wtorek, 29 grudnia 2020

Mopsik który chciał zostać reniferem

 TYTUŁ: Mopsik który chciał zostać reniferem

AUTOR: Bella Swift

WYDAWNICTWO: Wilga

ROK WYDANIA: 2020

LICZBA STRON: 138


Czy Wasze dzieci znalazły książki pod choinką? U nas i takie prezenty oczywiście się znalazły  :) Dla Gabi dwa tomy Biura detektywistycznego Lessego i Mai, a dla Lidki dwa tomy przygód uroczego mopsika. I dzisiaj właśnie chciałabym Wam opowiedzieć o Peggy, która chciała zostać reniferem.

Peggy to Mopsik, który rok temu został adoptowany przez rodzinę Chloe. Piesek pamięta cudowną atmosferę świąt, która trwała już od początku grudnia. W tym roku jednak coś jest inaczej - nikt się nie cieszy na zbliżające się święta.

Chloe chyba straciła najlepszą przyjaciółkę, bo ta woli bawić się z inną dziewczynką. Ruby ma problem z nową nauczycielką i chodzenie do przedszkola przestało być przyjemnością. Finn przygotowuje swój zespół do szkolnego występu, niestety gitarzysta ma w tym czasie inne zobowiązania i wszystko wskazuje na to że koncert będzie klapą. Na domiar złego do nowootwartej kawiarni mamy zagląda niewielu gości, a rachunki same się nie zapłacą.

Rodzina przytłoczona problemami codzienności nie zauważa że święta tuż tuż. Ale od czego mają Peggy. Piesek postanawia stać się reniferem by odrobiną świątecznej magii pomóc swoim najbliższym. Starania Peggy generują zabawne sytuacje, ale pewnego dnia piesek znika. Suczka zrozumiała że nie da rady zmienić się w renifera, dlatego wyrusza na poszukiwanie świętego Mikołaja. Piesek trafia na charytatywny bieg Mikołajów - ja ma rozpoznać w tym tłumie tego prawdziwego?

Historia jest lekka i przyjemna, w sam raz to poczytania wieczorem przy blasku choinki. Peggy odkrywa gdzie leży prawda o magii świąt, a jej rodzina na reszcie jest szczęśliwa. Z tej powieści przebija przede wszystkim ciepło rodzinnej bliskości i przyjaźni.

Polecamy nie tylko od święta również pozostałe części gdy Peggy próbuje zostać jednorożcem i króliczkiem. Oj będzie się działo! Czytajcie.



sobota, 26 grudnia 2020

PS i życzę ci dużo miłości

 TYTUŁ: PS i życzę ci dużo miłości

AUTOR: Magdalena Witkiewicz, Agnieszka Krawczyk, Agnieszka Lingas-Łoniewska, Natasza Socha, Ilona Gołębiewski, Magda Knedler, Małgorzata Warda, Katarzyna Misiołek

WYDAWNICTWO: Muza

ROK WYDANIA: 2020

LICZBA STRON: 351




Święta Bożego Narodzenia to czas spędzony z rodziną, to chwilę wzruszeń i radości - mam nadzieję że tak właśnie jest u was. Ja wykorzystując chwilę odpoczynku przy kawie, gdy dziewczyny oglądają bajkę, przychodzę do was z krótką recenzją.

W tym roku jeśli chodzi o świąteczne historie to postawiłam na opowiadania. Recenzję antologii z opowiadaniami klasyków znajdziecie tutaj ➡️ "Świąteczna noc" . A teraz zapraszam na coś bardziej współczesnego. Osiem polskich autorek przygotowało najpiękniejsze opowieści o miłości z świętami w tle. Motywem przewodnim są życzenia świąteczne które docierają do adresata po latach. 

Wszystkie opowiadania bardzo mi się podobały, mimo wspólnego mianownika który je połączył każde było inne. Przyjemne, wzruszające, romantyczne - takie idealne do poczytania w świąteczny czas. Chętnie poznałabym rozwinięcie historii zaprezentowanej przez panią Magdalenę Witkiewicz - koniecznie w dwóch ramach czasowych! List znaleziony w starej szufladzie opowiada o niezwykłej miłości. "Kłębek wskazidrożek" Magdy Knedler to niesztampowa historia zahaczająca nieco o temat tabu. Wychowankowie domu dziecka, teraz już dorośli pozwalają sobie na szczerość wobec siebie i swoich uczuć.

Teraz jest najlepszy czas na tę książkę. Otoczeni blaskiem choinki, kiedy w domu nadal pachną pierniki i mandarynki, z kubkiem kawy można się wygodnie rozsiąść i z przyjemnością poczytać. Takie lekkie i przyjemne historie, wciągające, a mimo to nie wymagające od nas maksimum uwagi, takie świetnie dobrane by dopełnić czas relaksu i odprężenia. Polecam




wtorek, 22 grudnia 2020

Organista z martwej wsi

 TYTUŁ: Organista z martwej wsi

AUTOR: Danuta Chlupova

WYDAWNICTWO: Novae Res

ROK WYDANIA: 2020

LICZBA STRON: 321

Danuta Chlupova to Polka mieszkająca w Czechach. Jej dom to Zaolzie – część Śląska Cieszyńskiego i to właśnie tam rozgrywa się akcja powieści „Organista z martwej wsi”.

Teodor jest organistą, uczy też muzyki w polskiej szkole na Zaolziu, niestety za swoje przekonania zostaje zwolniony. Mężczyzna nie jest komunistą i nigdy nie będzie - nie wie, że tak odmienne, od jedynie słusznych przekonań, podejście do polityki może mieć katastrofalne skutki.

Sąsiadami Teo, Lidki i małego Adasia jest rodzina Henryka Woźnicy. Mężczyzna nadużywa alkoholu, a całe swoje negatywne emocje wyładowuje na żonie, obserwatorką tych domowych awantur jest kilkuletnia Halinka. Teodor stara się pomóc Wandzie, ale jego działania wywołują odwrotny skutek. Henryk coraz bardziej zazdrosny o żonę pije jeszcze więcej i częściej.

Wszyscy mężczyźni z Dworów w ramach czynu społecznego remontują szkołę. Henryk i Teodor podczas pracy na schodach głośno się sprzeczają, dochodzi do przepychanek i Henryk spada. Głośne uderzenie o beton nie pozostawia wątpliwości - mężczyzna nie przeżył.

Teodora czeka proces. Zdarzenie nie zostało uznane za nieszczęśliwy wypadek, co więcej nadano mu wymiar polityczny, brutalne przesłuchania i wysoki wymiar kary. Teo stracił wszystko, chciał pomóc sąsiadce, a skończył w więzieniu. On za kratami, a jego żona będzie borykała się z trudną codziennością, z samotnym wychowywaniem syna.

Po powrocie z więzienia odbudowanie rodzinnych relacji nie jest proste. Adam jest już nastolatkiem, jak się okazało po ojcu odziedziczył talent muzyczny. Niestety chłopak nie dostał się do wymarzonej szkoły, przeprowadzony wywiad pokazał, że jego ojciec jest wrogiem systemu - czy ojciec i syn pokonają mur, który powstał między nimi, czy żal będzie jednak narastał?

Historię rodziny Teodora opowiada po ponad pięćdziesięciu latach jego syn Adam. Adaś Szynder jest wirtuozem organów, wykłada na uczelni, ale rzadko już koncertuje. Tym razem postanowił zrobić wyjątek i zagrał na koncercie charytatywnym dla dzieci więźniów. Sam po raz pierwszy przyznał, że i on jest takim dzieckiem. To wyznanie bardzo intryguje młodą dziennikarkę Sabinę Pieńkowską. Kobieta postanawia zrobić wywiad z profesorem, ma w tym osobistą motywację – jej samej trudno ułożyć dobre relacje z ojcem, więc ciekawi ją czy pan Adam potrafił żyć ze świadomością, że jego ojciec zabił człowieka?

Szynder decyduje się na coś więcej niż wywiad. Razem z Sabiną planuje napisanie książki, zabiera kobietę w podróż do przeszłości. Dwory już nie istnieją, został tam tyko cmentarz; kiedyś była to wieś w pobliżu kopalni węgla. Jej mieszkańcy żyli dzięki niej, ale z biegiem lat kopalnia zaczęła zabierać ich domy.

Teodor to bardzo złożona postać, mężczyzna czuje w sobie ogromną chęć niesienia pomocy. Znając sytuację sąsiadki robi wszystko by uchronić ją przed pijanym mężem. Czuje się odpowiedzialny za swojego ucznia i jego matkę, która została wdową, a musi teraz opuścić dom w Dworach. Można powiedzieć że mężczyznę cechuje wysoki poziom empatii, niestety przysłania mu to nieco potrzeby najbliższej rodziny. Mężczyzna nie jest postacią kryształową, ale bohaterem złożonym mającym i dobre i złe strony. Teo co prawda znajduje się w centrum tej powieści, ale najważniejszym jej tematem są relacje międzyludzkie, małżeńskie, sąsiedzkie, rodzicielskie. Autorka dokładnie opisała emocje towarzyszące bohaterom w trudnych chwilach, ich troskę o swój los, o byt najbliższych.

Jedno wydarzenie, postawa przyjacielskiej pomocy miała swój tragiczny finał, wpłynęła na życie wielu osób. Powieść jest niezwykle zajmująca. Historia przedstawiona w sposób spokojny i wyważony pozostawia chwilę na refleksje nad własnymi relacjami z najbliższymi. Serdecznie polecam, bo to niebanalna powieść, która pozostanie w was na długo.

Polecam również powieść "Trzecia terapia" pani Danuty, recenzje znajdziecie tutaj <klik>



niedziela, 20 grudnia 2020

Święta królowa Jadwiga

 


Bardzo cieszy mnie fakt, że wydawnictwo Święty Wojciech dba i o najmłodszych czytelników. Dla mnie i moich córek, które mają 9 i 11 lat to pierwsze spotkanie z serią „Święci uśmiechnięci”. Autorką książki poświęconej świętej Jadwidze jest pani Eliza Piotrowska.

