czwartek, 30 maja 2019

Gaming house

TYTUŁ: Gaming house

AUTOR: Dominika Smoleń

WYDAWNICTWO: WasPos

ROK WYDANIA: 2019

LICZBA STRON: 366


Zgłosiłam się jako recenzent tej powieści zachęcona opisem, przeczytajcie go i wy:

Jeden dom. Ośmioro przyjaciół, którzy są geekami komputerowymi. Przygody, które potrafią rozbawić do łez.

Kiedy grupa znajomych zdecydowała się zamieszkać razem, nie zdawała sobie nawet sprawy z tego, jak wiele rzeczy może nie wyjść po ich myśli i jak wiele dramatów może zawitać do ich życia. Jak każdy jednak wie - na przyjaciół zawsze można liczyć. Pytanie tylko - czy na tych też?

"Gaming house" to wspaniała, lekko humorystyczna historia, która wprowadzi w Wasze życie wiele uśmiechu. Dajcie jej szansę i pozwólcie zanurzyć się w wir prawdziwej miłości i ponadczasowej przyjaźni.

Jakie są wasze odczucia po zapoznaniu się z opisem? Ja nastawiałam się na lekką, przyjemną, odstresowującą lekturę, niestety moje nadzieje zostały zrównane z ziemią. Zapraszam na pierwszą od dawna negatywną recenzję.

Ośmioro przyjaciół (w tym dwa rodzeństwa i kuzynostwo) mieszkają w domu zwanym Gaming house. Każdy ma swój pokój, oprócz tego do dyspozycji kuchnię, jadalnię, siłownię i bibliotekę, a co najważniejsze wyposażony w komputery pokój gier. Nasi bohaterowie to młodzi ludzie w wieku od 18 do 24 lat, najmłodszy Aleks jest jeszcze przed maturą, pozostali studiują (na różnych kierunkach), tylko dwie osoby pracują i utrzymują wesołą gromadkę (Diana pisząc erotyki, Filip tworząc programy komputerowe). Pozostali, no cóż to wolne ptaki, które czas wolny spędzają na graniu w gry komputerowe i na seksie.

Bohaterowie żyją w swego rodzaju komunie, żywią się śmieciowym jedzeniem, chyba ze któreś z nich usmaży naleśniki. Całe dnie spędzają na graniu, a zdobywanie kolejnych poziomów jest sensem ich życia. To i seks, a właściwie pieprzenie się i wymienianie się partnerkami, bo trzy mieszkanki Gaming house są biseksualne. Dla mnie ta książka była żenująca i wulgarna, miała być lekko humorystyczna, być może jest przerysowana ale humor jest tutaj raczej płytki.

"- Ludzie w Gaming house nie mają życia - oznajmiła Sandra.
- Nie, nie mają. Ale mają niezłe przypały - skomentowała Diana."

To komentarz bohaterów na dosypanie przyjacielowi czegoś do gorącej czekolady. Po wypiciu napoju Filip miał halucynacje, widział postacie z gry biegające po lesie i próbował je gonić - taak... to jedna z tych zabawnych scenek obiecanych w opisie

A jak pomoc przyjaciół w trudnych życiowych sprawach? Na cóż... Mega ważnym kłopotem był wybór książek w Empiku - tak, przyjaciel się sprawdził, wybrał kilka tytułów prawie na chybił-trafił. Druga sytuacja: po rozstaniu z chłopakiem (bo spadł z najwyższego poziomu gry LOL) Sandra ma złamane serce i jest w totalnej rozsypce - o tak tu parsknęłam śmiechem, bo to jakie bohaterka przeżywała emocje można by przyrównać do żałoby po stracie ważnej osoby, a ona z nim zerwała bo przegrał w grze. (Jeśli to miała być ironiczna scenka, to przepraszam nie wyczułam ironii i wzięłam to na serio). Lekiem na tę sytuację okazało się kakao przyniesione przez znajomego przyjaciółki.

Niestety nie znalazłam w tej książce nic wartościowego, żadnego morału, stwierdzenia, że życie w taki sposób nie jest niczym pozytywnym. To zbiór scenek z życia młodych ludzi wpatrzonych w ekrany swoich komputerów, gdyby jeszcze oni zarabiali w ten sposób to byłby w tym jakiś sens. Ktoś zapewnił im dach nad głową, ktoś ich utrzymuje, a w nagrodę za przejście kolejnego poziomu kupuje mu bardzo drogi prezent- żyć nie umierać. Nie ma tutaj akcji, jakiejś myśli przewodniej, która spinałaby poszczególne rozdziały (każdy pisany w narracji pierwszoosobowej ). Pomysł jest oryginalny, ale moim zdaniem ta oryginalność poszła w złym kierunku.

 Ja czytałam e-book ale mam na.dzieje że na okładce książki widnieje ostrzeżenie, że jest to książka przeznaczona dla osób (grubo) powyżej 18 lat i przedstawione wydarzenia są fikcyjne, nie próbujecie tego w domu.

Był co prawda fragment gdzie bohater zauważa swoje uzależnienie od Internetu i wybiera się na spotkanie grupy wsparcia, jako terapię zaproponowano uczestnikom wizytę w klubie go-go... Pozostawię to już waszej ocenie i konfrontacji z opisem.

A jakie pozytywne elementy ma ta książka? Na pewno to, że szybko się czyta, 366 stron w 2 dni. Jest to spowodowane tym, że czytając nie trzeba myśleć, skupiać się na losach bohaterów, po prostu przewraca się kartki, by mieć już to za sobą.  Dużym plusem jest jednak postawa autorki, która przekazała honorarium autorskie na cele charytatywne.

Dzisiejszej recenzji na pewno nie zakończę słowem polecam.

Jest to 49 książka przeczytana w 2019r.
Książka bierze udział w wyzwaniu:
* Olimpiada czytelnicza maj

wtorek, 28 maja 2019

Terra insecta

TYTUŁ: Terra insecta. Planeta owadów

AUTOR: Anne Sverdrup-Thygeson

WYDAWNICTWO: Znak litera nova

ROK WYDANIA: 2019

LICZBA STRON: 230 + źródła



Moje córki kochają robaczki, ja kocham moje córki więc propozycja zrecenzowania książki o owadach spadła mi jak z nieba. Książkę czytałam sama dla siebie ale spore fragmenty opisywałam też dziewczynom. Świat owadów okazał się na tyle fascynujący że nawet mąż włączał się w nasze dyskusje i każdy dowiedział się czegoś nowego.

