TYTUŁ: Ninja w baletkach
AUTOR: Elżbieta Ksepka-Solawa
WYDAWNICTWO: Małe em
ROK WYDANIA: 2021
LICZBA STRON: 206
Słowa zachęty na okładce głoszą, że ta książka to doskonały
prezent dla dzieci, które nie lubią czytać! Zdecydowanie mogę to potwierdzić, a
jako argument podaję to że w lekturze przepadła moja 9 letnia córka Lidka, która
jeśli chodzi o książki to woli gdy ja jej czytam niż sama miałaby to zrobić.
Cóż więc jest takiego w tej książce że dzieci ją pokochają?
Wspaniale wykreowani bohaterowie, Wojtek, Rozalia i Zuźka. Każdy z nich
opowiada tę historię ze swojej perspektywy zwracając się bezpośrednio do
czytelnika („wiecie…” „powiem Wam teraz sekret…”). Język dostosowany do wieku
odbiorców czyli dzieci w wieku wczesnoszkolnym, w dialogach sporo potocznego
słownictwa i młodzieżowego slangu. W narracji stylistyka jest bardziej
dopracowana.
Wojtek to taki klasowy rozrabiaka, jego ulubioną zabawą jest
popychanie koleżanek i kolegów, najczęściej popycha Zuzię, bo ona zawsze się przewraca.
Miarka się przebrała gdy mama zostaje wezwana do szkoły, chłopca czeka poważna
rozmowa i kara. Wojtek musi nauczyć się
dobrych manier i stać się dżentelmenem, a pomogą mu w tym lekcje baletu.
Chłopiec na początku się buntuje, ale z każdą kolejną lekcją zadawane ćwiczenia
coraz lepiej mu wychodzą, nauczyciel chwali jego postępy, a brat porównuje
balet do wojowniczego tańca, który wymaga zaangażowania i skupienia.
Zuzia marzy o balecie, ale niestety babcia nie może sobie
finansowo pozwolić na takie lekcje. Niedawno zmarł tata dziewczynki, a mama
pracuje za granicą. Zuzia nie ma w szkole żadnych koleżanek, często jest
wyśmiewana za to jak się ubiera, a dla chłopców jest doskonałą ofiarą
popychanek. Zuzia często przechodzi obok szkoły tanca i zagląda przez wielkie
okna, zauważa ją pani dyrektor Adelajda. Starsza kobieta widzi, że dziewczynce
zależy na tych zajęciach więc zaprasza ją na prywatne lekcje, oprócz baletu
pani Adelajda uczy że warto być pewnym siebie, że trzeba mieć szacunek do samej
siebie i nie wolno nikomu pozwolić by nas poniżał.
Rozalia to dziewczynka z tzw. Dobrego domu, ojciec pokłada w
córce spore nadzieje. Rozalka ma sporo zajęć dodatkowych, a najważniejsze z
nich to karate. Jej plan zajęć jest tak szczelnie wypełniony, że nie ma ona
czasu na zabawę z rówieśnikami i nie może robić tego co tak naprawdę by
chciała. Jedynym przyjemnym punktem tygodnia są spotkania z przyszywaną
ciocią-babcią Adelajdą. Podczas jednego z wyjść na lody starsza pani zapoznaje
ze sobą Zuzię i Rozalię – rozmowa o balecie i marzeniach to początek pięknej
przyjaźni.
To książka przede wszystkim o przyjaźni, bo jest to wartość
o którą zabiegają dzieci w tym wieku. Jak się okazuje nie ma przeszkód by chłopak
mógł przyjaźnić się z dziewczynką. Chociaż początek pełen był niepewności, ale
problemy tutaj przedstawione zostały jako coś naturalnego, co każdemu się
zdarza, a ich rozwiązanie wymaga nieco czasu, ale przede wszystkim szczerości. W
tej książce znajdziemy też spore pokłady empatii, Zuźka nie ma łatwego
dzieciństwa, ale i na to przyjaciele znajdują radę, co prawda nikt nie wróci
dziewczynce jej taty, ale wspólne przytulenie, wysłuchanie na pewno pomoże
ukoić smutek.
Ja książką jestem oczarowana, moje córki również. Czyta się
lekko i przyjemnie, a rozdziały pisane z perspektywy Wojtka przynoszą sporą
dawkę dobrego humoru; śmiałyśmy się w głos. Książka dla dzieci i o dzieciach, o
relacjach z rodzicami i rówieśnikami, o
planach i marzeniach. Myślę że nie będzie to na wyrost gdy powiem, że to
lektura obowiązkowa dla chłopców i dziewczynek.
Muszę chyba kupić tę książkę. Tak zachęcająco o niej piszesz.
OdpowiedzUsuńNamówiliście mnie do przeczytania tej książki.
OdpowiedzUsuńU nas też królują Baletnice, ale z wydawnictwa Znak ;) Myślę, że ta książka mogłaby się Oli spodobać :)
OdpowiedzUsuńNie dziwne, że dziewczyny wolałyby taką książkę, a nie jakaś nudna lekturę. ;P Sama bym ją przeczytała!
OdpowiedzUsuń