Okładka jest przyjemnie miękka, a ilustracja zdecydowanie zwraca na siebie uwagę. Królewna na koniu, z proporcem orła białego, a w tle walczący rycerze. To musi być niesamowita historia!

Sięgając po tę książkę zupełnie nie spodziewałam się, że będzie to wierszowana opowieść. Święta królowa Jadwiga to niesamowita postać, nim dzieci poznają jej sylwetkę w szkole podczas lekcji historii warto przedstawić im ją znacznie wcześniej. A taki sposób podania wiedzy, który nie odbywa się w szkolnej ławie jest zdecydowanie przyjemniejszy.

Król Węgier czekał na narodziny syna, ale niestety urodziła się trzecia dziewczynka. Brak następcy tronu budził spore zaniepokojenie. Emocje wywołane tym faktem podkreślone są w tekście dużą ilością wykrzykników. Mała Jadwiga nie do końca rozumie powagę sytuacji, i próbuje uzyskać odpowiedź na pytanie w czym i dlaczego księżniczka jest gorsza od księcia? Podczas czytania dwie sytuacje wzbudziły w moich córkach ogromne zaskoczenie, pierwszą z nich były zaręczyny czteroletniej dziewczynki z ośmioletnim Wilhelmem. Cóż, takie wtedy panowały zasady na dworach królewskich. Królewna wyrusza do Wiednia by tam nauczyć  się  dworskiej etykiety, śpiewu, tańca i języków. Czas spędzony z młodym księciem był bardzo przyjemnych, więc w listach do rodziców Jadwiga wyrażała zadowolenie z zaręczyn. Los przygotował jednak dla niej coś innego, niespodziewana śmierć ojca spowodowała iż Jadwiga musiała zasiąść na tronie w Krakowie. Drugi zaskakujący moment to ten w którym dziesięciolatka została królową, a właściwie królem (bo królowa to żona króla, a Jadwiga męża nie miała). Już będąc w tym wieku Jadwiga odznaczała się wielką mądrością, wiedziała że dla kraju który włada korzystniejsze jest pokojowe załatwianie sporów niż wszczynanie wojen. Do rozstrzygnięcia pozostawała też kwestia jej ślubu z Wilhelmem, na to nie chcieli się zgodzić polscy panowie, mieli oni bowiem dla niej innego kandydata. Sporo starszego od niej Wielkiego Księcia Litwy Władysława Jagiełłę. Dzięki decyzji Jadwigi doszło do zjednoczenia Polski Litwy, Jagiełło przyjął chrzest, a z nim wszyscy jego poddani. Jadwiga angażowała się w politykę zarówno wewnątrz kraju jak i po za granicami szczególnie mając na uwadze dobro kościoła. Często korespondowała z papieżem. Jej marzeniem było utworzenie w Krakowie uniwersytetu, na ten cel przeznaczyła osobiste klejnoty i stroje. Młodą królową podziwiali dworzanie i poddani, oddana krajowi nie zapominała o modlitwie i Bogu. Działania Jadwigi przynosiły wiele dobrych skutków, jej dzieła i zamysły były kontynuowane po jej przedwczesnej śmierci. W 1997 r. papież Jan Paweł II kanonizował ją na świętą.

Ta krótka lekcja historii przedstawiona w tak przyjemny i przystępny sposób była dla nas bardzo ciekawa. By sprawdzić swoją wiedzę na zakończenie autorka przygotowała krzyżówkę, do odgadnięcia jest siedem haseł. Jest to bardzo fajny sposób połączenia nauki i zabawy.

Historia Jadwigi jest bogato ilustrowana przez samą autorkę. Postać małej dziewczynki w dużej koronie budzi sympatię. Bohaterka przedstawiona została w samych superlatywach, takie cechy jak mądrość i zaangażowanie w sprawy kraju zostały mocniej wyeksponowane. Jadwiga może być stawiana za wzór, dobrze jeśli będzie inspiracją dla małych dziewczynek.

Nie tylko superbohaterki mogą zmieniać świat, mądre królowe mają większy wpływ. Polecam waszej uwadze tę książkę bo dla nas okazała się punktem wyjścia do domowej lekcji historii.



piątek, 18 grudnia 2020

Biedronki z Kalinowej łąki

 TYTUŁ: Biedronki z Kalinowej łąki

AUTOR: Joanna Kalina

WYDAWNICTWO: Nowoczesne

ROK WYDANIA: 2020

LICZBA STRON: 57

Świat owadów od zawsze fascynował moje córki, często na spacerze przystawały by podejrzeć pracę mrówek, spacer biedronek lub by obejrzeć motyla. Tę fascynacje często wykorzystywałam by pogłębić ich wiedzę w tym temacie. Zdarza się też że sięgamy po książki w których bohaterami są właśnie owady. Taką historią, która ostatnio się u nas pojawiła jest opowieść pani Joanny.

Hania to mała, ciekawa świata biedronka. Uwielbia zabawy na łące z przyjaciółmi. Często jednak zabawa jest dla niej ważniejsza niż bezpieczeństwo. Skoki z kwiatka na kwiatek i oddalenie się od grupy innych owadów mogą się źle skończyć, bo spotkanie z pająkiem wcale nie jest przyjemne. Opiekę nad Hanią sprawuje jej siostra siedmiokropka Ania. Starsza biedroneczka jest odpowiedzialna i doskonale wywiązuje się ze swojego obowiązku. Czasami niestety musi porzucić dobrą zabawę by wybawić siostrę z opresji. Hania i Ania bardzo się kochają, mimo wyraźnych różnic charakterów. Hania to mała przekora, której nic nie powstrzyma w rzuceniu się w wir przygód. Ania również ceni sobie czas mile spędzony z przyjaciółmi,ale przede wszystkim troszczy się o swoją siostrę.

Arek i Kamila to rodzeństwo które marzy o zwierzątku. Jaka więc była ich radość gdy udało im się złapać do słoika małą biedronkę. Dzieci wierzyły że kilka źdźbeł trawy wystarczy by owad czuł się w zamknięciu dobrze. Niestety brak dostępu do powietrza a przede wszystkim przestrzeni mógł przynieść smutny koniec biedronki Hani. Na szczęście dla owada mama pouczyła dzieci że tak nie należy robić - to wydarzenie było cenną lekcją zarówno dla biedroneczki jak i dla Arka i Kamili.

Historia przedstawiona przez panią Joannę jest bardzo przyjemna, lekka narracja w połączeniu z morałem tworzy bardzo wartościową lekturę. Książkę polecam dla dzieci już w wieku 5+ do wspólnego przeczytania i rozmowy o bezpiecznej zabawie na podwórku i tym że nawet życie owadów jest cenne. Historia sióstr biedronek jest bardzo pouczająca. Moje córki przyjęły ją ze zrozumieniem, ale też uznały ją za zbyt prostą, już chyba wyrosły z takich lekkich nieskomplikowanych historii.

Jak więc wspomniałam książka sprawdzi się raczej dla przedszkolaków. Macie w swoim otoczeniu dzieci w tym wieku?

środa, 16 grudnia 2020

Skąd jest Pola?

 TYTUŁ: Skąd jest Pola?

AUTOR: Magdalena Zarębska

WYDAWNICTWO: Skrzat

ROK WYDANIA: 2020

LICZBA STRON: 140

W długie zimowe wieczory zawsze jest więcej czasu na wspólne czytanie. Wydawnictwo Skrzat proponuje książki przy których miło spędza się czas, a przy okazji uczą nas pewnych wartości.

Sięgając po książkę "Gdzie jest Pola?" już po okładce widzimy że jednym z tematów będzie to jak ludzie się od siebie różnią. Pola jest czarnoskórą dziewczynką, która przeprowadziła się z mamą do Brzegu. Pola dotąd mieszkała z rodzicami w Warszawie. Tata ze względu na pracę musiał zostać w stolicy więc jest to dla niej dodatkowe utrudnienie. Pola zakłada, że z nikim się nie zaprzyjaźni, a cała ta przeprowadzka to zły pomysł.

Julek i Martyna mieszkają w sąsiedztwie, mają niesfornego psa Mazgaja. I to właśnie Mazgaj sprawia, że Pola otwiera się na nowe znajomości. Martyna jest przedszkolakiem więc zadaje bezpośrednie pytania, bardzo ciekawi ją dlaczego Pola i jej mama mają różne kolory skóry, gdzie jest tata dziewczynki i czy urodziła się ona w Afryce? Te pytania z jednej strony naturalne z drugiej potrafią sprawić przykrość. Tutaj mądrością wykazali się dorośli i dzięki temu Pola przestała czuć się nieswojo.

Nowa szkoła to też dla Poli nie lada wyzwanie. Nie wszystkim podoba się że przyszła do ich klasy. Złośliwe komentarze pod jej adresem sprawiają, że nie czuje się tam dobrze. Gdy zaczepki słowne zmieniają się w popychanie robi się nieprzyjemnie. I po raz kolejny dorośli poprzez rozmowę przekonują że tak naprawdę wszyscy jesteśmy tacy sami, a na nasz wygląd nie mamy wpływu, więc nie możemy z tego powodu czuć się od nikogo lepsi ani gorsi.

Ta książka w ciekawy sposób pokazuje czym jest tolerancja. Pola, dziewczynką która musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości wzbudza sympatię. Z początku nieśmiała potrafi być wspaniałą przyjaciółką. Jest dzieckiem, jak każde które znamy z podwórka czy ze szkoły, kolor skóry nie powinien sprawiać by czuła się odrzucona.