Anna Sverdrup-Thygeson jest profesorem na Norweskim Uniwersytecie Nauk przyrodniczych i to ona przez 2 dni była moim przewodnikiem po świecie owadów. Z każdej strony, ba z każdego zdania przebijała pasja z jaką autorka oddaje się obserwacji i badaniu owadów. Tę książkę czyta się bardzo przyjemnie i szybko, nie ma tutaj lawiny naukowych doniesień tutaj są przykłady z życia owadów przedstawione w bardzo humorystyczny sposób.

"Na każdego człowieka żyjącego dziś na Ziemi przypada ponad 200 milionów owadów." Ta liczba robi wrażenie, a jeszcze większe wrażenie robi fakt, że stworzenia, które my uważamy za utrudniające nam życie faktycznie są tymi, które życie na Ziemi podtrzymują.

Ta książka to 9 rozdziałów, dowiemy się z nich o owadach żyjących w społecznościach, o drapieżcach i tych którzy dążą do współpracy. Ta książka to historyjki o dominacji kobiet w owadzim świecie i o motylach składających jaja w kupie leniwca (ten fakt najbardziej spodobał się moim córkom). Ja natomiast z ciekawością przeczytałam o komarach dzięki którym mogę zjeść czekoladę i o muszkach owocówkach, które zdobyły nagrodę Nobla.

Zainteresowani? Mam nadzieję że tak, bo nie ma co się tej książki obawiać. Lekki styl duża dawka humoru i sporo ciekawostek. A na zakończenie temat do rozważań co zrobić by owady nie wyginęły? Są bowiem gatunki, którym trudno się utrzymać w świecie skażonym chemikaliami, a niedługo uznane zostaną za wymarłe.

Polecam przeczytajcie i dzielcie się ciekawostkami z życia owadów.


Jest to 48 książka przeczytana w 2019r.
Książka bierze udział w wyzwaniu:
* Olimpiada czytelnicza maj

niedziela, 26 maja 2019

Ręce ojca

TYTUŁ: Ręce ojca

AUTOR: Aleksandra Julia Kotela

WYDAWNICTWO: Janka

ROK WYDANIA: 2019

LICZBA STRON: 316



Sukcesywnie zabieram się za zmniejszanie stosiku recenzenckiego, który ostatnio niebezpiecznie urósł. Przyjmowanie debiutów do recenzji ma swoje dobre strony, czasami przez przypadek trafimy na prawdziwą perełkę. Tak było w przypadku powieści "Ręce ojca". Po dotarciu do ostatniej strony mogłam głośno powiedzieć "ale to było dobre!" Zapraszam na recenzję z której dowiecie się co to za książka.

"Ręce ojca" to powieść o poszukiwaniu swojej tożsamości, o odkrywaniu tajemnic rodzinnych i zaglądaniu w najgłębsze zakamarki własnego serca.

Narracja jest pierwszoosobowa i pozwala nam dokładnie śledzić rozterki Julii. Odkrywamy razem z bohaterką elementy rodzinnego sekretu czy jego odkrycie będzie wyzwalające, czy przyniesie ulgę? A może wręcz przeciwnie?

Julia wkracza w dorosłe życie. Próbuje zbudować swoją rzeczywistość, ale by jej życie było pełne musi rozliczyć się z przeszłością. Przeszłość tej młodej kobiety to dzieciństwo bez ojca, to kłótnie z matką i robienie tajemnicy z rozstania rodziców. Julia pamięta (a może tylko wyobraża sobie) silne dłonie ojca, kobieta ze strzępków informacji buduje idealny obraz mężczyzny, którego nigdy nie poznała. Nagle pojawia się szansa na dotarcie do prawdy, ojciec umiera, a w spadku zostawia jej mieszkanie i bar w Niemczech. Julia wyrusza w podróż w nieznane. Na miejscu poznaje Marka, bliskiego przyjaciela swojego ojca Jana.

Julia stara się poznać swojego ojca poprzez rozmowy z jego pracownikami, najbardziej jednak naciska na Marka. Ten starszy od niej o prawie 20 lat mężczyzna jest pisarzem, ona zna jego książkę, która mimo że brutalna bardzo ją zaciekawiła. Marek stawia w niej pytanie czy zło przekazywane jest w genach, czy zależy od wyborów człowieka. Jak się okazało w niesamowity sposób powieść Marka ma wpływ na historię życia Julii. Młodej kobiecie udaje się odkryć prawdę dotyczącą swojego pochodzenia, ale zapłaciła za to wysoką cenę.

Autorka prowadzi bohaterkę po bardzo cienkim lodzie. A czytelnik może wydarzenia odbierać dosłownie lub symbolicznie. Liczne metafory, nawiązania do literatury wzbogacają powieść i zachęcają do własnych poszukiwań. Powieść jest wielowątkowa i nie skupia się tylko na jednym problemie, mamy tutaj np relację matki córki, męską przyjaźń wystawioną na najtrudniejszą próbę, związek ze starszym mężczyzną i relacje polsko-niemieckie.

Możecie tę książkę rozpatrywać na wiele sposobów. Możecie zabawić się w detektywów, bo pojawia się ciekawie zarysowany wątek kryminalny.

Ta powieść jest zupełnie.różna od tego co dotychczas czytałam. Silna potrzeba poznania swojej przeszłości i odkrycie tajemnicy nie zawsze przynosi ukojenie, czasami namnaża problemy. Przeczytajcie, dajcie się zaskoczyć i porwać tej opowieści.

