czwartek, 26 listopada 2020

Wstrzymując oddech

 TYTUŁ: Wstrzymując oddech

AUTOR: Małgorzata Mikos

WYDAWNICTWO: Novae Res

ROK WYDANIA: 2020

LICZBA STRON: 417


Pora na ostatnią książkę ze stosiku recenzenckiego. Jakoś tak ciągle spychałam ją na sam dół, chyba podskórnie czułam że będzie mi przez nią trudno przebrnąć.

Oliwia i Jakub tworzą bardzo sympatyczną parę. Mają po trzydzieści lat, a świat stoi przed nimi otworem. Jakub jest architektem i uwielbia zaskakiwać swoją narzeczoną, na jej urodziny przygotował niesamowitą niespodziankę. Mężczyzna kupił dla Oliwi lokal który w przyszłości ma stać się jej wymarzoną kawiarnią. Dla niej to za wiele, nie potrafi się cieszyć tak dużym prezentem, z czasem jednak daje się przekonać i realizuje swoje plany. Remont, przygotowania do otwarcia, sprawy do załatwienia wszystko to spędza Oliwii sen z powiek, kobieta czuje że los szykuje jakiś nieprzyjemny zwrot akcji. Nikt ze znajomych nie bierze obaw Oliwii na serio wszyscy zrzucają to na karb stresu. 

Na tydzień przed otwarciem kawiarni Jakub wyjeżdża służbowo. Z tego wyjazdu już nie wraca. Mężczyzna ginie w wypadku samochodowym. Dla Oliwii jest to ogromny cios. Autorka ze szczegółami opisała reakcję kobiety: ogromny ból, zaprzeczenie, złość. Taka mieszanka emocji towarzyszy nam po stracie bliskiej osoby (dokładnie tego samego doświadczyłam w kwietniu po śmierci babci). Z tej powieści emocje dosłownie się wylewają, razem ze łzami, które trudno powstrzymać.

Ta książka mogłaby być ukojeniem dla osób ktore musiały zmierzyć się ze śmiercią kogoś bliskiego. To droga przez wszystkie etapy żałoby. Oliwia odcina się od świata, zamyka w sypialni nie chce z nikim rozmawiać. Po pół roku postanawia zobaczyć miejsce wypadku, wtedy też dopiero zbiera się na odwagę by iść na cmentarz. To pierwsze kroki by ruszyć dalej. Niestety autorka pokusiła się o wątek paranormalny, a przez to książka zdecydowanie straciła w moich oczach i zaważa to na ocenie. Zamiast być pocieszeniem powieść okazała się farsą.

Co do stylistyki i języka nie mam żadnych zastrzeżeń. Pierwsza część powieści zrobiła na mnie duże wrażenie, opisy emocji są bardzo przejmujące. Ocena treści jest subiektywna, inny czytelnik może ją odebrać zupełnie inaczej. 

Żałobę każdy przeżywa na swój sposób i każdy sposób jest dobry. I tak nigdy nie wystarczy empatii by wczuć się w uczucia kogoś kto doświadczył straty. W powieści ukazane są różne postawy rodziny i przyjaciół Oliwii. Każdy chce dla niej dobrze, chce by zaczęła ponownie żyć. Kobieta jednak zdecydowanie odrzuca pomoc. Oliwia gdy była już w stanie powiedzieć słowo "żegnaj" zrozumiała jak cenna jest każda chwila, i że warto doceniać życie.

Zakończenie pasuje do koncepcji całej powieści. Mimo że oczywistym wnioskiem po przeczytaniu historii Oliwii i Jakuba jest to by cieszyć się chwilą to wydźwięk powieści (jej zakończenie) nie jest pozytywne.

Czy polecam? Jak wspominałam do połowy było bardzo dobrze, temat śmieci poruszony z należytą powagą. Później no cóż... (jak to napisać żeby nie spoilerować?) zrobiło się dziwnie i mało realnie. Jeśli lubicie wątki paranormalne w powieściach obyczajowych to nie będzie wam to przeszkadzać, ale jeśli obawiacie się fantastyki w gatunku jak najbliżej realnym to lepiej sobie odpuścić.

6 komentarzy:

  1. O rany, a ja wkrótce będę czytała tę książkę, choć nie cierpię fantastyki. I tu mnie zmartwiłaś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie ten wątek paranormalny zachwycił. Wspaniała historia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że druga połowa okazała się mało realna. Może i tak dam jej szansę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie przepadam za fantastyką, chyba, że taką dla dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  5. Recenzja bardzo mi się podoba i chyba się skusze. Będę co miała czytać przy kominku

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję za Pani opinię na temat mojej powieści.

    OdpowiedzUsuń