Kilka słów o książce od moich dziewczyn:

Lidka (8 lat) - bardzo polubiłam Połę i jej mamę która była artystką i zaprosiła wszystkich na wystawę obrazów. A potem Julek, Martyna i Mazgaj robili swoje prace.

Gabi (10 lat) - nie znam nikogo o ciemnym kolorze skóry, ale myślę że wcale by mi to nie przeszkadzało. Pola lubi czytać tak jak ja więc chętnie wybrałabym się z nią do biblioteki. Podobało mi się to że i Julek przekonał się do książek.

Jak widzicie książka niesie bardzo wartościowy przekaz. O tolerancji warto rozmawiać zwłaszcza teraz gdy świat tak na prawdę jest globalną wioską, gdzie mieszają się kultury, języki i wyznania. Warto mówić o szacunku, bo przede wszystkim wszyscy jesteśmy ludźmi.



poniedziałek, 14 grudnia 2020

Świąteczna noc

 TYTUŁ: Świąteczna noc. Opowiadania

AUTORZY: Eliza Orzeszkowa, Maria Dąbrowska, Karol Dickens, Bolesław Prus, J. W. Biskup Bandurski, Antoni Czechów, Maria Rodziewiczówna, Władysław Reymont, H. Ch. Andersen, L. M. Montgomery

WYDAWNICTWO: WasPos

ROK WYDANIA: 2020

LICZBA STRON: 364



Wydawnictwo WasPos przygotowało dla swoich czytelników wspaniały gwiazdkowy prezent. Zbiór zimowo-świątecznych opowiadań klasyków literatury polskiej i światowej. Ja jestem oczarowana, jako wielbicielka XIX wieku przepadałam w tych opowiadaniach.

Ten zbiór to 12 wyjątkowych historii. Najdłuższe napisane przez E. Orzeszkową i K. Dickensa wymagały sporo skupienia, archaiczny język, szyk zdania nie ułatwiały czytania. Historie przez nich przedstawione były wypełnione zagadkami, ukrytymi bohaterami, rodzinnymi tajemnicami, przejmującym finałem, a to wszystko w krótkiej formie angażującej czytelnika.

Wszystkie opowiadania łączy to czego pewnie w tym roku się nie doczekamy - mroźna, śnieżna zima. Wtedy pokój w którym rodzina czeka na święta wydaje się być jeszcze milszym i cieplejszym, blask ognia w kominku bardziej intensywny, trzask palonego drewna głośniejszy. Te historie to podróż w czasie, przypomnienie sobie tradycji strojenia choinki w jabłka, orzechy i gwiazdki z opłatków, to kolędnicy i drzwi otwarte dla niespodziewanego gościa. Te opowiadania zwracają uwagę na to co najważniejsze - na bliskość rodziny i to całe szczęście przez lata się nie zmieniło.

Najbardziej podobało mi się opowiadanie Marii Rodziewiczówny "W noc grudniową" gdzie sanie w mroźną noc mknęły przez lasy i pola. Oraz Biskupa Bandurskiego "Obrazek ze wsi"o powrocie panicza w rodzinne strony.

 Zaskoczyło mnie to że bardzo dobrze czytało mi się fragment "Chłopów", lektury przez którą w szkole nie przebrnęłam. Fragment tutaj przedstawiony jest krótki, ale pięknie ukazuje wiejskie obrzędy w czasie wigilii.

Opowiadania Ch. H. Andersena przeczytałam razem z córkami. Przejmująca historia Dziewczynki z zapałkami, tym bardziej dla nas wzruszająca że w tym roku i nasza babcia poszła do nieba. "Choinkę" znałyśmy już z animacji dla dzieci. 

Na zakończenie przenosimy się na Zielone Wzgórze. Cudowna wizyta, dla mnie pełna wspomnień, oczywiście wzbudzającą tęsknotę za Anią. Może w przyszłym roku będzie czas na przypomnienie sobie przynajmniej pierwszej książki z serii.

Antologię polecam Wam z całego serca, będzie doskonałym prezentem dla mamy, babci, cioci czy dorastającej córki. Piękne wydanie, kartki z dawnych lat poprzedzające opowiadania, cudowna atmosfera świat. Polecam

sobota, 12 grudnia 2020

Alicja w krainie słów

 


Dzisiaj nie książkowo, ale planszówkowo. Lubię Wam serwować takie posty w okolicy świąt,bo może być to dla Was fajna inspiracja.

Imprezowa gra planszowa dla całej rodziny to wspaniały sposób na wspólne spędzenie jesienno-zimowych wieczorów. Gra która proponuje dynamiczną rozgrywkę jest bardzo atrakcyjna, bo na pewno szybko się nie znudzi i pobudzi kreatywność.

Motywy z Alicji w krainie Czarów są dość często używane w literaturze i filmie. Czy wykorzystywanie znajomych postaci i oparcie fabuły gry na znanej historii dla dzieci będzie strzałem w dziesiątkę? Ten pomysł zdecydowanie się tutaj sprawdził. Znamy już bohaterów i wiemy czego mniej więcej się po nich spodziewać.

Królowa Kier zaprasza wszystkich na herbatę, punktem centralnym spotkania jest rozmowa. Temat oczywiście narzuca królowa (wybiera go z talii kart), a goście (gracze) muszą znaleźć jak najwięcej słów z danej kategorii – dopuszczalne są i rzeczowniki i czasowniki. Żeby nie było zbyt łatwo mamy dwa utrudnienia. Ogranicza nas czas, czas który odmierza grający imbryk, jest to 15 sekund w wariancie łatwiejszym, a 10 w wersji trudniejszej. Melodia czajniczka ma zadanie również dekoncentrować zawodników. Drugim utrudnieniem są zakazane litery, które losujemy z dwóch kolorowych stosów (niebieskiego i fioletowego). Tych literek nie możemy użyć podając nasze wyrazy.

Jeśli minie czas na odpowiedź lub podany wyraz będzie zawierał zakazane litery niestety zawodnik odpada i dobiera pierwszą kartę ze stosu punktacji. Gdy w rozgrywce pozostanie jeden zawodnik dobiera on ostatnią kartę punktacji i wtedy rozdzielamy punkty. Punkty to żetony z odpowiednimi liczbami zapisanymi na filiżankach. W ten sposób kończy się pierwsza runda. Rund rozgrywamy tyle ilu jest uczestników herbatki u królowej.

W wariancie zaawansowanych mamy aż trzy zakazane litery, a czas na odpowiedź to 10 sekund. W tej rozgrywce biorą udział karty postaci (jest ich do wyboru aż osiem, a każda ma inne zdolności – jedna z nich może dołożyć jeszcze jedną zakazaną literę). Po każdej rundzie wymieniamy się kartami postaci, przekazując kartę graczowi po naszej lewej stronie.

Pierwsza rozgrywka może być nieco przerażająca (och ten upływ czasu!), ale po kilkukrotnym rozegraniu jest już łatwiej. Zasady nie są bardzo skomplikowane. Niekiedy szalone odpowiedzi (ale zawsze zgodne z tematem) wpadają do głowy więc jest naprawdę sympatycznie.

Sugerowany wiek graczy to 10+ jak najbardziej jest to słuszne oznaczenie. Można jednak zagrać w grę i z młodszymi członkami rodziny, modyfikując nieco zasady. Przede wszystkim warto wybrać tematy oznaczone trzema figurkami , bo te propozycje haseł są łatwiejsze. Czajniczek niech będzie wtedy elementem dekoracyjnym, bo zbyt szybki upływ czasu może dzieci zniechęcić do podjęcia rozgrywki.

Wizualnie gra jest bardzo dobrze przygotowana, karty postaci są przygotowane z wielką dbałością o szczegóły. Żetony punktacji różnią się od siebie wielkością w zależności od wartości punktów. Karty zakazanych liter wyróżnione są kolorami, a na kartach tematów widnieje obrazek, który umieszczony jest na pudełku. Czajniczek odmierzający czas jest uroczy i idealnie dopasowany do tematyki gry. Pudełko jest solidne, więc gra po odłożeniu na półkę jest bezpieczna. W zestawie brak baterii do czajniczka, pamiętajcie o tym jeśli gra ma być prezentem i obdarowany będzie chciał jak najszybciej rozegrać pierwszą partię. Plusem jest to iż można odpowiednio dla siebie ustawić głośność.

Gra sprawdzi się podczas rodzinnych spotkań, można w nią zagrać aż w 8 osób. Szybkie i logiczne myślenie na pewno się tutaj sprawdzi, wybuchy śmiechu gwarantowane. Rozgrywka jest szybka i dynamiczna, więc na pewno herbata nie zdąży ostygnąć a wspólny wieczór nabierze nowego wymiaru. Polecamy

 Za grę dziękujemy portalowi Sztukater



wtorek, 8 grudnia 2020

Siedem sióstr

 TYTUŁ: Siedem sióstr

AUTOR: Lucinda Riley

WYDAWNICTWO: Albatros

ROK WYDANIA: 2017

LICZBA STRON: 530



"Siedem sióstr" dostałam od mamy na mikołajki w 2018 roku... Odłożyłam książkę na półkę i jakoś zawsze omijałam ją wzrokiem, bo jakoś na fantastykę nie miałam ochoty. I teraz UWAGA! przez dwa lata żyłam w świadomości że to fantastyka, ale jestem na siebie zła że tego dokładnie nie sprawdziłam. Zmyliło mnie to że inspiracją dla autorki był mit o Plejadach. Och nawet nie wiecie jak bardzo się myliłam, a powinnam zaufać wyborowi mamy. Ona co prawda dużo sama nie czyta, nie śledzi nowości wydawniczych ale intuicyjnie wybiera dla mnie świetne lektury (wymienię tutaj np. W cieniu pałacu Zimowego). 