Jest to 47 książka przeczytana w 2019r.
Książka bierze udział w wyzwaniu:
* Olimpiada czytelnicza maj
* #czytambopolskie maj

czwartek, 23 maja 2019

Wuj Krasnolud i brama opowieści

TYTUŁ: Wuj Krasnolud i brama opowieści

AUTOR: Kuba Sosnowski

WYDAWNICTWO: SOLIS

ROK WYDANIA: 2019

LICZBA STRON: 135



Codzienne głośne czytanie to nasz rytuał, lubię te wspólne chwilę spędzone wspólnie z książką. Dobra.lektura zawsze podrzuci temat do rozmowy. Tym razem przyjrzałyśmy się bliżej fantastyce polskiego autora. Przypominam, że mamy za sobą Krainę opowieści <recenzja> i Harrego Pottera <recenzja>.

Emka ma 10 lat, mieszka z mamą i tatą, wiodą sobie w trójkę spokojne życie. Wszystko z zmienia się z czasem gdy odwiedza ich brat mamy, Karol. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt że Karol jest krasnoludem, jest niski, spodnie podtrzymuje skórzanym pasem i nigdy nie rozstaje się ze swoim toporem. Wuj wprowadza nieco zamieszania zaczynając kopać w piwnicy tunel i robiąc przy tym sporo hałasu który słyszy tylko Emka. Jak wyjaśnia jej krasnolud dorośli niewiele widzą, utracili wyobraźnię która została zastąpiona racjonalnym myśleniem. Emka zaprzyjaźnia się z wujem i razem przeżywają przygody, odwiedzają smoki mieszkające na szczycie bloków na szarym osiedlu, walczą z subgoblinami, szukają złota.

Historia jest wciągająca, a autor snuje swą opowieść z niebywałą lekkością. Wyobraźni panu Kubie nie można odmówić. Ja odniosłam jednak wrażenie pewnego przesytu, przeładowania, wydarzenia następowały po sobie bardzo szybko. Pojawiały się nowe fantastyczne stworzenia, o których opowiedziane było bardzo ogólnie, zabrakło chwili oddechu by bardziej wgryźć się w ten świat.To takie moje wrażenia z perspektywy dorosłego człowieka, a co do powiedzenia mają moje córki?

Lidka (7 lat) - Emka to fajna dziewczyna, a Wuj Karol był śmieszny wtedy gdy powtarzał swoje powiedzonko "na toporek ciotki Matyldy". Fajne były przygody w tej książce, wystarczy trochę wyobraźni i już na szczycie domu mogą zamieszkać smoki - podobało mi się to i jeszcze wyprawa by uratować rodziców.

Gabi (9lat) - były momenty że mi się ta książka podobała i były takie że mi się nie podobała. Trochę ta Emka była na początku zwyczajna, a potem jak zdobyła topór to były ciekawe sceny walki. Odkryła też spalinowce które źle działają na przyrodę, tak jak u nas np. palenie śmieci. Podobała mi się zagadka Sfinksa.

Jak widzicie książka w delikatny sposób zwraca uwagę dzieci na środowisko, pokazuje przewagę dobrego zachowania nad złym. Uczy korzystać z wyobraźni, bo wystarczy chwila namysłu by przegonić nudę.Plastyczne opisy wartka akcja - dzieciaki są zadowolone, bo to lektura idealnie dobrana do wieku.

Polecamy, na zbliżający się dzień dziecka będzie jak znalazł.


wtorek, 21 maja 2019

Księżniczka z lodu

TYTUŁ: Księżniczka z lodu

AUTOR: Camilla Lackberg

WYDAWNICTWO: Czarna owca

ROK WYDANIA: 2018 (pierwsze polskie wydanie 2009)

LICZBA STRON: 424


Ostatnio głośno o premierze najnowszej powieści Camilli Lackberg "Złota klatka". Z tego co słyszałam to na tle innych jej powieści ta wypada średnio, więcej w niej elementów obyczajowych niż kryminału. Na tę nowość przyjdzie kiedyś czas, ale dla mnie nadeszła pora na zawarcie tej literackiej znajomości. Na mojej półce już od jakiegoś czasu stała.Księżniczka z lodu, a że miałam zmniejszać stoa hańby to z ogromnym pozytywnym nastawieniem zabrałam się za czytanie.

W spokojnym miasteczku Fjallbacka znaleziono ciało Alexandry Wijkner - od tygodnia leżało w wannie gdzie pokryte zostało cieniutką warstwą lodu. Przedramiona kobiety pocięte zostały żyletką, a biała łazienka pokryta została krwią - tyle jeśli chodzi o dobry, mocny początek. Dalej mamy powieść obyczajową i szukanie mordercy (bo samobójstwo było tylko pozorowane) jako oś wydarzeń.

Jedną z osób które znalazły ciało jest Erica Falck, która 25 lat wcześniej przyjaźniła się z Alex. Ericka jest autorką biografii, pracuje właśnie nad kolejną książką, na stałe mieszka w Sztokholmie, a do rodzinnego miasteczka przyjechała by sprzątnąć dom po śmierci rodziców. Sprawa z Alex daje kobiecie do myślenia, na prośbę jej bliskich sporządza o niej pamiątkowy artykuł co staje się inspiracją do napisania książki. Erica zaczyna prowadzić swoje śledztwo, odkrywa ważne dla sprawy elementy układanki ale nie zawsze dzieli się wnioskami z policją.

Co organów ścigania to na pierwszy plan wysuwa się Patrick, który okazuje się być kolegą Ericki z dzieciństwa. Żeby było atrakcyjniej jest to kolega, który od zawsze był w niej zakochany. Spotkanie po latach owocuje szczerymi rozmowami i ... (Nie trudno zgadnąć).

Spora część powieści opiera się na wątkach obyczajowych. Narrator jest wszechwiedzący i ujawnia tajemnice osób powiązanych z Alex. Do czytelnika należy powiązanie faktów i odkrycie kto zabił. Niestety zabrakło mi mrocznego, gęstego klimatu na który bardzo liczyłam. Śledztwo jest prowadzone poprawnie, Patrick nie ustaje w wysiłkach by ustalić co się wydarzyło. Jego działania wzmogły się po znalezieniu drugiego trupa, który był mocno związany z .Alex. Czyżby ktoś bał się ujawnienia sekretu który znali zamordowani?

