TYTUŁ: A wszyscy…
AUTOR: Bogumiła Michalczyk
WYDAWNICTWO: Warszawska Firma Wydawnicza
ROK WYDANIA: 2018
LICZBA STRON: 142
Zaciekawiona opisem skusiłam się na lekturę tej niewielkiej
objętościowo książki. Opis okładkowy zachęcał do poznania tej humorystycznej historii
o przewrotności losu.
Narratorem jest mężczyzna, nie znamy jego imienia ani
nazwiska, wiemy tylko tyle ile on sam
nam opowie. Mężczyzna ten jest naukowcem, prowadzi badania i wykłada socjologię.
Wiedzie spokojne, trochę nudne życie u boku żony. Pewnego dnia jego myślenie o
małżeństwie i sytuacji życiowej, w której się znalazł diametralnie się zmienia.
W ręce bohatera wpadają listy miłosne do jego żony.
Mężczyzna czyta je z pewnym
zażenowaniem, ponieważ język i styl tej korespondencji są patetyczne, a zarazem
infantylne co daje komiczny efekt. Ciekawość jednak bierze górę i mężczyzna
otwiera kolejne koperty, zastanawiając się przy tym kto jest ich adresatem. On
zna swoją żonę od najmłodszych lat, mają wspólnych znajomych, nie potrafi więc
wydedukować kto mógł podkochiwać się w jego żonie i w taki sposób wyznawać jej
miłość.
Narrator nawiązuje kontakt z czytelnikiem zwracając się do
niego bezpośrednio, szukając zrozumienia. Opowiada historię swojego życia,
wspomina wybory, które doprowadziły go do punktu, w którym się teraz znajduje.
Te wynurzenia jednak tworzą obraz mężczyzny niezaradnego życiowo, fajtłapy i
pantoflarza – to żona podejmuje wszystkie ważniejsze decyzje i ustawia ich
wspólne życie. Syn nie jest zainteresowany nawiązaniem głębszych relacji z
ojcem, studentów zaś, narrator traktuje pobłażliwie i z wyższością, którą tylko
w pracy może manifestować.
Ta książka to zwierzenia mężczyzny, który nie radzi sobie z
rzeczywistością, w której się znalazł, żona, dorastający syn, teściowa,
studenci – nikt nie jest w stanie go zrozumieć, a wszyscy sprzysięgli się
przeciw niemu.
Ta opowieść mnie nie porwała, częste dygresje i wtrącenia w
nawiasach, odbieganie od głównego wątku – to trochę urozmaica czytanie i jest
pewnym powiewem świeżości wśród nudnawych zwierzeń bohatera. Styl i język
prosty, tylko w przytaczanych listach bardziej poetycki. Książkę czyta się
szybko, przy żadnym z wątków nie zatrzymałam się dłużej, żaden nie wzbudził we
mnie refleksji.
Jedynym ciekawym momentem okazało się poznanie prawdy o
nadawcy listów. Tylko ta sytuacja wzbudziła we mnie jakieś emocje, jedyny
punkt, który mogę uznać za interesujący w całej tej historii. Po odkryciu
prawdy bohater uzmysławia sobie, że nie on jest panem swojego losu. Sytuacja
życiowa, której się znalazł została przez kogoś zaplanowana, a to co dzieje się
dalej to konsekwencja tamtej decyzji. Decyzji, którą jak dotąd myślał narrator
podjął sam, a w rzeczywistości to ktoś inny pokierował jego życiem.
Mężczyzna ma żal, że to nie on ma moc decyzyjną i sprawczą w
swoim życiu. Z przytaczanych przez niego życiowych historii przebija
rozczarowanie własnym życiem. To nie on steruje, to fale pchają go w określonym
kierunku.
Podsumowując, jest to książka na jeden wieczór. W zamyśle
miała być to prawdopodobnie komedia obyczajowa. Moim subiektywnym zdaniem
wyszło to raczej mało ciekawie i bez polotu. Takie narzekania dorosłego faceta,
któremu nie do końca w życiu wyszło. Ta książka nie zostanie ze mną na dłużej,
bo nie wzbudziła we mnie żadnych emocji ani pozytywnych ani negatywnych, zginie
w mej pamięci przysłonięta innymi, ciekawszymi lekturami.
Czy polecam? Myślę, że to może być taki przerywnik,
odskocznia od poważniejszych lektur, taki odprężający reset czytelniczy, ale nie spodziewajcie się zbyt wiele, bo szału nie ma.
Książkę otrzymałam dzięki współpracy ze stowarzyszeniem Sztukater.pl <klik>
Książkę otrzymałam dzięki współpracy ze stowarzyszeniem Sztukater.pl <klik>
Jest to 103 książka przeczytana w 2018r,
Książka bierze udział w wyzwaniu
*Olimpiada czytelnicza listopad
* #czytambopolskie na blogu poligon domowy listopad
* dziecięce poczytania u kraina-ksiazka-zwana listopad
Książka bierze udział w wyzwaniu
*Olimpiada czytelnicza listopad
* #czytambopolskie na blogu poligon domowy listopad
* dziecięce poczytania u kraina-ksiazka-zwana listopad
Skoro Cię nie porwała kochana, to ja sobie daruję. 😊
OdpowiedzUsuńJakoś nie czuje się zachęcona do przeczytania, wiec odpuszczę sobie. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńChyba też sobie podaruję tę książkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ostatnio już miałam reset czytelniczy, więc teraz szukam czegoś bardziej ambitnego i angażującego :D
OdpowiedzUsuńLubię takie szybkie resety. Bo inaczej potrafi mi się mózg przegrzać.
OdpowiedzUsuńOd czasu do czasu lubię zajrzeć do takiej książki na jeden dzień.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że potencjał ksiązki nie został wykorzystany - spodobała mi sie perspektywa "wejścia" w umysł mężczyzny i zobaczenia jak on radzi sobie z takimi bardzo przyziemnymi problemami. Nie tym razem ;)
OdpowiedzUsuńMasz rację, bo większość książek obyczajowych o problemach codzienności pisana jest z perspektywy kobiety
UsuńNieee ta książka zdecydowanie nie jest w moim guście. Nie wiedziałam, że współpracujesz, że Sztukaterem! ;)
OdpowiedzUsuńTo pierwsza recenzja w ramach tej współpracy :) mam nadzieję że bedzie się ona rozwijała w dobrym kierunku
UsuńNiestety w WFW najczęściej lądują książki, których nikt inny nie chciał wydać.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam już kilka książek tego wydawnictwa i niestety muszę się z Tobą zgodzić, nigdzie indziej nie trafiłam na tyle "gniotów", ale zdarzają się też i bardzo ciekawe pozycje dla mnie była to np. "Baba z baby" Marioli Klink
UsuńA kto był tym nadawcą??? :D
OdpowiedzUsuńOj kochana, u mnie takiego spoilera nie znajdziesz ;)
UsuńSzkoda, że książka nie wywołała głębszych emocji. Skoro jednak jest niewielka objętościowo, nie można mówić o stracie czasu :-)
OdpowiedzUsuńTak, to też plus że można ją przeczytać w jeden dzień
Usuń