Przejdźmy do recenzji:

U wybrzeża jeziora Genewskiego znajduje się posiadłość jak z bajki. W tym domu wychowało się sześć dziewczynek, wszystkie zostały adoptowane, każda z nich jest inna, ale wszystkie bez wyjątku były kochane przez ojca Pa Salta i opiekunkę Marinę. Dziewczynki to już właściwie młode kobiety, każda z nich znalazła swoje miejsce w świecie, rozwija swoje pasje, czerpie z życia garściami. Tylko najstarsza Mają pozostała w domku na obrzeżach posiadłości, schowana przed światem tłumaczy książki. Niespodziewana śmierć ojca ściąga dziewczęta do domu,w testamencie Pa Salt każdej z nich zostawił wskazówki dotyczące ich pochodzenia. Teraz od nich zależy czy zechcą poznać swoją przeszłość.

Maja nie podchodzi z entuzjazmem do pomysłu szukania swoich korzeni. Była szczęśliwa i kochana, Pa Salt zapewnił jej wszystko czego potrzebowała, a z każdą z sióstr połączyła ją przyjaźń. Czy teraz ma porzucić bezpieczny kokon i wyruszyć na spotkanie przeszłość? Splot wydarzeń sprawia jednak że Maja wyrusza w podróż do Rio de Janeiro, a to właśnie tam rozpoczęła się jej historia.

W ręce Mai trafiają listy jej prababki. A czytelnik dzięki retrospekcjom obserwuje wydarzenia sprzed 80 lat. Córka plantatora kawy tuż przed ślubem wyrusza w podróż po Europie. Na starym kontynencie poznaje utalentowanego rzeźbiarza, który pomaga w pracy nad posągiem Chrystusa który ma stanąć w Rio. Powrót do domu był bolesny bo Izabella zrozumiałą czym jest miłość, a zaaranżowane małżeństwo opierało się tylko na wzajemnych korzyściach obu rodzin.

Ta powieść jest bardzo drobiazgowa. Charakterystyka Mai i jej życia, a później podróży do Rio pozwalają poznać kobietę która zmaga się z własnymi demonami, która osiągnęła tylko pozorny spokój. Bohaterkę da się lubić, a towarzyszenie jej w odkrywaniu rodzinnych tajemnic było pasjonujące. Rio lat 20 XX wieku to świat konwenansów i biznesu. Autorka w bardzo ciekawy sposób przedstawiła pracę nad budową posągu Christo (zdecydowanie prowokuje do dalszych poszukiwań w tym temacie). 

"Choć moje życie zostało ukształtowane przez wydarzenia, na które nie miałam wpływu, to decyzję, zareagować na nie tak, a nie inaczej, podjęłam ja."

Po odkryciu prawdy Maja musi przewartościować swoje życie. Przede wszystkim ważne jest by nabrała odwagi, by nie bała się pozwolić siebie na szczęście.

Ta książka zawiera moje ulubione literackie motywy. Rodzinne tajemnice, listy, retrospekcje. Narracja jest płynna w rozdziałach dotyczących Mai pierwszoosobowa, a w tych o Izabeli trzecioosobowa. Styl i język proste, bez zbędnych zdobień, w sam raz na odprężającą lekturę. Zdecydowanie widać ogrom pracy jaki autorka włożyła w powieść.

Ja zostałam oczarowana i z przyjemnością sięgnę po kolejne tomy. Polecam!

niedziela, 6 grudnia 2020

Na tropie złodzieja psów

 TYTUŁ: Na tropie złodzieja psów

AUTOR: Justyna Balcewicz

WYDAWNICTWO: Skrzat

ROK WYDANIA: 2020

LICZBA STRON: 134



Od kiedy mamy psa tym chętniej sięgamy po lektury w których występują czworonogi. A jeśli dodatkowo wiemy że to książka detektywistyczna to tym bardziej nas cieszy.

Kornel przeprowadził się z mamą i młodszym bratem z Warszawy do Grodziska Mazowieckiego. Chłopiec jest bardzo nieśmiały i obawia się pierwszego dnia w nowej szkole. Jego obawy okazują się być niestety słuszne, trudno mu było nawiązać nowe znajomości, a do tego ze względu na niepozorny wygląd stał się obiektem kpin klasowego osiłka. Pocieszeniem dla Kornela jest to, że gdy wróci do domu będzie mógł spędzić czas ze swoim najlepszym przyjacielem - mastifem angielskim - Brzydalem. Brzydal mierzył ponad metr i ważył 120 kg. 

Drugi dzień szkoły był już nieco bardziej przyjemny, klasowa gwiazda siatkówki, Julia, zgodziła się pracować razem z Kornelem nad projektem z biologii. Zadanie muszą dokończyć w domu, ale najpierw trzeba nakarmić psa. Kornel zauważa zadrapania na zamku furtki, Brzydala nie ma na podwórku, a na trawie leży nadgryziony kawałek kiełbasy. Gdzie się podział pies? Julia proponuje udać się do weterynarza który pomoże zbadać kiełbasę. Okazuje się że jedzenie było zatrute, a Brzydal nie jest jedynym psem który zaginął ostatnio w Grodzisku.

Sprawa zostaje zgłoszona na policję. Niestety raczej nie wygląda na to by ktokolwiek na komisariacie się tym zajął. Dzieci postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce. Do Julii i Kornela dołącza Delfina, dziewczynka bardzo ekscentryczna. Dela uczy się w domu, jej rodzice to artyści, a ona pracuje w przychodni weterynaryjnej. 

W śledztwo zaangażował się również weterynarz. Dzieci wpadły na trop, a on pomaga im zorganizować pewną prowokację. Niestety nikt nie przewidział że ta akcja może okazać się bardzo niebezpieczna. 

Książkę czytało nam się bardzo dobrze, dreszczyk emocji był bardzo wyczuwalny. Trudno było oderwać się od czytania, bo koniecznie musieliśmy sprawdzić co będzie dalej. Zakończenie nieco nas jednak rozczarowało, bo mimo iż złodziej został wskazany nadal nie wiemy kto to jest... Tzn nie występował wcześniej w książce jako np. znajomy z sąsiedztwa i nie było szans by samodzielnie, zbierając wskazówki razem z bohaterami, wskazać sprawcę.

Polecając Wam tę książkę chciałabym się skupić na wątku przyjaźni. I Kornel i Julia i Dela potrzebują tej relacji jak powietrza. Kornel to chłopiec który musi się odnaleźć w nowej rzeczywistości, Jula chociaż popularna w szkole, bardzo tęskni za rodzicami, którzy większość czasu spędzają w pracy, oraz Dela uważna powrzechnie za dziwaczkę. Klub obrońców czworonogów to szansa na wspólne spędzanie czasu, wspieranie się i dzielenie pasji. Zagadka detektywistyczna połączyła tę trójkę, co prawda między dziewczynami nie wszystko od razu dobrze się układa ale docinki w ich rozmowach wypadają bardzo naturalnie. 

Kilka słów od Gabi:

Książka bardzo mi się podobała bo lubię zagadki detektywistyczne. Złodziej psów okazał się bardzo niebezpieczny, można było się wystraszyć i martwić o bohaterów chociaż wierzyłam w dobre zakończenie.

Lidka (8 lat):

Chciałabym mieć takiego olbrzymiego psa, też by stanął w mojej obronie. Polubiłam Kornela, Julie i Dele - fajny z nich zespół, ciekawe czy będą kolejne części serii.

Jak widzicie książkę polecamy i życzymy udanej lektury.



piątek, 4 grudnia 2020

Jak nie zwariować ze swoim dzieckiem

 TYTUŁ: Jak nie zwariować ze swoim dzieckiem. Edukacja, w której dzieci same chcą się uczyć i rozwijać

AUTOR: Mikołaj Marcela

WYDAWNICTWO: Muza

ROK WYDANIA: 2020

LICZBA STRON: 300



Nauczanie zdalne... u nas razy 2. W klasie II i IV. Lekko nie jest, chociaż już się nieco do tego systemu przyzwyczaiłysmy, na pewno jest lepiej niż wiosną jeśli chodzi o organizację i kontakt z nauczycielem. Często jednak dziewczyny popadają w zniechęcenie, tęsknią za koleżankami, a i sposób przekazywania wiadomości nie jest mobilizujący do poszerzania wiedzy.

Dlatego wypożyczając lektury w bibliotece wybrałam dla siebie książkę Mikołaja Marcela. Wniosek po jej przeczytaniu jest raczej niefajny - długa przed nami droga by zmienić podejście do edukacji. System jest przestarzały i nastawiony na zaliczanie egzaminów i wkuwanie rzeczy które nigdy później się nam nie przydadzą.

Autor zwraca uwagę na indywidualne podejście do ucznia, do wzbudzenia jego wewnętrznej motywacji. Faktem jest że dzieci zmęczone materiałem który muszą przerobić nie mają już siły na realizowanie swoich pasji, godziny spędzone przy książkach przy odrabianiu prac domowych gaszą ich entuzjazm i chęć zdobywania wiedzy z dziedziny która na prawdę je interesuje.

Znalazłam sporo wskazówek jak pomóc córkom czerpać radość z nauki. Autor przedstawiła jednak  wiele ogólników ale to tylko dlatego że do każdego dziecka trzeba podejść indywidualnie.

Teraz będąc z dziećmi w domu mamy większy wpływ na to jak się uczą i jakie metody będą dla nich najlepsze. Materiał nadal trzeba przerobić i zaliczyć na sprawdzianie, ale można to wzbogacić o rozmowy w rodzinnym gronie. 

Dziecko nie musi być we wszystkim dobre,a nawet nie powinno. Warto pomóc dziecku znaleźć jego dobre strony i na nich bazować podczas uczenia. Zmieniłam też nieco nastawienie do dziecięcej nudy, trzeba dzieciom pozwolić by same znalazło sobie zajęcie, a nie wyręczać je w wymyślaniu zabaw (mój błąd, ale do naprawienia).