Trudno mi tę książkę ocenić, ponieważ czytało mi się ją dobrze, płynnie i z ciekawością. Ale była to ciekawość na poziomie właśnie powieści obyczajowej. Moim zdaniem koło mrocznego thrillera ta książka nawet nie leżała i na tym poziomie mocno się zawiodłam. Jeśli więc lubicie powieści obyczajowe z elementami thrillera i kryminału to jak najbardziej polecam. Ale jeśli chcecie przeczytać coś na prawdę mocnego z zakończeniem wbijającym w ziemię to niestety nie ta książka.

Jest to 46 książka przeczytana w 2019r.
Książka bierze udział w wyzwaniu:
* Olimpiada czytelnicza maj

niedziela, 19 maja 2019

Skaza

TYTUŁ: Skaza

AUTOR: Zbigniew Zborowski

WYDAWNICTWO: Znak litera nova

ROK WYDANIA: 2017

LICZBA STRON: 397


Biorąc oddech przed kolejną porcją książek recenzenckich udało się sięgnąć po coś z własnej półki. Wybór jak zwykle nie był przypadkowy, bo kierowałam się wyzwaniem "zatytułuj się" u Ejotkowe postrzeganie świata. To moje drugie spotkanie z autorem, bo jakiś czas temu czytałam Kręgi <tutaj>, które bardzo mi się podobały, a Skaza to część 1 serii o Bartoszu Koneckim.

Policjanci znajdują ciało Zofii Pogody. To w jakim stanie są zwłoki w pierwszej chwili wskazuje na zabójstwo na tle seksualnym. Po sekcji wiadomo już w jaki sposób zginęła kobieta, od precyzyjnego uderzenia w najsłabiej osłonięty mięśniami punkt kręgosłupa szyjnego. To mógł zrobić tylko dobrze wyszkolony zabójca. Policjanci badają tropy, a ślad prowadzi do ośrodka dla uchodźców.

Akcja biegnie dwutorowo. Czas teraźniejszy to śledztwo, w którym pojawia się kolejny trup, wysoce prawdopodobne jest też to, że ktoś z komendy współpracuje z mordercą. Czas przeszły to urywki zdarzeń od 1934 r., a dotyczą notesu z wzorami doświadczeń fizyki jądrowej. Ta część była niezwykle ciekawa, dotyczyła bowiem historii Iraku, Iranu, Syrii- tutaj akcja biegł bardzo szybko, bogata w brutalne szczegóły budziła emocje i zainteresowanie, jak połączyć to ze sprawą nad którą pracuje Konecki.

Kreacja głównego bohatera ciekawa i spójna. To mężczyzna który zmaga się z traumą z niedalekiej przeszłości. Udzielono mu kredyt zaufania i wrócił do pracy w policji. Jak sam twierdzi stracił swoją intuicję i umiejętność szybkiego kojarzenia faktów. Da się to odczuć w fabule, bo kilka elementów naprowadzających na rozwiązaniem zagadki odkrył ze sporym opóźnieniem. Jednak to Bartek odkrył kreta w wydziale (mnie szybko udało się ustalić co to za postać więc finał nie był dla mnie zaskoczeniem).

Powieść okazała się ciekawym w swej konstrukcji kryminałem, rozwiązanie współczesnego morderstwa sięgało daleko w przeszłość. Lubię takie połączenia i zagadkę która wymaga sporego kombinowania. Jak już wspomniałam jedną z tajemnic udało mi się odkryć przed czasem, a samo rozwiązanie głównego wątku było akceptowalne ale nie było jakoś specjalnie spektakularne.

Porównując część 1 i 2 to "Kręgi" podobały mi się zdecydowanie bardziej, tam dałam się zaskoczyć, bo zakończenie na prawdę robiło wrażenie. Jeśli przeczytaliście tom 1 i czujecie lekki niedosyt to na pewno zaspokoicie go w tomie 2. "Skazę" oceniam pozytywnie ale bez fajerwerków - do przeczytania w wolnym czasie.

Jest to 45 książka przeczytana w 2019r.
Książka bierze udział w wyzwaniu:
* Olimpiada czytelnicza maj
* #czytambopolskie maj

czwartek, 16 maja 2019

Książka do napisania

Dzisiaj o książce, której jeszcze nie ma. Trochę z ciekawości, trochę z chęci sprawdzenia siebie, a w szczególności z zamiarem dobrej zabawy zapisałam się na Instagramie na nietypowy book tour. Organizatorką jest Martyna prowadząca profil Imaginationcornerpl. Zabawa polega na pisaniu rozdziału i przesyłanie książki do kolejnej uczestniczki.


Tak jak czytam od zawsze, tak pierwsza myśl o napisaniu czegoś swojego pojawiła się w liceum. Były jakieś wiersze, jakieś artykuły do szkolnej gazetki, po czasie nawet własna rubryka ("Z pamiętnika sfrustrowanej licealistki") - niestety z tamtych czasów nic się nie zachowało, żadnych zapisanych plików, brak gazetek; trochę szkoda. Co do powieści to oczywiście milion wersji miałam ułożonych w głowie, ale tylko początki udało przelać się na papier. Mnie to raczej charakteryzuje słomiany zapał (aż sama się dziwię że tego bloga prowadzę tak długo). Zaczynam pisać, potem absorbuje mnie coś innego i tekst zwyczajnie idzie w odstawkę. Bardzo chciałabym rozwinąć swój warsztat, popracować nad stylem, nad prowadzeniem dialogów - ten book tour to taki pierwszy krok do realizacji tego planu.

Moją myślą jest napisanie książki, którą sama chciałabym przeczytać, chyba byłaby to obyczajówka o bardzo ironicznym zabarwieniu. Uwielbiam czytać kryminały ale nie podjęłabym się napisania książki w tym gatunku, nie umiem mieszać, podsuwać mylnych tropów, jakoś się w tym nie widzę. Co się  jednak okazało? Dziewczyny zaczęły pisać kryminał, główną bohaterką jest młoda kobieta, pani aspirant. Żeby było jeszcze śmieszniej wpleciony został wątek paranormalny (Ci co czytają mnie dłużej wiedzą, że ja takich wątków w powieściach nie lubię, fantastyka to nie dla mnie a wciskanie fantastycznych zjawisk w szarą rzeczywistość działa na mnie jak płachta na byka). Mam teraz 2 tygodnie (a właściwie już tylko 10 dni) na napisanie kolejnego rozdziału i sprowadzenie fabuły na "normalną" drogę. Sama jestem ciekawa co mi z tego wyjdzie. 

