzi więc w tej książce pokładam duże nadzieje.

A jak wasze podsumowanie miesiąca?