Książkę polecam bo zdecydowanie przyda się rodzicom i dzieciom, ale również nauczycielom. Warto inaczej spojrzeć na edukację którą znamy ze swoich czasów szkolnych (a która nie raz wzbudzała w nas niechęć), świat się zmienia i warto by dzieci same chciały poznać te jego aspekty, które najbardziej je interesują.

Polecam!

środa, 2 grudnia 2020

Podsumowanie listopada

 


Zupełnie nie mam pojęcia gdzie się podział listopad... Ale skoro już jesteśmy w końcówce roku, to witajcie w grudniu!

Listopad minął mi zdecydowanie spokojnie, wdrożyliśmy się jakoś w to zdalne nauczanie. Lekcjom podporządkowana jest pierwsza połowa dnia, później obowiązkowo ruch na świeżym powietrzu. Wieczory przeznaczamy na wspólną zabawę i czytanie. Cóż popadliśmy w rutynę, ale już nie raz przekonałam się że dla zdrowia psychicznego jest ona bardzo ważna.

Przeczytane w listopadzie:


  • Grzech zaniechania długo czekałam na przeczytanie kolejnego tomu, dla mnie to było jak spotkanie z dawno nie widzianym przyjacielem, w książce znalazłam wszystko to co urzekło mnie w poprzednich tomach
  • Szalone kury pana Dropsa wspaniała i zabawna historia dla całej rodziny
  • Wstrzymując oddech nie lubię elementów fantastycznych w powieściach obyczajowych, autorka poruszyła bardzo ważny temat przeżywania żałoby, ale forma którą wybrała nie do końca do mnie przemawia
  • Pierwsza osoba liczby pojedynczej pierwsze spotkanie z twórczością Murakamiego było intrygująco!
  • Cup of therapy ilustrowany poradnik, jak przede wszystkim uszczęśliwić siebie
  • Zapomniana piosenka wzruszająca historia z świętami w tle
  • Nieboszczyk sam w domu komedia kryminalna, trup w ubraniu Mikołaja to nie jest wymarzony prezent pod choinkę
  • Ziele Marianny takie powieści obyczajowe bardzo lubię, czasy powojenne i próba odnalezienia się w nowej rzeczywistości
  • Kuzynka Marie tom 2 intrygująca kontynuacja tomu 2, rodzinne tajemnice i ukryte namiętności, przeczytajcie całość

  • Stos hańby nadal wygląda imponująco! Ale lubię otaczać się książkami i widzieć pełne półki. Fakt, że zaczyna już na nich brakować miejsca ale tak trudno się powstrzymać widząc tyle nowości wydawniczych 😉
  • Grudniowe plany: na pewno antologia od WasPos


Odnajdziecie w tym zbiorze wielu klasyków literatury zarówno polskiej, jak i światowej, m.in. Antoniego Czechowa – z jego smutnym opowiadaniem o chłopcu imieniem Wańka, baśnie Hansa Christiana Andersena, nostalgiczne opowiadanie nominowanej do nagrody Nobla Marii Dąbrowskiej, znaną wszystkim Elizę Orzeszkową, trochę zapomniane wigilijne opowiadania Marii Rodziewiczówny, losy pewnego świerszcza – Karola Dickensa czy fragment wielbionej przez wielu książki „Ania z Zielonego Wzgórza”. Nie są to jednak wszyscy autorzy, którzy znaleźli się w tym zbiorze. Mamy nadzieję, że pomoże on odnaleźć Wam to, czego szukacie – magię świąt, zimowych dni i nocy, oraz przypomni o tym, że niestety nie każdy ma tyle szczęścia, by spędzać je w radosnym gronie przyjaciół i rodziny.


Wielu przyjemności w grudniu! Trzymajcie się ciepło 🤗

poniedziałek, 30 listopada 2020

Grzech zaniechania

 TYTUŁ: Grzech zaniechania

AUTOR: Małgorzata Rogala

WYDAWNICTWO: Czwarta strona

ROK WYDANIA: 2018

LICZBA STRON: 340



Niemal rok minął od przeczytania Zastrzyku śmierci,a pamiętam że zakończenie wymagało natychmiastowego sięgnięcia po kontynuację... 🤦 Na pocieszenie jednak dodam że nie trudno było wkręcić się w fabułę. Główny wątek kryminalny jest zupełnie nowy, a ten dotyczący poprzednich tomów zgrabnie czytelnikowi przypomniany.

Zacznę od wprowadzenia was w nową sprawę. Doktor psychiatrii Antonina Brzozowska, współwłaścicielka prywatnego ośrodka zostaje zamordowana. Uderzyła z wielką siłą o kant biurka, z kim pokłóciła się tak bardzo że doszło do szarpaniny? Policjanci prześwietlają współpracowników i odkrywają nieprawidłowości w diagnozach stawianych przez panią doktor. Kobieta zajmowała się psychoanalizą i "odzyskiwaniem wspomnień" twierdząc że traumy z dzieciństwa wpływają na niepowodzenia w dorosłym życiu. Brzozowska była też biegłą sądową i niejednym orzeczeniem zaszkodziła pozwanym. Policjanci mają pełne ręce roboty i sporo literatury fachowej do przeczytania, grupa śledcza działa jednak w okrojonym składzie, bo Agata Górska przebywa w areszcie.

Teraz przechodzimy do wątku znanego z wcześniejszych tomów serii. Mężczyzna z którym spotykała się Agata zostaje zamordowany kuchennym nożem. Zgłosił się świadek który widział policjantkę wybiegającą z mieszkania Michała. Sprawę prowadzi policjant którego Agata upokorzyła kiedyś na oczach kolegów, czy śledztwo będzie obiektywne skoro i pani prokurator chce na nim coś dla siebie ugrać?

Czytając powieść mamy więc w pakiecie dwie zagadki kryminalne. Obie dobrze skonstruowane, pierwsza bardzo intrygująca, druga wpisująca się w nurt serii. Wątek odzyskiwania wspomnień i nadużyć psychiatry bardzo mi się spodobał. Autorka zwraca uwagę na pochopne wystawianie diagnozy o ADHD czy zespole Aspergera, którym rodzice wygodnie tłumaczą swoją niewydolność wychowawczą (oczywiście nie neguję że taka choroba istnieje). Pani Małgorzata po raz kolejny udowodniła że jest dobrą obserwatorką rzeczywistości i świetnie wykorzystuje to tworząc klimat powieści.

Wszystkie tomy serii mam już na półce, mam nadzieję że teraz w krótkim czasie uda mi się sięgnąć po kolejne książki. Serię bardzo polecam, recenzje wcześniejszych tomów znajdziecie tutaj:

Tom 1 "Zapłata" <klik>

Tom 2 "Dobra matka" <klik>

Tom 3 "Ważka" <klik>

Tom 4 " Zastrzyk śmierci" <klik>



sobota, 28 listopada 2020

Szalone kury pana Dropsa

 TYTUŁ: Szalone kury pana Dropsa

AUTOR: Ala Hanna Murgrabia

WYDAWNICTWO: Dragon

ROK WYDANIA: 2020

LICZBA STRON: 95


Książek dla dzieci nigdy dość. Wybierając jednak do czytania Szalone kury pana Dropsa trochę obawiałam się czy moje córki już nie wyrosły z takich zwierzęcych bohaterów...

Pola, Klementyna, Gertuda i Emma - to cztery rezolutne kury, podwórko należy do nich. Kokoszki bronią swojego terenu przed psem, wnukami pana Dropsa i białą zjawą. Aby dobrze wykonać swoją misję konieczny jest plan, taki wydrapany pazurem, złożony z kilku punktów. Pola jest przywódczynią to ona nadaje akcjom odpowiednie kryptonimy, Klementyna uwielbia grzebać a jej życiowym celem jest znalezienie jak największej rosówki. Gertruda wyciąga logiczne wnioski czym niejednokrotnie zaskakuje przyjaciółki, a Emma jako najmłodsza musi się jeszcze bardzo dużo nauczyć.

Fabuła tej książki jest tak przyjemna, a kury tak sympatyczne że nie sposób przejść obok nich obojętnie. Czytając obdarzyłam bohaterki różnymi głosami więc tym bardziej lektura była przyjemna, ale przede wszystkim zabawna. Humor sytuacyjny niejednokrotnie powodował rodzinny wybuch śmiechu np wtedy gdy kury wytwarzały się w błotku bo potrzebny był im kamuflaż.

Piękne wydanie w formacie A4, w sztywnej okładce sprawi że książka posłuży nam na lata. Czarno-białe ilustracje wykonane przez Klaudię Murgrabia pojawiają się na każdej stronie. Prosta kreska zdecydowanie podkreśla że jednak najważniejsza jest treść. Książka skierowana jest do nieco starszych dzieci, 6+ myślę że będzie idealnie. Moje obawy co do tego czy bohaterki spodobają się córkom były niepotrzebne. Od pierwszych stron polubiły wszystkie cztery kury. Każda ma cechę która czyni ją wyjątkową.

Przesłanie tej książki jest bardzo wartościowe i właściwie w każdym z 5 opowiadań się ono pojawia. Nie wolno oceniać kogoś tylko po wyglądzie, który różni się od naszego. By wyrobić sobie o kimś zdanie należy go najpierw poznać. Bo chociaż jest inny może stać się naszym przyjacielem.

Kilka słów od moich córek:

Lidka (8 lat): te Kury są w niektórych momentach tak zabawne że nie da się powstrzymać śmiechu. Najbardziej podobał mi się rozdział o tym jak Klementyna znalazła sobie syna, oraz pojawienie się zjawy w kurniku. Polecam bo taka książka to dobry poprawiacz humoru.

Gabi (10 lat): rozdział o dziecku Kleosi jest moim ulubionym. Najbardziej polubiłam kurę Gertrudę bo zawsze ma rację i najlepsze pomysły. Chyba jeszcze nie czytałam książki w której tyle razy bym się śmiała.

