AUTOR: Magdalena Witkiewicz
WYDAWNICTWO: FILIA
ROK WYDANIA: 2017
LICZBA STRON: 478
Książki pani Magdaleny Witkiewicz mają dobrą reklamę, w okolicach premiery robi się o nich głośno na facebooku i w blogosferze. Zachęcona pozytywnymi opiniami odczekałam swoje w kolejce w bibliotece i zabrałam się za czytanie.
"Nawet najbardziej niepozorna decyzja wpływa na nasze życie, a przeszłość zawsze wybrzmiewa w teraźniejszości."
Wstęp do powieści napisany jest w narracji pierwszoosobowej, którą prowadzi Zofia Krasnopolska - początek zapowiadał się bardzo ciekawie. Rozwinięcie poszło jednak w banalnym i schematycznym kierunku. Zosia jest zdolną młodą kobietą, która skończyła architekturę, ma prace i chłopaka. Nasza bohaterka ma też przyjaciółkę - starszą panią Stefanię, która w spadku przepisała jej willę w Rudzie Pabianickiej pod Łodzią. Dziewczyna mieszkająca dotąd w Gdańsku zachwycona jest starym domem. Zapuszczona willa wymaga renowacji, ale to akurat cieszy Zosię.
Po przyjeździe do Rudy Zofia poznaje Szymona i pana Andrzeja, który do tej pory zajmował się domem. Pan Andrzej znał panią Stefanię i chętnie opowiedział młodym historię domu, w którym zamieszkała Zosia. Historia sięga lat 30 ubiegłego wieku i przedstawiana jest etapami - miał to być walor tej powieści, ale mi jako osobie lubiącej wątki z przeszłości zabrakło jednak wyraźnie zaznaczonego klimatu dawnych lat.
Książki pani Magdaleny mają to do siebie, że czytają się bardzo szybko, ani się obejrzałam a już byłam w połowie. Kartki przewracały się same ale nie dla tego że akcja była porywająca, ale dlatego, że styl autorki jest bardzo lekki.
"Czereśnie zawsze muszą być dwie" to przyjemna powieść o szukaniu bliskości z drugim człowiekiem, o pragnieniach i tęsknotach. Znajdziemy tutaj kilka wątków romantycznych, ale też i takich, które nie doczekały się szczęśliwego zakończenia. Tak jak powiedziałam na wstępie w powieści występują schematyczne rozwiązania ale niekoniecznie musi was to zniechęcać.
Wnioski, które można wyciągnąć z powieści są "oczywistą oczywistością" ale niestety często o tym zapominamy. Po to są więc takie powieści by otworzyć nam oczy, byśmy mogli z nowej perspektywy spojrzeć na nasze życie.
Polecam, ale nie spodziewajcie się efektu WOW, tutaj raczej chodzi o prostotę w przekazie.
Jest to 20 książka przeczytana w 2018 roku:
Książka bierze udział w wyzwaniu:
* Olimpiada czytelnicza 2018 u Pośredniczka książek marzec
#czytambopolskie 2018 na blogu poligon-domowy
* Dziecięce poczytania u kraina-ksiazką-zwana.pl
Bardzo mocno zachęciłaś mnie do poznania historii opisanej na kartach tej książki.
OdpowiedzUsuńSłyszałam bardzo dużo już o tej książce i raczej przeczytam, bo brzmi fantastycznie. I jeszcze ta wiosenna okładka, ahh cudo.
OdpowiedzUsuńhttp://recenzentka-doskonala.blogspot.com/2018/03/seryjne-zabojczynie-tori-telefer.html
Dodaję bloga do obserwowanych.
Prostota w przekazie bywa czasami cenną zaletą książki :) Mam twórczość autorki w planie.
OdpowiedzUsuńPiękna okładka :)
Wspaniała powieść! Uwielbiam książki Magdy Witkiewicz.
OdpowiedzUsuńCzasami takie właśnie proste historie potrafią przekazać więcej niż nie jedna naukowa literatura :)
OdpowiedzUsuńA ja ją uwielbiam. To najbardziej dojrzała i najwspanialsza książka Magdy jaką czytałam. 😊
OdpowiedzUsuńJa Magdalenę Witkiewicz nam na razie tylko z książek dla dzieci i muszę przyznać, że są rewelacyjne. Jako dorosły bawiłam się przy nich przednio. Muszę si przekonać jak to jest z dorosłą odsłoną autorki :)
OdpowiedzUsuń