AUTOR: Artur Urbanowicz
WYDAWNICTWO: Novae Res
ROK WYDANIA: 2016
LICZBA STRON: 458
Wysoko postawiłam poprzeczkę tej książce, od dawna zaczytuję się w pozytywnych recenzjach, więc miałam nadzieję na wspaniałą literacką ucztę. Ucztę podszytą emocjami, strachem i grozą. Ostatnio w moje ręce wpadały książki młodzieżowe i New Adult więc potrzebowałam mocnej odskoczni. Czy książka spełniła moje oczekiwania? hm... tak, ale tylko w 80%
Prolog muszę przyznać był dość mocny, kolejne rozdziały nie wzbudzały już jednak takich emocji.
Para głównych bohaterów to Karolina i Tomasz (którego wybór imienia nie jest tutaj przypadkowy), ogień i woda - dwa różne światy. Miłość cementowała ten związek ale po za nią trudno u tej pary wskazać jakiekolwiek plusy. Charaktery bohaterów dobrze skonstruowane, Karolina to przyszła pani psycholog, oddana wierze w Jezusa Chrystusa, przestrzegająca zasad kościelnych. Tomek, chorujący na cukrzycę student matematyki, wierzy tylko w to co da sie zobaczyć, zmierzyć i zważyć, zatwardziały ateista.
By ratować ten związek para wyrusza na Suwalszczyznę, by wśród pięknej przyrody spędzić Święta Wielkanocne. Czas miał im upływać na wycieczkach po lesie i zwiedzaniu zabytków, ale... od samego początku coś idzie nie tak. Wokół Karoliny i Tomka zaczynają sie dziać dziwne rzeczy, które trudno wytłumaczyć w racjonalny sposób.
Tutaj zaczyna się połączenie fantastyki z horrorem, niezwykle plastyczne opisy lasu, tajemniczych jezior i nieprzyjemnych niespodzianek. Czytało się to dobrze, ale u mnie wywoływało lekki uśmiech a nie dreszczyk strachu. Bliska jest mi postawa Tomka, pełna sceptycyzmu co do nadprzyrodzonych zjawisk i paranormalnych sytuacji (dlatego rzadko sięgam po fantastykę)
Jeśli chodzi o epilog to... dałam się zaskoczyć. Książka więc została spięta piękną klamrą, od mocnego prologu poprzez zaskakujący finał.
"Wszystko dobre, co się dobrze kończy. Prawda?
*
NIEPRAWDA"
Autorowi nie można odmówić lekkiego pióra i pomysłu na fabułę. Wykorzystanie legend słowiańskich, historii Jaćwingów i piękna polskiej przyrody. Ten debiut mogę uznać za udany. Co do postawionej przeze mnie poprzeczki to zabrakło centymetrów by ją przeskoczyć. W tym miesiącu została wydana druga książka pana Artura "Grzesznik" - gdy tylko będę miała okazje to chętnie ją przeczytam.
Suwalszczyzna, zdj. ze strony Fotonurt.pl
Jest to 68 książka którą przeczytałam w 2017r.
Książka bierze udział w wyzwaniu:
*Olimpiada czytelnicza na blogu pośredniczka-ksiażek.pl sierpień
* Czytam ile chcę na blogu książko miłości moja
* #czytambopolskie , na blogu poligon domowy sierpień
Mam na ten temat podobne zdanie. Do pewnego czasu czułam rosnące napięcie, ale potem klimat grozy trochę się popsuł. Niemniej historia przypadła mi do gustu i czekam na odzew autora w sprawie kolejnej jego powieści :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to, że w każdym poście piszesz która to książka w tym roku. Takie podsumowanie na bieżąco. Czemu ja o tym nie pomyślałam! ;p
u Ciebie pewnie dwa razy tyle książek co u mnie :)
UsuńLubię czytać recenzje książek, których sama bym z półek nie wzięła. Z reguły, tak jak w tym przypadku, po recenzji mam ochotę biec do biblioteki:D
OdpowiedzUsuń"Gałęziste" kusi mnie od tak dawna... Kolejna świetna opinia... Chyba nie mogę jej się dłużej opierać. :D
OdpowiedzUsuńNie dziwię się postawionej wysoko poprzeczce. Twoja opinia jest pierwszą, która mówi o tym, iż czegoś zabrakło. O autorze jest głośno, więc też jestem bardzo ciekawa jego twórczości. :))
OdpowiedzUsuńCzytałam i polecam. "Grzesznik" jest inny, ale również mocny.
OdpowiedzUsuńdo "Grzesznika" podejdę trochę inaczej, przed lekturą nie przeczytam żadnej recenzji dotyczącej tej książki
Usuń"Gałęziste" bardzo mi się podobało i powiem szczerze, że to jeden z lepszych debiutów jakie ostatnio czytałam :)
OdpowiedzUsuń