Jeśli więc macie ochotę się pośmiać i to tak bardzo aż rozbolą.was brzuchy to koniecznie przeczytajcie."Szalone kury pana Dropsa". Polecamy!







czwartek, 26 listopada 2020

Wstrzymując oddech

 TYTUŁ: Wstrzymując oddech

AUTOR: Małgorzata Mikos

WYDAWNICTWO: Novae Res

ROK WYDANIA: 2020

LICZBA STRON: 417


Pora na ostatnią książkę ze stosiku recenzenckiego. Jakoś tak ciągle spychałam ją na sam dół, chyba podskórnie czułam że będzie mi przez nią trudno przebrnąć.

Oliwia i Jakub tworzą bardzo sympatyczną parę. Mają po trzydzieści lat, a świat stoi przed nimi otworem. Jakub jest architektem i uwielbia zaskakiwać swoją narzeczoną, na jej urodziny przygotował niesamowitą niespodziankę. Mężczyzna kupił dla Oliwi lokal który w przyszłości ma stać się jej wymarzoną kawiarnią. Dla niej to za wiele, nie potrafi się cieszyć tak dużym prezentem, z czasem jednak daje się przekonać i realizuje swoje plany. Remont, przygotowania do otwarcia, sprawy do załatwienia wszystko to spędza Oliwii sen z powiek, kobieta czuje że los szykuje jakiś nieprzyjemny zwrot akcji. Nikt ze znajomych nie bierze obaw Oliwii na serio wszyscy zrzucają to na karb stresu. 

Na tydzień przed otwarciem kawiarni Jakub wyjeżdża służbowo. Z tego wyjazdu już nie wraca. Mężczyzna ginie w wypadku samochodowym. Dla Oliwii jest to ogromny cios. Autorka ze szczegółami opisała reakcję kobiety: ogromny ból, zaprzeczenie, złość. Taka mieszanka emocji towarzyszy nam po stracie bliskiej osoby (dokładnie tego samego doświadczyłam w kwietniu po śmierci babci). Z tej powieści emocje dosłownie się wylewają, razem ze łzami, które trudno powstrzymać.

Ta książka mogłaby być ukojeniem dla osób ktore musiały zmierzyć się ze śmiercią kogoś bliskiego. To droga przez wszystkie etapy żałoby. Oliwia odcina się od świata, zamyka w sypialni nie chce z nikim rozmawiać. Po pół roku postanawia zobaczyć miejsce wypadku, wtedy też dopiero zbiera się na odwagę by iść na cmentarz. To pierwsze kroki by ruszyć dalej. Niestety autorka pokusiła się o wątek paranormalny, a przez to książka zdecydowanie straciła w moich oczach i zaważa to na ocenie. Zamiast być pocieszeniem powieść okazała się farsą.

Co do stylistyki i języka nie mam żadnych zastrzeżeń. Pierwsza część powieści zrobiła na mnie duże wrażenie, opisy emocji są bardzo przejmujące. Ocena treści jest subiektywna, inny czytelnik może ją odebrać zupełnie inaczej. 

Żałobę każdy przeżywa na swój sposób i każdy sposób jest dobry. I tak nigdy nie wystarczy empatii by wczuć się w uczucia kogoś kto doświadczył straty. W powieści ukazane są różne postawy rodziny i przyjaciół Oliwii. Każdy chce dla niej dobrze, chce by zaczęła ponownie żyć. Kobieta jednak zdecydowanie odrzuca pomoc. Oliwia gdy była już w stanie powiedzieć słowo "żegnaj" zrozumiała jak cenna jest każda chwila, i że warto doceniać życie.

Zakończenie pasuje do koncepcji całej powieści. Mimo że oczywistym wnioskiem po przeczytaniu historii Oliwii i Jakuba jest to by cieszyć się chwilą to wydźwięk powieści (jej zakończenie) nie jest pozytywne.

Czy polecam? Jak wspominałam do połowy było bardzo dobrze, temat śmieci poruszony z należytą powagą. Później no cóż... (jak to napisać żeby nie spoilerować?) zrobiło się dziwnie i mało realnie. Jeśli lubicie wątki paranormalne w powieściach obyczajowych to nie będzie wam to przeszkadzać, ale jeśli obawiacie się fantastyki w gatunku jak najbliżej realnym to lepiej sobie odpuścić.

wtorek, 24 listopada 2020

Pierwsza osoba liczby pojedynczej

 TYTUŁ: Pierwsza osoba liczby pojedynczej

AUTOR: Haruki Murakami

WYDAWNICTWO: MUZA

ROK WYDANIA: 2020

LICZBA STRON: 221


Haruki Murakami to japoński pisarz, eseista; do najbardziej znanych powieści autora należy cykl Śmierć komandora. Nie znam co prawda prozy Murakamiego ale zorientowałam się że jego styl należy do specyficznych, a fabuła zawiera elementy absurdu. Aby przekonać się czy przygoda z książkami autora będzie udana warto zacząć od czegoś lżejszego dlatego mój wybór padł na zbiór opowiadań.

"Pierwsza osoba liczby pojedynczej" to zapis wspomnień lat studenckich, dawnych dziewczyn i pierwszych miłości. Murakami opowiada o swojej pasji do baseballu i muzyki klasycznej. Te 8 opowiadań  przybliża nas nieco do autora, to taka swoista wycieczka po wspomnieniach.

Styl jest lekki i przyjemny, krótka forma nie nuży, temat niby zostaje wyczerpany, a jednak często pozostaje niedosyt. Czasami sens opowiadania jest zawoalowany, a drugie dno ukryte pod warstwą absurdu. 

Jak napisać recenzję płyty która nie istnieje? To opowiadanie to świetna lekcja pisania - jak zaciekawić czytelnika, jak wywołać w nim emocje, jak go poruszyć. Tekst napisany w czasach studenckich zdobył uznanie wydawcy czasopisma. Jest oryginalny, pełen pasji i wiedzy o muzyce. Przede wszystkim jednak pokazuje jak wielką siłą jest wyobraźnia i kreatywność.

Zawsze jestem pod wrażeniem opisów muzyki i dźwięków. W tym zbiorze opowiadań autor nie raz opisuje melodie muzyki jazzowej i klasycznej. Nuty dosłownie przeskakują przez tekst.

Bardzo zaciekawiły mnie słowa tłumaczki. W języku polskim nie zawsze łatwo oddać to co autor wyraził w swoim rodzimym języku. Japończycy używają wielu zaimków osobowych oznaczających "ja" oraz "ty".  Zależy to od typu wypowiedzi swobodnego czy bardziej formalnego.

Opowiadania przypadły mi do gustu ale na powieść chyba jednak się nie zdecyduje. Ja bardzo ograniczam ilość absurdalnych elementów w książkach które czytam, więc myślę że takie wątki w dłuższej treści mogłyby mi przeszkadzać. 

Zbiór opowiadań jednak polecam, bo warto właśnie w takiej krótkiej formie poznać twórczość autora. Na zakończenie podzielę się bardzo trafnym cytatem:

" Czas to zawsze ten sam czas. Minuta jest minutą, a godzina godziną. Musimy go cenić. Musimy osiągnąć porozumienie z czasem, żeby zostały nam po nim jak najlepsze wspomnienia - to jest najważniejsze."


piątek, 20 listopada 2020

Cup of therapy


 TYTUŁ: Cup of therapy. Jak dbać o siebie by być szczęśliwym i dawać szczęście innym

AUTOR: Antti Ervasti

ILUSTRACJE: Matti Pikkujamsa

WYDAWNICTWO: Znak

ROK WYDANIA: 2020

Po poradniki psychologiczne sięgam niezmiernie rzadko. Odbieram je najczęściej jako jakiś optymistyczny, przesłodzony bełkot, który ma ukierunkować moje myśli i działania na sukces (zawodowy, miłosny). Nie przekonuje mnie to. Dlaczego więc przeczytałam Cup of therapy? Przede wszystkim do zajrzenia do książki skusiły mnie ilustracje. 



Codziennie stawiamy czoło trudnym sytuacjom, miewamy ciężkie poranki, gorsze dni w pracy i pełne stresu popołudnia. W takich życiowych momentach przedstawione są tutaj rysunkowe sympatyczne zwierzaki. Opisy celnie trafiają w nasze życiowe doświadczenia, przez co możemy przyjrzeć się im z nowej perspektywy. Krótki opis, uniwersalna miniporada jak dobrze rozpocząć dzień, jak rozładować napięcie w pracy, jak wykorzystać czas dojazdu do domu wszystko po to by uszczęśliwić w pierwszej kolejności siebie, a później rozlać to szczęście na innych. Oczywiście są sytuacje w których sam uśmiech nie pomoże, ale na pewno jest pierwszym krokiem do polepszenia naszej sytuacji.

Niewielki format książeczki pozwala zawsze mieć ją przy sobie. Do poczytania w autobusie, podczas przerwy w pracy czy w kolejce do sklepu. Książka dzięki której nasz dzień będzie lepszy, bo nauczymy się jak żyć tu i teraz, jak osiągnąć równowagę między tym co ważne i ważniejsze, jak w tym szaleńczym tempie życia znaleźć czas dla siebie. 

ROZEJM z wewnętrznym samokrytykiem? Nie wszystko wychodzi nam perfekcyjnie przez co często irytujemy się i złościmy sami na siebie, skumulowanie negatywnych emocji prowadzi do wybuchu. A gdyby tak umieć sobie odpuścić? 

 W twojej mocy jest spojrzeć w lustro, nawet rozbite, i znaleźć dla siebie trochę wyrozumiałości, a tym samym przerwać błędne koło bezlitosnej samokrytyki.

Spójrzcie! wcale nie trzeba dużo by uszczęśliwić siebie. CupOfTherapy to twoje antidotum na zabiegany świat. 