W podsumowaniu maja na pewno pochwalę się efektami mojej pracy. Trzymajcie kciuki żeby był to krok ku spełnieniu marzenia, którego nie śmiem wypowiedzieć głośno.


wtorek, 14 maja 2019

Podaruj mi jutro

TYTUŁ: Podaruj mi jutro

AUTOR: Ilona Gołębiewska

WYDAWNICTWO: Muza

ROK WYDANIA: 2019

LICZBA STRON: 466




Zapraszam dziś na premierową recenzję najnowszej powieści Ilony Gołębiewskiej. To moja druga przeczytana książka tej autorki, wcześniej czytałam Teatr pod białym latawcem (recenzja). Jest to 6 powieść w dorobku pani Ilony, więc mam co nadrabiać (a przyznam się, że mam w domu pierwszy tom sagi o starym domu).

Prolog "śladami wspomnień" to podróż do przeszłości. Kilka ważnych zdarzeń z życia Anieli Horczyńskiej. W akcji właściwej toczącej się współcześnie główna bohaterka ma ok 80 lat. Nie jest jednak sędziwą staruszką, jest kobietą pełną życia, z marzeniami i wielkimi planami.

Ojciec Anieli Fiodor Horczyński, którego w czasie wojny pozbawiono majątku poświęcił całe życie na jego odzyskanie. Udało się to jednak dopiero jego córce. Aniela początkowo nie miała żadnych planów co do dworu w Lipowczanach. Wystarczyła jednak chwila zastanowienia i otoczenie się przyjaznymi ludźmi by udało się jej stworzyć miejsce wyjątkowe.

Aniela jest światowej klasy malarką, pragnie by na Lipowym Wzgórzu ludzie mogli odkrywać swoje pasje. Dlatego otwiera Akademię Sztuk Anielskich. Nic jednak nie może się udać bez reklamy i rozgłosu ale jak się do tego zabrać wymyślił jeden z współpracowników Anieli, Emil. Zaprosił on znanego redaktora prowadzącego program "Maluchem przez Polskę". Postać Rakoczego wynosi sporo humoru. Pani Ilona stworzyła całą podjadę wielobarwnych postaci, niezbyt pozytywni Gajowicz i Szrama, obowiązkowy Emil, Julia która potrzebuje pomocy i Kalina która zapomniała zadbać o swoje zdrowie (dzięki tej bohaterce autorka przypomina kobietom jak ważne są badania piersi i cytologia!).

Wątki obyczajowe są miejscami bardzo słodkie, jak lipowy miód z którego słynął Dwór na Lipowym Wzgórzu. Wydaje mi się, że niektóre sprawy układały się zbyt gładko, trochę zabrakło emocji, jakiejś nutki dramatyzmu. Zrekompensował mi to jednak wątek z czasów II wojny światowej.

Najbardziej podobał mi się właśnie motyw wojenny i odkrywanie tajemnic z przeszłości. Aniela próbuje oczyścić imię ojca. Miejscowa plotka głosi iż zdradził oddział partyzantów i zginęli wszyscy podczas akcji w Czarnym Szańcu. Czy po latach, kiedy świadkowie tych wydarzeń już nie żyją uda się odkryć prawdę?

Autorka umie opowiadać, snuć historię, która nie nudzi, przy której przyjemnie płynie czas. Czytanie tej powieści to jak miło spędzone chwile z przyjaciółką przy lipowej herbacie. Ta książka zdecydowanie zadziałała na mnie odprężająco, była lekiem na małe wiosenne smuteczki, wzbudziła tęsknotę za latem i dała nadzieję że przyjaźń i miłość zawsze znajdą dla siebie miejsce w naszym życiu.



"Przeszłość jest częścią każdego z nas, nie można jej zapomnieć, wyprzeć, ukryć. Jednak trwanie w niej przypomina zamknięcie się w więzieniu. ten, kto nie potrafi zaprzyjaźnić się z bieżącą chwilą, puścić w niepamięć mroki przeszłości, ten nigdy nie zazna, czym jest szczęście. Z kolei przyszłość będzie szczodra jedynie wtedy, kiedy wszystko ofiarujesz teraźniejszości i wypełnisz ją dobrem. Ono zawsze powraca... czasem wtedy, kiedy najmniej się tego spodziewasz."

POLECAM!





Jest to 44 książka przeczytana w 2019r.
Książka bierze udział w wyzwaniu:
* Olimpiada czytelnicza maj
* Pod hasłem u Ejotkowepostrzeganieświata klik
* #czytambopolskie maj

niedziela, 12 maja 2019

Zapisane w bliznach

TYTUŁ: Zapisane w bliznach

AUTOR: Adriana Locke

WYDAWNICTWO: Szósty zmysł

ROK WYDANIA: 2019 (premiera 15 maja)

LICZBA STRON: 372



"Poświęcenie" Adriany Locke było jedną z lepszych powieści, które przeczytałam w 2018 roku. Recenzję przeczytacie tutaj klik. Kolejna książka autorki to dla mnie pozycja obowiązkowa.

Akcja zaczyna się prologiem kiedy to Ty i Elin przygotowują się do swojego ślubu. Są parą od liceum, a założenie rodziny to ich wspólne marzenie. Jednak przysięga małżeńska osób kochających się z wzajemnością nie zapewnia życia jak w bajce. Ty i E. przekonali się że "żyli długo i szczęśliwie" to tylko pobożne życzenie.

"Choć kochanie jest czymś trudnym, to właśnie tym jest życie.
Życie nie dba o uczucia. Nie interesuje się tym, kogo kochasz i z kim chcesz być. Rzuca w ciebie nieszczęściami, chcąc cię złamać, aż w końcu znasz jedynie panujący dookoła ciebie chaos."

