AUTOR: Tarryn Fisher
WYDAWNICTWO: SQN
ROK WYDANIA: 2018
LICZBA STRON: 346
"Nie jest łatwo dać sobie złamać serce. Trzeba najpierw kogoś pokochać - powiedział.
To prawda. Jeśli nie oddasz komuś serca, nie zostanie złamane."
Okładka tej powieści jest świetna, a opis intrygujący. Jak wypadło moje pierwsze spotkanie z twórczością Terryn Fisher? Zapraszam na recenzję.
Yara Philips nie miała łatwego dzieciństwa. Nie znała ojca, a matka była w stosunku do niej oziębła, nie krzyczała, ani nie biła jej, ona ją po prostu ignorowała. Yara uważa więc, że nie jest zbyt dobra na to by zasługiwać na miłość. Dziewczyna obraca się w kręgu artystów, jest ich muzą i inspiracją. Szuka swojego miejsca na ziemi wyjeżdżając z Londynu i pomieszkuje w największych miastach Ameryki i ciągle zaczyna wszystko od nowa.
David Lisey to początkujący muzyk z wielkim talentem. Mieszka w Seattle, ma dużą rodzinę i wierzy, że miłość może przynieść szczęście. Szuka więc odpowiedniej kandydatki na kobietę swojego życia. Gdy przygotowuje się do występu swojej kapeli, w barze poznaje Yarę i już wie, że to ONA.
Pierwsze 100 stron przeczytałam błyskawicznie, a potem niestety zaczęło robić się coraz bardziej irytująco przez co tempo czytania spadło.
Yara i David stworzyli związek, ale dziewczyna nie za bardzo potrafiła się w nim odnaleźć. Faktem jest, że na początku zaznaczyła iż jej celem jest złamanie Davidowi serca, ale on w to nie uwierzył. Fabuła tej książki polega mniej więcej na tym, że Yara przekonuje wszystkich dookoła, że nie zasługuje na miłości i wcale jej na tym nie zależy, a David robi wszystko by ją przekonać, że właśnie jest odwrotnie. Do Yary nie docierają żadne argumenty i zachowuje się jak króliczek, którego trzeba gonić. Do czasu, aż pojawia się Petra... Kobieta, która może i chce ofiarować Davidowi to czego on szuka.
"Bogini niewiary" to powieść o MIŁOŚCI. Mamy tutaj zakochanie, związek i złamane serce. To miłość jest tutaj głównym bohaterem, nie ma wątków pobocznych, żadnej chwilowej odskoczni. Narracja jest pierwszoosobowa prowadzona przez Yarę, ale w kilku rozdziałach David również zostaje dopuszczony do głosu. Styl i język przyjemne w odbiorze, ale jak pisałam wcześniej irytujące wątki spowalniały szybkość czytania. W 6 stopniowej skali oceniam te powieść na mocne 4.
Czy istnieje coś takiego jak miłość i czy warto w nią wierzyć? Czy najlepsze piosenki o miłości powstają wtedy gdy artyście ktoś złamał serce? Jeśli szukacie odpowiedzi na te pytania przeczytajcie najnowszą powieść Tarryn Fisher.
Jest to 60 książka przeczytana w 2018 roku.
Książka bierze udział w wyzwaniu:
- Dziecięce poczytania u Kraina książką zwana lipiec
- Olimpiada czytelnicza u Pośredniczka książek lipiec
Po takiej autorce liczyłabym na większe wrażenia. Szkoda, że książka z czasem traci tempo, ale może nie będę do końca ją przekreślać. Może dam jej szansę.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że nie warto jej skreślać, wystarczy odrobinę obniżyć wymagania
UsuńJeszcze się zastanowię, czy przeczytam.:)
OdpowiedzUsuńJuz sobie zamowilam te książkę :-)
OdpowiedzUsuńWobec tego życzę przyjemnej lektury
UsuńCiekawa recenzja, ale nie lubię takich książek, w sumie z góry wiadomo jak się skończy.
OdpowiedzUsuńTo chyba książka bardziej dla nastolatek, więc chyba sobie daruję, mimo iż okładka mnie zaciekawiła ;)
OdpowiedzUsuń