Jak się okazało świat też potrzebuje odpoczynku, obserwowaliśmy wiosną, że on też potrafi się zatrzymać. Nasze życie przebiega teraz w wyjątkowych okolicznościach, ostatnie 9 porad w książce dotyczy sytuacji w których znajdujemy się przez pandemię. Będąc w izolacji nie możemy zapominać ani o sobie ani o innych, bo często raz okazane dobro wraca do nas w dwójnasób. 


Dodam jeszcze, że ilustracje spodobały się moim córkom. Okazały się świetnym punktem wyjścia do rozmowy o tym, że każdy potrzebuje własnej przestrzeni, chwili dla siebie. Mama nie może być wydajna przez 24 godziny, a rodzina to zespół który się wspiera, pomagając sobie na wzajem osiągamy wspaniałe rezultaty.

Polecam!


środa, 18 listopada 2020

Zapomniana piosenka

 TYTUŁ: Zapomniana piosenka

AUTOR: Agata Bizuk

WYDAWNICTWO: Dragon

ROK WYDANIA: 2020

LICZBA STRON: 316

Gdy przychodzi ochota na pozytywne optymistyczne książki wtedy z pomocą przychodzą świąteczne powieści obyczajowe. Wybór jest ogromny, ja postawiłam na książkę Agaty Bizuk. Wcześniej czytałam już Narzeczoną z second handu i sympatyczny styl autorki przypadł mi do gustu.

"Zapomniana piosenka" to powieść której akcja rozpoczyna się we wrześniu. Dominik wychowanek domu dziecka rozpoczyna samodzielne życie. Pracuje, ma dziewczynę Ewę i dobrych kumpli, ale w środku czuję się bardzo samotny. Gdy miał 4 lata jego świat się zawalił, trafił do placówki, zupełnie nie wiedząc gdzie jest jego mama. Mały przerażony chłopiec tęskni i czeka. Dorosły Dominik próbuje poznać swoją przeszłość, ale gdzieś zagubiły się dokumenty i nie wie czy mama zmarła czy go porzuciła. Ale czy mogła go porzucić skoro on miał z nią tylko dobre wspomnienia?

Sąsiad Ewy 82-letni pan Ksawery przewrócił się na chodniku. Świadkami tego wydarzenia są właśnie Ewa i Dominik, bez zastanowienia pomagają starszemu panu. Tak zaczyna się znajomość która dla każdego z bohaterów przyniesie coś dobrego.

Pan Ksawery wiedzie samotne życie. 5 lat temu zmarła jego ukochana żona, syn z rodziną mieszkają w Anglii i rzadko przyjeżdżają do Polski. Czy teraz gdy złamał nogę i stał się nieporadny może liczyć na pomoc Michała? Dzięki retrospekcjom poznajemy historię mężczyzny, nie zawsze był on dobrym ojcem i mężem, był w jego życiu etap kiedy praca była ważniejsza od rodziny. Teraz niestety będzie zbierał żniwo z uczynków swego życia.

Głównym tematem tej powieści jest samotność. Samotność dziecka, samotność starszej osoby, gdy jednak te dwie samotności się spotkają może wydarzyć się cud. Nie tylko cud grudniowej nocy, ale po prostu cud ludzkiej życzliwości i empatii. Autorka może nieco wyidealizowała postawę młodych ludzi, ale kreując postać pana Ksawerego zadbała o wielowymiarowość tej postaci.

"Tak to czasem jest: ludzie przychodzą i odchodzą. Pokazują, że można żyć inaczej - niekoniecznie lepiej, ale właśnie inaczej - a potem idą dalej, zostawiając po sobie nowe doświadczenia i emocje, których nawet byśmy się po sobie nie spodziewali. Jedni są po to, by czegoś nas nauczyć - i to najczęściej o nas samych, drudzy po to, by sprawiać radość. Jedni są błogosławieństwem, a inni lekcją, ale wszyscy bez wyjątku na koniec zostawiają po sobie ogromną pustkę."

Ta historia jest przepiękna, przepełniona empatią i dobrymi uczynkami. Czyta się ją z wielką przyjemnością kibicując bohaterom by znaleźli ukojenie w swojej samotności. Emocje są ogromne, łza zakręciła mi się niejednokrotnie, bo ta powieść chwyta za serce. Co do klimatu świątecznego to nie ma go co prawda za wiele, ale te sceny które dotyczą bezpośrednio Bożego Narodzenia opisane są w bardzo plastyczny, pozytywny sposób. Zdecydowanie ważniejsze niż komercyjna otoczka świąt są relacje międzyludzkie i nimi po sam brzeg wypełniona jest książka.

"Zapomniana piosenka" to powieść którą można czytać o każdej porze roku, niemniej jednak zdecydowanie teraz wprowadzi was w nastrój przyjemnego oczekiwania na święta. Gorąco polecam!



poniedziałek, 16 listopada 2020

Boot wielka przygoda małego robota

 TYTUŁ: Boot wielka przygoda małego robota

AUTOR: Shane Hegarty

ILUSTRACJE: Ben Mantle

WYDAWNICTWO: Wilga

ROK WYDANIA: 2020

LICZBA STRON: 235

Wieczorne czytanie to od lat nasz stały punkt dnia. Mimo że dziewczyny już czytają samodzielnie to jednak taka wspólna lektura sprawia nam nadal wiele radości. Ostatnio trafiła w nasze ręce historia małego robota.

Boot budzi się na złomowisku, tylko kilka centymetrów dzieli go od szczęk zgniatarki. Gdy mobilizuje wszystkie swoje siły udaje mu się wydostać z opresji. Mały robot nie rozumie dlaczego znalazł się w takim miejscu i dlaczego jego pamięć zawiera tylko dwa i pół wspomnienia. W tych wspomnieniach Boot jest szczęśliwy i szczęśliwa jest jego właścicielka Beti. Robocik postanawia odnaleźć dziewczynkę ale jedyną wskazówką jest pomarańczowy okrągły znak.

Boot wyrusza na pełną przygód wyprawę. Poznaje nowych przyjaciół i odkrywa że znacznie różni się od robotów które towarzyszą ludziom. Roboty krążące po ulicach są po prostu maszynami, wykonują polecenia, przetwarzają dane ale nie mają uczuć. Boot w ciągu swej podróży doświadcza uczuć po raz pierwszy, nazywa je, opowiada co się z nim dzieje - jest to świetna lekcja dla dzieci, które warto uczyć rozmowy o uczuciach i emocjach. 

Podczas poszukiwań Beti, Boot uczy się samego siebie, dowiaduje się co to tak naprawdę znaczy być sobą. Poznaje Noke robota który od dawna żyje na ulicy, bo właściciel zastąpił go lepszym modelem. Czy Beti tak samo postąpiła z Bootem? 

Ta historia pochłonęła moje córki bez reszty. Z zapartym tchem kibicowałyśmy Bootowi, który nie dość że szukał Beti to jeszcze musiał ukrywać się przed Flintem, który nienawidził robotów. Plastyczny język, dynamiczna akcja, ciekawi bohaterowie - zdecydowanie ta książka sprawdzi się do rodzinnego, wspólnego czytania. Ponadto zakończenie prowokuje do rozmowy o pamięci, zanikaniu wspomnień i o tym jak pomóc ludziom, których dotknęła demencja.

Polecam tę książkę, jako wspaniałą czytelniczą przygodę z morałem. Przy tej opowieści nie sposób się nudzić, a oglądając czarno-białe ilustracje próbujemy sobie wyobrazić świat z przyszłości kiedy roboty staną się codziennością. Lektura zarówno dla chłopców jak i dziewczynek w wieku 7+



sobota, 14 listopada 2020

Nieboszczyk sam w domu


 TYTUŁ: Nieboszczyk sam w domu

AUTOR: Alek Rogoziński

WYDAWNICTWO: Filia

ROK WYDANIA: 2020

LICZBA STRON: 317

Czas na pierwszą w tym roku historię świąteczną, pod każdym względem wyjątkową. Raz że to komedia, dwa że kryminalna, a i sam tytuł budzi dobre skojarzenia więc lektura zapowiadała się przednio.

Podczas gorączki przedświątecznych przygotowań poznajemy mieszkańców kamienicy w uroczym miasteczku Morderczo. Maria i Krystian od 5 lat są małżeństwem, te 5 lat wystarczyło by popaść w rutynę, by mijać się na korytarzu bez słowa, by nie liczyć już na żadne uniesienia. Maria jest w kropce, postanawia jednak że w te święta wszystko się zmieni - wóz albo przewóz. Gdy Krystian wyjeżdża w delegację kobieta przygotowuje dom na święta i ogromną niespodziankę dla męża.

Piętro niżej mieszka Rozalia, która w tym roku gości na święta ojca. Olaf chwali się córce kolekcją starych monet, kobieta nie bierze na serio kwot które podaje ojciec opowiadając o swojej kolekcji. Z szacunkami mężczyzny zgadza się jednak Jacek (przyjaciel domu), który ostatnio boryka się z problemami finansowymi. Wziął pożyczkę od miejscowego gangstera i teraz mając nóż na gardle szuka sposobu na zdobycie pieniędzy.

Pola jest zmuszona spędzić czas w domu babci, ma 8 lat i że zdziwieniem odkrywa że ma dość gapienia się w ekran telefonu. Ma szczęście, że w tej kamienicy mieszka również chłopiec w jej wieku. Ta urocza para to mistrzowie pogawędek o "dorosłych sprawach".

Gdy poznajemy pokrótce wszystkich bohaterów (a jest ich sporo więcej niż postacie które wymieniłam) na scenę wkracza nieboszczyk, może nie w świetle jupiterów ale na pewno w blasku choinkowych lampek. Okoliczności odnalezienia zwłok są bardzo nietypowe. Gdy poznajemy tożsamości trupa sprawa mocno się komplikuje.