Ty stracił zdrowie i pracę, nie może utrzymać swojej rodziny, czuje też że zaczyna uzależniać się od leków. Jedyne co może zrobić by nie dokładać problemów Elin to odejść. Podjął decyzję i na wiele tygodni odciął się od wszystkich.
Elin wspierana przez swojego brata bliźniaka i jego żonę, swoją najlepszą przyjaciółkę próbuje stanąć na nogi. Jest to tym bardziej trudne, że oprócz odejścia Ty'a spadło na nią coś jeszcze.

Czy Ty otrzyma drugą szansę gdy o nią poprosi? Czy Elin, która nigdy nie przestała go kochać przyjmie go z otwartymi ramionami?

Oboje zdają sobie sprawę że nie ma szans na powrót do tego co było. Trzeba zbudować coś nowego na trwalszych fundamentach. Ty i E. muszą na nowo sobie zaufać, muszą przeobrazić swoją nastoletnią miłość w coś dojrzalszego. Droga ich powrotu do siebie nie była łatwa, ale udało się ją pokonać dzięki ogromnemu wsparciu przyjaciół, szczerym rozmowom i chęci wybaczenia.

Na uznanie zasługuje kreacja drugoplanowych postaci. I uczynienie przyjaźni bardzo istotnym wątkiem dla fabuły. To właśnie przyjaźń okazała się najważniejsza w kulminacyjnym, wzruszającym momencie. Postać Cord'a i jego życiowa mądrość na długo pozostaną w mojej pamięci.

"Żeby kochać, potrzeba odwagi. A kochanie kogoś z wzajemnością jest warte każdego ciosu, jakie zada nam życie. Życie nie jest łatwe. Miłość nie jest dla słabych. Trzeba pokonywać swoje lęki i sięgać po to, co dobre."

Dodam jeszcze, że autorka porusza ważny temat jakim jest staranie się o dziecko. Brak upragnionej ciąży, zmaganie się z poronieniami oddziałuje zarówno na kobietę jak i mężczyznę. To rodzice pragną dziecka i oboje odczuwają stratę gdy ona następuje. Ten trudny temat jest kolejnym atutem tej książki.

Serdecznie polecam, bo ta lektura dostarczy wam wielu wrażeń. Uśmiechniecie się (czasami nawet pobłażliwie), popłaczecie, będziecie kibicować bohaterom. Autorka umie stopniować napięcie, tak konstruuje fabułę, że nie będziecie w stanie odłożyć książki.  Tytułowe blizny to te widoczne gołym okiem będące wynikiem wypadku w kopalni, oraz te niewidoczne rysy na sercu, które świadczą o tym, że żyło się na prawdę. Serdecznie polecam.

Jest to 43 książka przeczytana w 2019r.
Książka bierze udział w wyzwaniu:
* Olimpiada czytelnicza maj

czwartek, 9 maja 2019

Życie z kartonu

TYTUŁ: Życie z kartonu

AUTOR: Anna Laszczka

WYDAWNICTWO: Novae Res

ROK WYDANIA: 2018

LICZBA STRON: 266




Minimalistyczna ale intrygująca okładka, ciekawy opis - co tu dużo mówić dałam się skusić. Raczej rzadko sięgam po krótkie formy, bo boję się że nie będę potrafiła się wczuć w treść, że historia za szybko się skończy bym mogła poczuć emocje. "Życie z kartonu" to zbiór opowiadań. Bardzo smutnych opowiadań i jedno mogę powiedzieć na pewno: emocje były i chwila refleksji również.

Dwadzieścia jeden jednowątkowych tekstów ukazujących przede wszystkim samotność, często również tę wśród tłumów. Opowiadania o starości, przemijaniu i braku zrozumienia.
Cześć opowiadań jest metaforyczna, część boleśnie prawdziwa. Odzierają życie z lukru, a może właśnie pokazują samo życie, a to my dorabiamy lukier wierząc pozorom uśmiechniętych twarzy. Czasami wystarczy chwila rozmowy, szczerego zainteresowania drugim człowiekiem by zobaczyć że to co na zewnątrz to maska dla świata. To co w środku to przeważnie dusza zmęczona życiem, nietrafionymi wyborami, samotnością.

Autorce nie można odmówić pięknego plastycznego języka. Używa wielu rozbudowanych porównań, czasami bardzo kwiecistych metafor. Jej spostrzeżenia zamknięte w ramy opowiadań trafiają w punkt. Są celne, zmuszają do refleksji, do chwili zastanowienia nad naszymi relacjami z bliskimi, nad naszym podejściem do starości i osób schorowanych.

Najbardziej spodobało mi się opowiadanie zatytułowane „Lustro”. O pięknej aktorce, której młodość już przeminęła, jak ogarnął ją strach przed spoglądaniem w zwierciadło. Nadeszła chwila ostatniego występu na scenie, brak wiwatów i aplauzów załamuje kobietę. Dopiero jedno zdanie wypowiedziane przez woźnego teatru uzmysławia jej, że życie nie zakończyło się wraz z smutnym finałem kariery.

"Kiedy ze słoika wypełnionego ludzkim życiem czas wyjadł już połowę zawartości, nie da się żyć marzeniem o napełnieniu go po raz drugi. To niemożliwe."

Opowiadania które znajdziemy w zbiorze „Życie z kartonu” są różne, jedne bardziej przypadły mi do gustu, inne mniej. Z pewnością jest to jednak książka do której będę często zaglądać, bo zawarto w niej wiele mądrości życiowych. Nie ma tutaj moralizatorskiego tonu, są sytuacje znane nam z codzienności. Takie przedstawienie tematu pozwala na utożsamianie się z bohaterami.

Jest to 42 książka przeczytana w 2019r.
Książka bierze udział w wyzwaniu:
* Olimpiada czytelnicza maj

#czytambopolskie na poligondomowy.pl 


wtorek, 7 maja 2019

Karmin

TYTUŁ: Karmin

AUTOR: Agnieszka Meyer

WYDAWNICTWO: MG

ROK WYDANIA: 2017

LICZBA STRON: 282



Dziś o książce, która przekonała mnie do siebie tajemniczością. Zaczynając od tytułu (karmin- barwnik pochodzenia naturalnego), poprzez okładkę, a na opisie kończąc. Właśnie sądząc z opisu okładkowego stawiałam na powieść sensacyjną, odkrywanie tajemnic starych manuskryptów - taki wątek się pojawia ale nie jest on tutaj najważniejszy.

Najważniejsi są bohaterowie, a jest ich w powieści czworo:

Sabina (nazywana Seliną) z pochodzenia Polka. Jest konserwatorką książek, przedłuża życie starym księgom. Szczerze powiem, że ten wątek był cudowny, miłość młodej kobiety do książek, jej fascynacja chemikaliami, precyzja ruchów przy odnawianiu pigmentu, a przede wszystkim odkrywanie wnętrza, treści zapisanych na pergaminach.

Max z pochodzenia Niemiec, jest stolarzem, zajmuje się renowacją starych mebli. Chociaż za takiego się nie uważa jest artystą. Pewny w tym co robi, szczery.

David (jego pochodzenie nie jest z początku znane), jest bardzo przystojny o południowej urodzie. Cały swój czas poświęca na podróże po świecie, dokumentuje to co wkrótce zginie na ziemi, zagrożone gatunki zwierząt (lub ostatnie osobniki wymarłych gatunków), rośliny i ekosystemy. Ten mężczyzna jest chodzącą zagadką, choruje na narkolepsje, nie ma domu, w bankowym sejfie ukrywa cenne starodruki, ma też tajemnicę...

Jessie z pochodzenia Amerykanka, agent nieruchomości. Duma rodziców, zawsze we wszystkim najlepsza, jej życie to odhaczanie punktów na liście.

Jak splotą się ze sobą losy tych czterech osób? Jaką rolę odegrają stare księgi i czy sekret Davida wyjdzie na jaw?

Ta powieść jest wielowymiarowa, wielopłaszczyznowa i bardzo tajemnicza. Selina i Max pasują do siebie jak ogień i woda, jedno bez drugiego nie może żyć, uzupełniają się bo są zupełnie różni , zupełnie inne mają podejście do świata. Jak więc możliwe, że brak odpowiedzi na jedno pytanie doprowadził do zerwania? Nie było kłótni, wzajemnych pretensji, jedno zimne słowo żegnaj. Czy tak może zakończyć się miłość? I Selina i Max przekonali się że nie; ona rzuciła się w wir pracy którą zaproponował jej David, przy okazji pogłębiając znajomość z nim. On przeniósł się na inny kontynent i próbował zapomnieć w ramionach Jess.

"Śpimy, a raczej spaliśmy ze sobą. Co nie znaczy, że byliśmy razem."

Wydarzenia opisane są z perspektywy każdego bohatera, narrator jest wszechwiedzący dlatego czytelnik ma możliwość oceny zachowania każdej postaci. To relacje miedzy bohaterami są osią tej powieści.

"Karmin" okazał się książką o miłości. Trochę byłam zaskoczona, bo spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Autorka jednak tak sprawnie posługuje się piórem, że dałam się porwać tej historii, która z każdą stroną intrygowała mnie coraz bardziej. Nieoczekiwanie stała się też jedną z piękniejszych opowieści o miłości jaką czytałam. Autorka nie uderza w patetyczny ton, nie przedstawia łzawych scen, tutaj dominują uczucia i próba radzenia sobie z nimi.

Pojawiają się też sceny erotyczne. W zbliżeniach widoczna jest różnica, czy jest to akt miłości czy tylko akt żądzy cielesnej. Opisy są sugestywne, ale nie wulgarne.
Z fabuły wyłania się wątek paranormalny, nie jest on opowiedziany wprost, można go wyczytać między wierszami co bardzo mi się spodobało (a nie jestem fanką takich elementów w powieściach).

Podsumowując: „Karmin” okazał się ciekawą przygodą, bo jest to książka którą można rozpatrywać na wiele sposobów. Ja zafascynowałam się starymi książkami i miłością. Może Wy czytając tę książkę odnajdziecie w niej coś zaskakującego. Polecam.

Jest to 41 książka przeczytana w 2019r.
Książka bierze udział w wyzwaniu:
* Olimpiada czytelnicza maj
#czytambopolskie na poligondomowy.pl 




niedziela, 5 maja 2019

Krwawa pomarańcza

TYTUŁ: Krwawa pomarańcza

AUTOR: Harriet Tyce

WYDAWNICTWO: Świat książki

ROK WYDANIA: 2019

LICZBA STRON: 283



Tak! W końcu trafiło w moje ręce coś co już samym tytułem obiecuje literacką dobrze doprawioną ucztę. Podobnie zachęcające rekomendacje na skrzydełkach i tyle okładki.

Prolog jest mocny, pobudza wyobraźnię, przedstawia mroczną scenę, która ma prowadzić do erotycznego zaspokojenia bohatera. Początek zdecydowanie był bardzo dobry. Potem następuje spadek kiedy poznajemy główną bohaterkę Alison. Jest ona prawniczką, po 15 latach praktyki dostaje pierwszą sprawę o morderstwo. Ma bronić kobiety, która zadźgała nożem swojego męża w ich sypialni. Alison wraz ze swoim kolegą Patrickiem rozmawiają z oskarżona, próbują namówić ją by zeznawała w sposób, który umożliwi zmianę klasyfikacji czynu z morderstwa na zabójstwo umyślne. Ten aspekt prawny i jego zawiłości bardzo przypadły mi do gustu. Lubię gdy w powieściach bohaterowie wyszukują kruczki prawne by wygrać rozprawę. Ta sprawa miała dość zaskakujący finał.
Jednak to nie sprawa morderstwa jest tutaj najważniejsza, nie odnosi się również do prologu.

Warstwa obyczajowa i charakterystyka Alison są dość rozbudowane. Adwokatki nie da się lubić, jest żoną Carla i mamą Matyldy, bardzo często nie ma jej w domu, a jeśli już jest to albo w stanie upojenia alkoholowego albo na wielkim kacu. Opiekę nad dziewczynką sprawuje głównie Carl, ale to Alison utrzymuje dom (on jest psychologiem od uzależnień seksualnych chwilowo bez stałego zatrudnienia). Do problemów kobiety z alkoholem należy dodać jeszcze romans z Patrickiem. Próbując zmierzyć się z komplikacjami małżeńskim swojej klientki Alison musi walczyć o swoją rodzinę. Kolejna kłótnia, kolejne zaniedbanie przez nią obowiązków rodzicielskich nieuchronnie przybliża widmo rozwodu.