Całe szczęście, że do jednej z lokatorek kamienicy przyjechał na święta syn - policjant ze stolicy. Sprawa szybko rusza z miejsca, do przesłuchania jest sporo osób, bo oprócz morderstwa, tego dnia, w tej kamienicy doszło również do kradzieży.

Liczba bohaterów jest nieco przytłaczająca i autor doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Dlatego na początku książki znajdziemy spis postaci i już sposób w jaki zostali oni przedstawieni budzi uśmiech na twarzy. Cała fabuła to splot mniej lub bardziej zabawnych pomyłek. Nieboszczyk jest jednak prawdziwy a motyw zbrodni jak najbardziej poważny. Zagadka kryminalna dobrze skonstruowana, idealnie komponuje się z przedświątecznym zamieszaniem. Jest zabawnie dokładnie w stylu Alka. Wyraziste postacie z ciekawą historią, skrupulatni policjanci i ciekawskie dzieciaki, a wszystko to przy dźwiękach świątecznych melodii.

Do świąt zostało sporo czasu, ale jeśli macie w domu osobnika, który ma parcie na to by wszystko na święta było idealne podarujcie tę książkę. Ta powieść zdecydowanie odrywa od domowych obowiązków i świetnie odpręża. Polecam!






czwartek, 12 listopada 2020

Ziele Marianny

 TYTUŁ: Ziele Marianny

AUTOR: Katarzyna Enerlich

WYDAWNICTWO: MG

ROK WYDANIA: 2020

LICZBA STRON: 261

 


Czekanie na kolejny tom ulubionej serii bywa męczące zwłaszcza gdy jest się mało cierpliwym. Gdy następna część wpada w ręce można z przyjemnością zacząć czytać, jednak wtedy najczęściej następuje moment konsternacji, bo trudno sobie przypomnieć na czym skończyła się pierwsza część. Warto wtedy sięgnąć po recenzje tomu 1 by przybliżyć sobie najważniejsze wrażenia. Tak było w moim przypadku przy serii Katarzyny Enerlich, Akuszerkę z Sensburga czytałam również dzięki uprzejmości portalu Sztukater <klik>

Córka Stasi ucieka od babci by odnaleźć matkę. Dociera do klasztoru, a siostry kierują ją do Galiny, która kiedyś należała do ich zgromadzenia. Teraz Galina mieszka z mężem w małej chatce w środku lasu. Marianna odnalazła przyjaciółkę matki, ale do Stasi jednak nie dociera. Jest rok 1939r, wybucha wojna, a mały leśny domek to wyspa pośród oceanu ognia. Tutaj nie docierają strzały, gospodarstwo jest samowystarczalne i nie trzeba jeździć do miasteczka więc jego mieszkańcy nie mają pojęcia o tym co dzieje się na świecie.

Stasia całą wojnę pracowała w szpitalu jako pielęgniarka. Gdy brakowało leków przydatna okazywała się jej wiedza dotycząca ziół. Po wyzwoleniu miasteczka kobieta opiekowała się również chorymi Rosjanami. Bardzo dobrze współpracowało jej się z doktorem Wolfem, który mimo swych niemieckich korzeni nie został usunięty z pracy.

Syn Galiny (owoc gwałtu, który został odebrany kobiecie zaraz po porodzie) traci rodziców, tuż przed ich śmiercią poznaje imię swojej prawdziwej matki. Zrozpaczony po śmierci najbliższych, próbując odnaleźć się w nowej rzeczywistości słabnie na dworcu kolejowym, trafia do szpitala, a tam w gorączce szepcze imię Galiny. Chłopakiem opiekuje się Stasia. Przyszedł czas by przyjaciółki się spotkały, a Galina odzyskała syna. Podczas drogi do leśnej chatki Stasia nie przypuszcza że i na nią czeka tam ogromna niespodzianka.

Lata 40 i 50 to odbudowa kraju, Mazury zostają uznane za obszar należący do Polski. Brakuje dosłownie wszystkiego. Marianna przeprowadza się z mamą do Sensburga (Mrągowa) i zostaje przyjęta do pracy w magistracie. Młoda dziewczyna często wraca jednak do Galiny by pomóc kobiecie przy cięższych pracach w gospodarstwie, a tam często oczy za nią wypatruje Wojtek. Mariannie jednak bardziej do gustu przypadł młody leśniczy Janek.

Marianna odziedziczyła po matce miłość do ziół. Po wojnie bardzo trudno było o leki a zachorowań było bardzo dużo. Mimo iż w późniejszym okresie ich praca określana będzie mianem zabobonu to w pierwszych powojennych latach kobiety bardzo pomogły mieszkańcom miasteczka. Marianna nie chciała jednak porzucać pasji i dzięki zgodzie z magistratu otworzyła pierwszy sklep z mieszankami ziołowymi, z czasem powiększała asortyment o mydła, szampony i kremy. By jej działalność mogła funkcjonować konieczne były łapówki (o czym kobieta nie wiedziała, bo zajmował się tym mąż) oraz protekcja pewnego Rosjanina, którym kiedyś opiekowała się w szpitalu Stasia.

Historia tutaj opisana biegnie bardzo spokojnie, nie ma gwałtownych zwrotów akcji, ale w tym wypadku są one całkowicie zbędne. Autorka posiada niewątpliwy talent do snucia opowieści o ludziach i o ich przystosowaniu do czasów w których przyszło im żyć. Czas akcji to ponad 30 lat, niesamowicie widać tutaj upływ czasu, zmieniającego się świata. Ludzie potrafią podnieść się z najgorszego koszmaru, potrafią stawiać mury na zgliszczach, walczyć o lepsze życie. Ta powieść inspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami o czym autorka wspomina w posłowiu, przywołuje w powieści ważne dla Mrągowa nazwiska, a historia miłości Marianny i Janka jest prawdziwa.

Takie sagi rodzinne lubię, opowiadające o codzienności bez zbędnego patosu. Wielowątkowa historia poruszająca wiele ważnych problemów z życia codziennego na tle wydarzeń historycznych. Wielu pełnowymiarowych bohaterów nadaje powieści autentyczności. To taka powieść w której chce się dosłownie zanurzyć, przeżywać razem z bohaterami i te trudne i te dobre chwile.

 


Serię jak najbardziej polecam, a sama uzbrajam się w cierpliwość w oczekiwaniu na tom 3.



niedziela, 8 listopada 2020

Kuzynka Marie tom 2

 TYTUŁ: Kuzynka Marie tom 2

AUTOR: Agnieszka Janiszewska

WYDAWNICTWO: Novae Res

ROK WYDANIA: 2020

LICZBA STRON: 267

Nie robiłam sobie dłuższej przerwy między 1, a 2 tomem, ponieważ bardzo byłam ciekawa kontynuacji losu kuzynek. Recenzję tomu 1 znajdziecie tutaj <klik>. To jakie tajemnice skrywa ta rodzina było dla mnie zaskoczeniem ale przede wszystkim czytelniczym rarytasem.

Mąż Emilii wyruszył na wojnę, kobieta ma teraz szansę by pokazać że potrafi zarządzać swoimi majątkiem. Ponadto jest w ciąży a to wymaga od niej troski o samą siebie i tą małą istotkę. W liście do kuzynki Marie przekazuje dobrą nowinę i prosi by ta w razie czego zaopiekowała się jej córką.

Marie żegna się z braćmi którzy wyjeżdżają na front. Wyprowadza się do Paryża gdzie pomaga bratowej i podejmuje pracę w szpitalu. Wojenne lata są dla niej bardzo trudne zwłaszcza gdy przychodzi telegram o śmierci Roger'a. Matka pogrąża się w żałobie, a Marie musi wrócić do Chartres. Siłą rzeczy i wojennej zawieruchy kontakt korespondencyjny z Emilią się urwał, wielkie więc było zdziwienie Marie gdy na progu swojego domu w listopadowy dzień 1918 r zastała Marcina, męża swojej kuzynki. Mężczyzna wracał z wojny, pamiętał jakie młoda kobieta zrobiła na nim wrażenie podczas wizyty w Polsce. Gorące spojrzenia, przypadkowy dotyk (!), muśnięcie warg na pożegnanie - coś tu zdecydowanie iskrzy. Marie jednak wie że nie może poddać się tej namiętności, wie jak wielkie zło może wyrządzić oczekując od żonatego mężczyzny czegoś więcej niż przyjaźni. Zna to przecież z doświadczenia matki... No właśnie, tutaj okazuje się że skandal towarzyski którego dopuściła się Arnulf to dopiero wierzchołek góry lodowej. Marie spotyka dawną przyjaciółkę matki, a ta zdradza jej szczegóły z przeszłości.

Czy Emilia i Marie będą miały okazję jeszcze się spotkać i szczerze porozmawiać? Czy decyzje, które w przeszłości podjęła Christine Arnulf wpłyną na teraźniejszość jej córki? Czy kuzynka, którą niedawno odzyskała zostanie jej przyjaciółką czy wrogiem nr 1? 

Jak już wspomniałam na początku recenzji jestem zachwycona rodzinną intrygą. Przełom XIX i XX wieku to na prawdę czas konwenansów, a wymknięcie się z ustalonych ram grozi poważnymi towarzyskimi konsekwencjami. Christine Arnulf postawiła jednak na swoim, zaaranżowane małżeństwo nie przyniosło jej szczęścia, a młody mężczyzna z Polski zdecydowanie zawrócił jej w głowie. 

Narracja jest płynna, spokojna, nie ma nagłych zwrotów akcji a mimo to odkrywanie kart z przeszłości robi wrażenie. Dialogi są wyważone, nie jest ich dużo ale odpowiadają epoce w jakiej osadzona jest akcja. 

Cała seria spełnia wymogi historycznej powieści obyczajowej. Jeśli więc jesteście fanami tego gatunku to zapiszcie sobie tytuł, bo na prawdę warto.

Polecam!