Alison poznajemy bardzo dokładnie, ponieważ to ona jest narratorem. Znając jej myśli i motywacje negatywny odbiór tej postaci nabiera mocy. Co może być zaskakujące nie ma w tej powieści bohatera który by równoważył te odczucia.

W mojej opinii jest to poprawny thriller psychologiczny ale daleko mu do takiego który trzyma w napięciu. (Kilka scen z perspektywy mężczyzny poznanego w prologu byłoby dużym plusem). Przez większą część książki zirytowana byłam zachowaniem Alison. Język i styl autorki przyjemne w odbiorze, a postać bohaterki? Wywoływała poruszenie to fakt i myślę że taki był zamysł autorki.
Zupełnie nie wiedziałam dokąd zmierza finał, chociaż udało mi się wyłapać kilka elementów układanki które mogłyby go stworzyć. W swoich domysłach nie byłam daleka od prawdy. Mimo to ostatnie sceny były tym na co czekałam, moje tętno przyspieszyło, pojawiły się emocje.

Nie daję książce maksymalnej oceny ale jak na debiut myślę że 4 z + to dość dobra nota. Kreacja bohaterów była spójna, wątki logicznie połączone, zabrakło mi tylko dreszczyku emocji, sytuacji w których z napięciem przewracałabym strony by jak najszybciej przekonać się co będzie dalej. Mimo delikatnych braków polecam wam tę książkę, bo czas z nią spędzony był na prawdę ciekawy.

Jest to 40 książka przeczytana w 2019r.
Książka bierze udział w wyzwaniu:
* Olimpiada czytelnicza maj

czwartek, 2 maja 2019

Podsumowanie kwietnia


Nareszcie przyszedł maj, najpiękniejszy miesiąc w roku. Ja się upajam zapachem bzu. Na zdjęciu powyżej macie jeszcze nieśmiałe pączki kwiatów na krzewie, który codziennie oglądam. Pierwsze 2 dni maja nie rozpieszczają pogodą, więc spędzam w domu czas z córkami, mamy go tylko dla siebie. Przez cały kwiecień musiałam dzielić swoją uwagę pomiędzy córki i roczną dziewczynkę, dla której jestem nianią - takie trochę hardcorowe zadanie.
Ponad to obie moje dziewczyny zapisały się na treningi piłki nożnej więc 2 razy w tygodniu robię za szofera. Jak w tym wszystkim znaleźć czas dla siebie? Ja jak zawsze wykorzystuję każdą wolną minutę i jakoś udaje się przeczytać te kilkanaście stron dziennie.

Dokończyłam czytać książkę zaczętą w marcu i przeczytałam 9 całych, w tym jednego e-booka. Na bieżąco czytam to co przychodzi do mnie z współprac recenzenckich, przeczytałam 3 książki z biblioteki i jedną która stała na półce od listopada. Bardzo się cieszę że udało mi się w całości poznać serię duetu L. Liszewska i R. Kornacki - aż takiej dawki emocji się nie spodziewałam!Napisz do mnieZaczekaj na mnieZostań ze mną.  Czytelniczo kwiecień był bardzo dobry, oprócz Czwartej ręki wszystkie lektury były satysfakcjonujące, a do tego bardzo pouczające. Czytam też dziewczynom HP i Czara Ognia ale tutaj dajemy sobie czas i jesteśmy dopiero w pociągu do Hogwartu.

Jak widać nadal.kiepsko z mocniejszymi lekturami, ale jest cień nadziei że uda się to zmienić. Ostatnia książka przeczytana w kwietniu to thriller "Krwawa pomarańcza", który czeka na swoją recenzję.

Wyzwanie #zmniejszamstoshanby2019 na Instagramie prezentuje się następująco:

 

Pisząc to podsumowanie musiałam wprowadzić jednak małą korektę: 


Szczerze wam powiem, że dla mnie to liczenie to świetna zabawa, nie ma tutaj żadnej spiny, chociaż wiadomo, że chciałoby się przeczytać te wszystkie książki które zalegają na półkach. 

W kwietniu wzięłam też udział we wspaniałej akcji #niedyskryminujniepelnosprawnych. Mój post znajdziecie tutaj <klik>, a podsumowanie całej kampanii tutaj <klik>

Plany na maj, to książki które przyszły do mnie w ramach współpracy z portalem Sztukater.pl



Oraz dzięki Wydawnictwu Szósty Zmysł trafiła do mnie przedpremierowo powieść"Zapisane w bliznach" Adriany Locke:


OPIS: 
Siniaki znikają. Blizny pozostają jako świadectwo tego, że się żyło. Walczyło. Kochało.

Łatwo jest się zakochać. Z kolei odkochanie to najtrudniejsza rzecz na świecie. Elin i Ty Whitt są w tym beznadziejni…

Gdy lokalna gwiazda koszykówki uśmiechnęła się do Elin, było po niej. Tak łatwo przyszło jej zakochać się w ciemnowłosym bohaterze z czarującym uśmiechem i silnym, atletycznym ciałem. Aż uderza rzeczywistość. I robi to naprawdę mocno. Zakochanie się było zdecydowanie tą łatwą częścią. Patrzenie, jak to wszystko ulega rozpadowi, okazało się nie do zniesienia.


Gdy Ty wraca z nowo odnalezioną determinacją, by odzyskać rodzinę, Elin czuje się rozdarta przez walkę między przeszłością a możliwością nowego startu. To mężczyzna, do którego należy jej serce. A zarazem jedyna osoba, która może sprawić jej niewyobrażalny ból.

Życie nie zawsze jest łatwe. Miłość nie jest dla wrażliwych. Ale życie wciąż czegoś uczy, a Ty i Elin, oboje poznaczeni bliznami, są tego najlepszym dowodem. Jednak w tych bliznach zapisana jest ich miłość, która albo zwiąże ich ze sobą… albo rozdzieli na zawsze.